Właśnie zmierzam do firmy mojej przyjaciółki - a za razem - mojego miejsca pracy. Po dosyć długiej nieobecności wracam do pracy. Czuję jakby nie było mnie tu z rok... A tak na prawdę, to dostałam krótkie wakacje od Lu.
Jest bardzo dobrą szefową. Nadaje się do tej roboty. Ogólnie to bardzo życzliwa osoba, ale czasami, gdy nadarza się taka potrzeba, potrafi zaleźć komuś za skórę, jest nieustępliwa i wręcz nieznośna.
Niemal od razu po tym jak przekraczam próg FerroDesign, wita mnie Lu, swoim promiennym uśmiechem.
Jest bardzo dobrą szefową. Nadaje się do tej roboty. Ogólnie to bardzo życzliwa osoba, ale czasami, gdy nadarza się taka potrzeba, potrafi zaleźć komuś za skórę, jest nieustępliwa i wręcz nieznośna.
Niemal od razu po tym jak przekraczam próg FerroDesign, wita mnie Lu, swoim promiennym uśmiechem.
- Cześć Violu - mówi przytulając mnie delikatnie.
- Hej Lu - uśmiecham się.
- Chodź, mamy dużo do zrobienia - wzdycha i ciągnie mnie w stronę naszego gabinetu.
Właśnie wychodzę z firmy. Ohhh... Jak dawno mnie tu nie było! Dużo się zmieniło, zaczynając od wystroju wnętrza, a kończąc na nowych pracownikach. Pomimo dużej ilości pracy, cieszę się, że w końcu wróciłam. Lubię swoją pracę, a na dodatek dziele ten czas ze swoją przyjaciółką!
Wsiadam do swojego auta i zaczynam jechać do domu. Po kilkunastu minutach dojeżdżam, wysiadam z auta i wchodzę do domu.
Miesiąc później
Właśnie jadę do Juliet, dzwoniła do mnie. Nie wiem o co chodzi, ale powiedziała, że jest to bardzo ważne.
Po chwili parkuje przed jej domem, przy którym znajduje się już po chwili.
Dzwonie dzwonkiem do drzwi i znam, aż mi otworzy.
- Violetta... - uśmiecha się delikatnie.
- Juliet... - mówię przejęta, patrząc na nią - Co się stało? - wchodzę do środka. Zostawiam płaszcz i buty w przedpokoju i razem z nią idziemy do salonu.
- Nic, naprawdę. Po prostu trochę źle się czuję.
- A Leona nie ma? Powinien się teraz tobą zajmować!
- Nie będę mu głowy zawracać, on ma teraz dużo pracy! - Taa... pracy... Juliet choruje, a on to tylko wykorzystuje. Co za cham!
- Połóż się, zaraz przyniosę ci herbatę.
- Violetta, nic mi nie jest. Trochę głową mnie boli, nie umrę od tego!
- Muszę się tobą zająć, to w tej chwili mój obowiązek. Ty idź się połóż, a ja zrobię ci herbatę i pogadamy - rozkazuje, a ona posłusznie idzie do sypialni. Ja kieruje się do kuchni gdzie należą wody do czajnika i czekam, aż się zagotuje.
Wyciągam kubek z szafki, i wkładam do niego saszetkę herbaty. Po chwili słyszę charakterystyczny dźwięk oznajmiła cy mnie o tym, że woda w czajniku jest już wystarczająco ciepła. Biorę więc czajnik do ręki i nalewam wodę do kubka. Zanoszę herbatę do pokoju dziewczyny, po czym siadam obok niej.
- Od kiedy jesteś chora? - pytam po chwili.
- Kilka dni... Zresztą nie ważne, nie jest tak źle.
- Leon powinien wziąć sobie wolne. Jak on może pracować, wiedząc, że ty jesteś w takim stanie!
- Violetta daj spokój... Przecież nie jest źle.
- Jest. Mierzyłaś sobie temperaturę?
- Tak, rano miałam trzydzieści osiem stopni.
- To dużo, Juliet. Zapisze cię do lekarza.
- Nie Violetta, to nie jest konieczne.
Właśnie wychodzę z firmy. Ohhh... Jak dawno mnie tu nie było! Dużo się zmieniło, zaczynając od wystroju wnętrza, a kończąc na nowych pracownikach. Pomimo dużej ilości pracy, cieszę się, że w końcu wróciłam. Lubię swoją pracę, a na dodatek dziele ten czas ze swoją przyjaciółką!
Wsiadam do swojego auta i zaczynam jechać do domu. Po kilkunastu minutach dojeżdżam, wysiadam z auta i wchodzę do domu.
Miesiąc później
Właśnie jadę do Juliet, dzwoniła do mnie. Nie wiem o co chodzi, ale powiedziała, że jest to bardzo ważne.
