-Leon, zajmiesz się jutro Amelią- oznajmiłam siadając na kanapie obok mojego męża. Spojrzał na mnie niezrozumiale- Mam jutro spotkanie z Ludmiłą. Wiesz, że nie widziałyśmy się od dwóch lat. Weź sobie jutro wolne, lub zabierz ją do pracy.
-Nie mogę. Jutro mam ważne spotkanie w firmie.
-Leon, codziennie się nią zajmuję, nie możesz tego raz zrobić?
-Kochanie, przecież mówię, że jutro nie mogę.
-A ta twoja asystentka nie mogła by się nią zająć.
-Violu, przecież mówię- westchnął.
-Ty zawsze masz "Ważne spotkanie"- odpowiedziałam zła.
-Ale dzięki temu mamy pieniądze na życie!- krzyknął, a ja bez słowa wstałam i poszłam do sypialni. Wygodnie położyłam się na naszym łóżku i zaczęłam myśleć o moim życiu. Dlaczego nie może być tak jak kiedyś? Gdy jeszcze nie było Amelii, razem z Leonem byliśmy bardzo blisko. Codziennie robiliśmy coś wspólnie... A teraz? Teraz, mam wrażenie, że jedyne co nas łączy to córka i nazwisko... Gdy się budzę, Leona już nie ma, wraca do domu po nocy i nawet nie rozmawiamy... Czasem się zdarzy, że razem z Amelią obejrzymy dobranockę, ale raczej nie o to mi chodzi...
Obudziłam się koło ósmej, oczywiście Leona już nie było, jak zwykle. Westchnęłam i wstałam. Narzuciłam na siebie szatynowy szlafrok i poszłam do pokoju Amelii, żeby ją obudzić. Patrzałam na nią przez dłuższą chwilę, nie mogę ukryć, że jest bardzo podobna do Leona! Ma po nim taki sam nosek i oczka. Po chwili spojrzała na mnie, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Usiadłam na brzegu łóżka i wzięłam ją na ręce. Poszłam z nią do kuchni i zaczęłam robić dla nas śniadanie.
Ubrałam Amelię w ciepłą kurtkę i razem wyszłyśmy z domu. Delikatny wietrzyk dmuchał na nasze twarze. Spojrzałam przed siebie i się delikatnie uśmiechnęłam... To właśnie tutaj razem z Leonem byliśmy na pierwszej randce, tutaj był nasz pierwszy pocałunek... Mam wrażenie, że podczas pierwszej randki, byliśmy bliżej siebie niż teraz, choć mamy razem dziecko...
Weszłyśmy do kawiarenki obok i od razu zauważyłam siedzącą przy jednym ze stolików Ludmiłę. Uśmiechnęłam się i łapiąc Amelię za rękę poszłyśmy w jej stronę. Mała podbiegła do niej i mocno ją przytuliła, zaśmiałam się i usiadłam na wolnym krześle. Spojrzałam na nie z wielkim uśmiechem...
-Jak ci się układa z Leonem?
-Nie ma co mówić- westchnęłam- Boje się, że nasze małżeństwo się niedługo skończy...
-Daj spokój, nie może być aż tak źle..!
-On na mnie nie zwraca żadnej uwagi... Gdy się budzę, go nie ma, w ciągu dnia, go nie ma, gdy się kładę, najczęściej go nie ma. Nawet nie wiem, czy jest jak śpię... Lu, ja tęsknie za nim...
-Rozmawiałaś z nim o tym?
-Jak mam rozmawiać, gdy jak już jesteśmy razem to ciągle się kłócimy? Mówi, że dzięki swojej pracy mamy za co żyć... Co ja mam mu powiedzieć? Ma rację...
-Nie, nie ma racji! Jesteś jego żoną, powinien zwracać na ciebie uwagę, powinniście wychodzić razem na kolację, do teatru, czy na spacery!
-Ale tak nie jest, Lu. Według niego jest tak, że ja zajmuje się Amelią, gotuję, prasuję, sprzątam, a on zarabia...- westchnęłam- Zastanawiam się tak teraz, czy on mnie w ogóle kocha...
-Kocha, na pewno kocha. Wiesz, że to trudny czas... Mówię ci, porozmawiaj z nim na spokojnie.
-Co ja mam mu powiedzieć?
-To co czujesz, to co mówisz mi, Violu, kochasz go, on kocha ciebie, a jak tak dalej pójdzie, to naprawdę dojdzie do rozwodu... A nie możesz tego zrobić, ani sobie, ani Amelii- mówi poważnie. Wzdycham, ma racje. Nie mogę, nie chcę stracić Leona. Ślubowaliśmy sobie miłość i wierność i wierzę, że mnie nie zdradza. Muszę dziś z nim porozmawiać.
