piątek, 22 maja 2015

Rozdział 15 "Rozmawiałam z Leonem"

Rozdział, dedykuję Viki. Osobie, która nigdy mnie nie zostawi. 
Viki, I love you <3 

Właśnie zmierzam do firmy mojej przyjaciółki - a za razem - mojego miejsca pracy. Po dosyć długiej nieobecności wracam do pracy. Czuję jakby nie było mnie tu z rok... A tak na prawdę, to dostałam krótkie wakacje od Lu.
Jest bardzo dobrą szefową. Nadaje się do tej roboty. Ogólnie to bardzo życzliwa osoba, ale czasami, gdy nadarza się taka potrzeba, potrafi zaleźć komuś za skórę, jest nieustępliwa i wręcz nieznośna.
Niemal od razu po tym jak przekraczam próg FerroDesign, wita mnie Lu, swoim promiennym uśmiechem.
- Cześć Violu - mówi przytulając mnie delikatnie.
- Hej Lu - uśmiecham się.
- Chodź, mamy dużo do zrobienia - wzdycha i ciągnie mnie w stronę naszego gabinetu.

Właśnie wychodzę z firmy. Ohhh... Jak dawno mnie tu nie było!  Dużo się zmieniło, zaczynając od wystroju wnętrza,  a kończąc na nowych pracownikach. Pomimo dużej ilości pracy, cieszę się, że w końcu wróciłam.  Lubię swoją pracę, a na dodatek dziele ten czas ze swoją przyjaciółką!
Wsiadam do swojego auta i zaczynam jechać do domu. Po kilkunastu minutach dojeżdżam, wysiadam z auta i wchodzę do domu.

Miesiąc później

Właśnie jadę do Juliet, dzwoniła do mnie. Nie wiem o co chodzi, ale powiedziała,  że jest to bardzo ważne.
Po chwili parkuje przed jej domem, przy którym znajduje się już po chwili.
Dzwonie dzwonkiem do drzwi i znam,  aż mi otworzy.
- Violetta... - uśmiecha się delikatnie.
- Juliet... - mówię przejęta,  patrząc na nią - Co się stało?  - wchodzę do środka.  Zostawiam płaszcz i buty w przedpokoju i razem z nią idziemy do salonu.
- Nic, naprawdę. Po prostu trochę źle się czuję.
- A Leona nie ma? Powinien się teraz tobą zajmować!
- Nie będę mu głowy zawracać,  on ma teraz dużo pracy! -  Taa... pracy... Juliet choruje, a on to tylko wykorzystuje. Co za cham!
- Połóż się, zaraz przyniosę ci herbatę.
- Violetta,  nic mi nie jest.  Trochę głową mnie boli, nie umrę od tego!
- Muszę się tobą zająć, to w tej chwili mój obowiązek. Ty idź się połóż, a ja zrobię ci herbatę i pogadamy - rozkazuje, a ona posłusznie idzie do sypialni. Ja kieruje się do kuchni gdzie należą wody do czajnika i czekam, aż się zagotuje.
Wyciągam kubek z szafki, i wkładam do niego saszetkę herbaty. Po chwili słyszę charakterystyczny dźwięk oznajmiła cy mnie o tym, że woda w czajniku  jest już wystarczająco ciepła.   Biorę więc czajnik do ręki i nalewam wodę do kubka. Zanoszę herbatę do pokoju dziewczyny, po czym siadam obok niej.
- Od kiedy jesteś chora? - pytam po chwili.
- Kilka  dni... Zresztą nie ważne, nie jest tak źle.
- Leon powinien wziąć sobie wolne. Jak on może pracować, wiedząc, że ty jesteś w takim stanie!
- Violetta daj spokój... Przecież nie jest źle.
- Jest. Mierzyłaś sobie  temperaturę?
- Tak, rano miałam  trzydzieści osiem stopni.
- To dużo,  Juliet. Zapisze cię do lekarza.
- Nie Violetta, to nie jest konieczne.
- Jest konieczne!
- Nie Violetta, posiedzę pod kocem parę dni i mi przejdzie.
- Jesteś strasznie uparta - stwierdzam. - Jak jakiś osioł normalnie - uśmiecham się.
- Mam to po tacie - żartuje.
- Przynieść ci coś do jedzenia? - pytam.
- Nie jestem głodna - stwierdza.
- To... Może... - zaczynam myśleć na głos.
- To może idź do domu? - pyta szczerząc się.
- Wypraszasz mnie? - udaję oburzoną.
Wybucha śmiechem. Udało mi się ją rozśmieszyć, chociaż tyle.
- Nie chcę ci zawracać głowy - mówi.
- Jaja sobie robisz. Zostanę tu dopóki Leon nie wróci - mówię przekonana.
- Viola...
- Nie marudź. Zaraz włączymy jakiś film, czy coś. Poplotkujemy, pogadamy, i czas zleci - mówię uśmiechnięta.
- Ty też jesteś uparta. Jak... - myśli - jak koza.
Patrzę na nią i zaczynam się śmiać.
- Koza... Zapamiętam to sobie - grożę jej palcem i ponownie razem wybuchamy śmiechem.