Po chwili parkuje przed jej domem, przy którym znajduje się już po chwili.
Dzwonie dzwonkiem do drzwi i znam, aż mi otworzy.
- Violetta... - uśmiecha się delikatnie.
- Juliet... - mówię przejęta, patrząc na nią - Co się stało? - wchodzę do środka. Zostawiam płaszcz i buty w przedpokoju i razem z nią idziemy do salonu.
- Nic, naprawdę. Po prostu trochę źle się czuję.
- A Leona nie ma? Powinien się teraz tobą zajmować!
- Nie będę mu głowy zawracać, on ma teraz dużo pracy! - Taa... pracy... Juliet choruje, a on to tylko wykorzystuje. Co za cham!
- Połóż się, zaraz przyniosę ci herbatę.
- Violetta, nic mi nie jest. Trochę głową mnie boli, nie umrę od tego!
- Muszę się tobą zająć, to w tej chwili mój obowiązek. Ty idź się połóż, a ja zrobię ci herbatę i pogadamy - rozkazuje, a ona posłusznie idzie do sypialni. Ja kieruje się do kuchni gdzie należą wody do czajnika i czekam, aż się zagotuje.
Wyciągam kubek z szafki, i wkładam do niego saszetkę herbaty. Po chwili słyszę charakterystyczny dźwięk oznajmiła cy mnie o tym, że woda w czajniku jest już wystarczająco ciepła. Biorę więc czajnik do ręki i nalewam wodę do kubka. Zanoszę herbatę do pokoju dziewczyny, po czym siadam obok niej.
- Od kiedy jesteś chora? - pytam po chwili.
- Kilka dni... Zresztą nie ważne, nie jest tak źle.
- Leon powinien wziąć sobie wolne. Jak on może pracować, wiedząc, że ty jesteś w takim stanie!
- Violetta daj spokój... Przecież nie jest źle.
- Jest. Mierzyłaś sobie temperaturę?
- Tak, rano miałam trzydzieści osiem stopni.
- To dużo, Juliet. Zapisze cię do lekarza.
- Nie Violetta, to nie jest konieczne.
- Jest konieczne!
- Nie Violetta, posiedzę pod kocem parę dni i mi przejdzie.
- Jesteś strasznie uparta - stwierdzam. - Jak jakiś osioł normalnie - uśmiecham się.
- Mam to po tacie - żartuje.
- Przynieść ci coś do jedzenia? - pytam.
- Nie jestem głodna - stwierdza.
- Nie jestem głodna - stwierdza.
- To... Może... - zaczynam myśleć na głos.
- To może idź do domu? - pyta szczerząc się.
- Wypraszasz mnie? - udaję oburzoną.
Wybucha śmiechem. Udało mi się ją rozśmieszyć, chociaż tyle.
- Nie chcę ci zawracać głowy - mówi.
- Jaja sobie robisz. Zostanę tu dopóki Leon nie wróci - mówię przekonana.
- Viola...
- Nie marudź. Zaraz włączymy jakiś film, czy coś. Poplotkujemy, pogadamy, i czas zleci - mówię uśmiechnięta.
- Ty też jesteś uparta. Jak... - myśli - jak koza.
Patrzę na nią i zaczynam się śmiać.
- Koza... Zapamiętam to sobie - grożę jej palcem i ponownie razem wybuchamy śmiechem.
Właśnie skończyłyśmy oglądać film. Był przezabawny! Cały czas się śmiałyśmy!
Najlepsze jest to, że nie znam nawet tytułu tego filmu... Haha, no ale, jak szaleć to szaleć.
- Dobra Vils, mam sprawę. Ważną - mówi.
- No, słucham - uśmiecham się.
- Bo... Rozmawiałam z Leonem - hoho, zapowiada się fajnie - i ustaliliśmy już datę ślubu.
Kolejne ukłucie w sercu. Boże, Violetta, ogarnij się w końcu!
- To... Wspaniale! - mówię.
- No tak, ja też się cieszę - uśmiecha się. - No i mam pytanie...
- Pytaj - mówię uśmiechając się.
- Bo Leon, zapytał się, czy...
- Czy..?
- Czy chciałabyś być moją świadkową - mówi a mnie... Zatyka.
- Leon zapytał?
- Tak, znaczy, zaproponował mi to - prostuje.
- Jja.. Nie wiem, nie chciałabyś wziąć na to miejsce kogoś z rodziny? - pytam lekko zakłopotana.
- Chcę ciebie. Ale jak nie chcesz, zrozumiem - mówi.
Patrzę na nią...
Zgodzić się, czy się nie zgodzić?
###
Siemkaaa!
Dawno rozdziału nie było, co?
Siemkaaa!
Dawno rozdziału nie było, co?
Okej, dziś króciutko!
Dobranoc misie <3
Dobranoc misie <3