Wybaczcie, że tak długo czekaliście.
- Jeśli nie chcesz, to spoko, znajdę kogoś innego. Po prostu... Bardzo cię polubiłam, i fajnie by było gdybyś się zgodziła - mówi. - Ale nic na siłę.
- Zastanowię się jeszcze, okej?
Na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Jasne, dziękuję - przytula mnie.
Patrzę kontem oka na zegarek.
- Kurcze, jest już dosyć późno - odrywam, się od Juliet. - Wybacz, ale muszę już iść.
- Okej, rozumiem - wzdycha.
- Kiedy Leon wróci? - patrzę na nią zmartwiona.
- Szczerze to nie mam pojęcia, ale zaraz do niego zadzwonię - mówi.
Wyciąga telefon a po chwili przykłada go do ucha.
- Halo, Leon, gdzie jesteś?.. Jeszcze w pracy? Ehh, a kiedy wrócisz?...
Ughh, szkoda mi jej. Jest chora, siedzi sama w domu, a Leon ma ją gdzieś - takie przynajmniej odnoszę wrażenie... Ale przecież on jest święty, i nic złego się nie dzieje.
- Okej, więc czekam, kocham cię - mówi i rozłącza się, po czym odkłada telefon.
Patrzę na nią wyczekująco.
- Leon będzie tu za godzinę, więc spokojnie możesz iść - mówi uśmiechając się łagodnie.
- Dasz sobie radę? - pytam.
- Tak, jasne - mówi. - Dzięki za odwiedziny.
- Nie ma za co - przytulam ją. - Jeszcze jutro do ciebie wpadnę.
- Więc czekam, przyjaciółko - śmiejemy się delikatnie.
Od godziny siedzę w domu, i nie mam co robić... Dochodzi 21. Może zadzwonię do... Chociaż nie. Przecież jest już późno. Ehh, może włączę jakiś film?
Wstaję z kanapy i podchodzę do telewizora, gdy nagle mój telefon zaczyna dzwonić.
Odwracam się i biorę go do ręki, na wyświetlaczu dostrzegam zdjęcie Lu.
Uśmiecham się i odbieram.
- Hej Lusiaaa - przeciągam.
- Hej Vils, musisz mi pomóc! - mówi szybko. - Zbieraj się, za 10 minut widzę cię u mnie w pokoju - mówi.
- Ale... - blondynka nagle rozłącza się.
Emm, okej...
Szybko zakładam buty, bluzę, biorę klucze i telefon, i wychodzę z domu.