Właśnie skończyłyśmy oglądać film. Był przezabawny! Cały czas się śmiałyśmy!
Najlepsze jest to, że nie znam nawet tytułu tego filmu... Haha, no ale, jak szaleć to szaleć.
- Dobra Vils, mam sprawę. Ważną - mówi.
- No, słucham - uśmiecham się.
- Bo... Rozmawiałam z Leonem - hoho, zapowiada się fajnie - i ustaliliśmy już datę ślubu.
Kolejne ukłucie w sercu. Boże, Violetta, ogarnij się w końcu!
- To... Wspaniale! - mówię.
- No tak, ja też się cieszę - uśmiecha się. - No i mam pytanie...
- Pytaj - mówię uśmiechając się.
- Bo Leon, zapytał się, czy...
- Czy..?
- Czy chciałabyś być moją świadkową - mówi a mnie... Zatyka.
- Leon zapytał?
- Tak, znaczy, zaproponował mi to - prostuje.
- Jja.. Nie wiem, nie chciałabyś wziąć na to miejsce kogoś z rodziny? - pytam lekko zakłopotana.
- Chcę ciebie. Ale jak nie chcesz, zrozumiem - mówi.
Patrzę na nią... 
Zgodzić się, czy się nie zgodzić?

###

Siemkaaa!
Dawno rozdziału nie było, co? 
Okej, dziś króciutko!
Dobranoc misie <3 

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 14 "Emm... Kochanka? "

Rozdział dedykowany jest dla Silaaa
Za chyba najdłuższy komentarz w historii tego bloga


Od mojego spotkania z Juliet minął tydzień. Dziś jest sobota, urodziny Juliet. Cieszę się, że mnie zaprosiła. To idealna okazja do lepszego poznania jej... No i będę mogła obserwować Leona.
Jezu, co ty się tak na jego uwzięłaś, Violka!
Wariuję, na prawdę wariuję. Potrzebuję świeżego powietrza, och, to dobrze mi zrobi.
Wstaję z kanapy, podchodzę do wieszaka i zdejmuję z niego mój płaszcz. Zakładam buty, biorę torebkę i wychodzę zamykając za sobą drzwi.
Siedzę w kawiarnii czekając na kawę, którą zamówiłam. Po chwili kelner przynosi mi moje zamówienia a obok kładzie kawałek szarlotki.
- Przepraszam, ale ja nie zamawiałam ciasta - mówię.
- Na koszt firmy dla naszej stałej klientki - obdarowuję go promiennym uśmiechem. - Smacznego.
- Dziękuję - odpowiadam.
Życie potrafi zaskakiwać... To był bardzo miły gest, od razu poprawił mi się humor. Biorę łyk kawy i odwracam głowę w stronę okna, obok którego siedzę. Mój dobry humor od razu znika, widzę Leona i tą dziewczyną z przed tygodnia. A co jeśli on naprawdę ją zdradza?
Nie, nie mógłby... Prawda? No przecież zaręczyli się, gdyby ją zdradzał nie robiłby tego. Ugh, nie wiem co o tym myśleć. Najpierw widzę jak bardzo są ze sobą blisko, jak się całują a w jego oczach, gdy patrzy na Juliet widzę wielką miłość, a teraz? Chodzi z jakąś panną po mieście pijąc shake'a.
Ale z drugiej strony, po co ja się tym przejmuję? Przecież to nie mój chłopak i nie mój związek... Ale to moja przyjaciółka... Ehh, gubię się już. Muszę przestać o nim myśleć. 


Przed chwilą wróciłam ze spaceru. Po tym jak dostrzegłam przez szybę Leona z tą panną nie widziałam ich już więcej - i dobrze. Dochodzi szesnasta a ja jeszcze nie jestem gotowa na urodziny Juliet. O cholera, muszę jeszcze kupić jej jakiś prezent! Tylko co ja mam jej kupić? 
Nerwowo wyciągam telefon i dzwonię do Ludmi.
- Halo, Viola, po co dzwonisz? - słyszę głos Lu.
- Ludmiła, potrzebuję twojej pomocy - mówię.
- O co chodzi?
- O osiemnastej jest impreza urodzinowa Juliet, a ja nie mam dla niej prezentu - śmieję się nerwowo.
- Ehh, pomogę, tylko powiedz co lubi - wzdycha.
- Myślałam nad jakąś biżuterią - mówię wesoło.
- Załatwione - mówi. - Zaraz u ciebie będę.
- Jestem twoją dłużniczką - mówię wdzięcznie.
- Nie od dzisiaj - śmiejemy się. - Dobra, rób się na bóstwo, zaraz będę.
Rozłącza się. Zadowolona odkładam telefon, taka przyjaciółka to skarb. Kieruję się do łazienki. Napuszczam do wanny wody, rozbieram się i wchodzę do niej. Chodź nie mam zbyt dużo czasu, kąpiel dla odprężenia nie zaszkodzi.


Słyszę dzwonek do drzwi. Szybko wychodzę z sypialni i idę otworzyć drzwi.
- Kurde, Lu, jest w pół do osiemnastej a ty miałaś być przed siedemnastą! - mówię widząc przyjaciółkę.
- Violetta, szukałam czegoś odpowiedniego - mówi wchodząc do środka - no i znalazłam.
Wyciąga z torebki skromną, nie za dużą paczuszkę.
- Co to? - pytam ciekawa.
- Bransoletka - mówi. - Taka - pokazuje mi ulotkę, na której widzę prześliczną złoto-srebrną bransoletkę z czterema zawieszkami.
- Och, Lu, jest śliczna! Dziękuję, Juliet na pewno się ucieszy! - dziękuję jej i przytulam.
- Od tego mnie masz - mówi. - Okej, czas wychodzić.
- Jeszcze raz dziękuję! A kasę oddam ci jutro! - mówię przed tym jak Ludmiła opuszcza mój dom.
Przeglądam się ostatni raz w lustrze, zakładam buty i wychodzę.


Pukam do drzwi domu Juliet. Jestem lekko spóźniona, jest pięć po osiemnastej. Po chwili drzwi otwiera mi moja... Przyjaciółka.
- Hej, Violu! - przytula mnie.
- Hej Juliet, Wszystkiego Najlepszego! - mówię radośnie.
- Dziękuję - odrywamy się od siebie - wejdź - otwiera mi szerzej drzwi.
Posyłam jej uśmiech i wchodzę do domu, w progu zdejmuję buty i zawieszam płaszcz na stojak. Wyjmuję z torebki małe czerwone pudełeczko.
- Proszę, to taki drobiazg - mówię i podaję je jej. - Mam nadzieję, że się spodoba.
- Violetta, nie musiałaś - mówi.
- Ale chciałam - uśmiecham się.
Również obdarowuje mnie uśmiechem i otwiera prezent. 
- Jejku, Viola, dziękuję! - przytula się do mnie. - Cudowna bransoletka! Bardzo mi się podoba!
- Cieszę się - mówię.
- A teraz chodź, czas się zabawić! - ciągnie mnie za rękę do salonu, gdzie jest mnóstwo ludzi! Pewnie znajomi Leona, tak jak mówiła.
Na końcu pokoju dostrzegam tą panienkę, z którą widziałam Leona na mieście. Kurde, nie dam się tak łatwo, dowiem się kto to jest.


Dochodzi dwudziesta-druga a zabawa dopiero się rozkręca.
Wypiłam już trochę, ale pilnuję się, żeby potem nie było takiego przypału jak po sylwestrze... Nie. Stop! O czym ja w ogóle myślę, ughh! Miałam wyrzucić go z głowy, ale nie potrafię! 
Nagle koło mnie pojawia się Juliet.
- Jak się bawisz? - pyta popijając drinka.
- Cudownie, wspaniale - mówię.
- To super - uśmiecha się.
Kątem oka spoglądam na kanapę - obok Leona siedzi ta dziunia. 
- Juliet... A kto to siedzi obok Leona? - pytam korzystając z okazji.
- Ta dziewczyna, tak? - pyta a ja kiwam twierdząco głową. - To Chelsea, kuzynka Leona - mówi.
Otwieram buzię ze zdziwienia. Dopiero, gdy uświadamiam sobie, że zapewne bardzo dziwnie to wygląda ją zamykam.
- Jak to kuzynka?
- No normalnie, a co myślałaś? - pyta jakby to było oczywiste.
- Emm... Kochanka? 
Juliet zaczyna się śmiać, teraz wyszłam na debilkę, głupią debilkę.
- No co ty - śmieje się - Leon i kochanka? - śmieje się.
- Wybacz, głupie to było - udaję roześmianą.
Tak naprawdę to mi jej szkoda, nie wie, że dupek ją zdradził. Ugh, chyba jednak muszę coś zrobić... Ona jest taka szczęśliwa - nieświadoma tego co się wydarzyło. Leon to dureń, mimo iż się zmienił. On musi tego żałować.
Uprzykrzę mu życie.

###
Oto rozdzialik 14
Cały napisany przez Viki ;D
Mam nadzieję, że się podoba  <3 

12 komentarzy = 15 :* 
kocham, Suzzy &Viki