Weszłyśmy w trójkę do domu. Lu nie miała gdzie zanocować, dlatego zaproponowałam jej nocleg u nas. Poszłam z Amelią do łazienki gdzie ją wykąpałam, a następnie położyłam spać. Leona nadal nie było, ale co się dziwić? Dopiero dwudziesta... Poszłam do salonu, gdzie siedziała Lu.
-A Leona nie ma?- zapytała.
-O dwudziestej? Coś ty, to by było święto- pokiwałam zrezygnowana. Westchnęła i mnie przytuliła- Lu.. widzę, że jesteś zmęczona, nie musisz tu siedzieć ze mną.. Jak chcesz to idź się wykąpać, ręcznik jest w szafce nad pralką... Ja poczekam na Leona- powiedziałam po chwili.
-Na pewno?
-Tak, Lu... Ja już jestem przyzwyczajona, ty idź odpocznij, jesteś na pewno zmęczona podróżą.
-Dziękuję- uśmiechnęła się i poszła do łazienki, a ja siedząc na fotelu czekałam na mojego męża.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Po chwili zauważyłam Leona, podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
-Nie śpisz?- zdziwił się.
-Nie, czekałam na ciebie.
-Coś się stało?
-Nie, nic... Chciałam tylko porozmawiać z tobą.
-Mów- usiadł obok mnie.
-Leon... Tęsknie za tobą...
-Nie rozumiem...
-Nie ma cię przy mnie... Nie wychodzimy nigdzie, pomiędzy nami już nic nie ma... Czuję się jak twoja przyjaciółka... Naprawdę nie chcę żeby tak było... Kocham cię i nie chcę cię stracić.
-Co ja mam z tym zrobić?- powiedział, a mnie coś zakuło w sercu... Nie powiedział, że też tęskni, nie powiedział, że coś z tym zrobi...
-Mógłbyś wracać wcześniej z pracy- powiedziałam po chwili.
-I co to da?- spojrzał na mnie.
-Ty naprawdę mnie nie rozumiesz?
-Przecież, mieszkamy razem, śpimy razem..
-Aha i dla ciebie to wystarczy?!- uniosłam delikatnie głos.
-Mówiłem ci już wiele razy, że praca jest bardzo ważna. Wiesz, że gdyby nie ja, nie mięlibyśmy za co żyć.
-Przecież dobrze wiesz, że we wrześniu, gdy Amelia pójdzie do przedszkola, wrócę do pracy.
-Ale na razie nie jesteś w pracy i muszę pracować przez dwanaście godzin, żeby zarobić na rodzinę!
-Czyli uważasz, że to moja wina?!- krzyknęłam zła.
-Gdybyś pracowała, ja nie siedział bym tam przez cały dzień!
-To może powinniśmy się rozwieść!
-Może tak!- krzyknął, a pobiegłam zapłakana do sypialni. Poczułam jak moje serce rozłamuje się na miliony kawałków... Powiedziałam to pod wpływem emocji, ale nigdy nie sądziłam, że mógłby tak powiedzieć... To bolało bardziej, niż jakikolwiek cios.. Spojrzałam na moją obrączkę i zaczęłam powoli ją ściągać.. W tej chwili nienawidziłam go. Zranił mnie jak nikt, nigdy.
Po chwili usłyszałam, że wszedł do pokoju. Po co? Żeby się spakować?
-Violu..- usiadł obok mnie. Spojrzał jak zdejmuję obrączkę, po czym wsunął mi ją z powrotem na palec- Przepraszam. Nie powinienem i nie chciałem tego powiedzieć.
-Naprawdę nie rozumiesz, że ja za tobą tęsknię? Brakuje mi tej bliskości... Pocałunków, przytuleń, czułych słówek... To naprawdę tak wiele?
-Przepraszam... Nie chcę cię stracić... Kocham cię.
-Też ciebie kocham- powiedziałam, a on kciukiem starł moje łzy.
-Nie płacz- szepnął i mnie delikatnie pocałował. Oddałam pocałunek i wtuliłam się w niego. Tak mi tego brakowało. Może teraz będzie się wszystko układać?
-Leon..- szepnęłam.
-Tak?
-Zwolnij się z pracy- powiedziałam po chwili.
-Co?
-Leon...- westchnęłam- Albo ja, albo praca.
-Przecież wiesz, że nie mogę się zwolnić z pracy- powiedział, a ja poczułam jak na moich policzkach spływają łzy. Czyli jednak praca...- Ale obiecuję ci, że będę wracał wcześniej z pracy, zdążymy pójść z Amelią na spacer, a później obejrzeć jakiś film.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- ponownie musnął moje usta- Ale nie płacz- szepnął i starł mi łzy.
-Kocham cię- powiedziałam i się w niego wtuliłam.
-Też cię kocham- szepnął.
~Kilka dni później~
Przez ostatnie kilka dni dużo się zmieniło. Co prawda, Leon nie przyjeżdża, aż tak wcześnie jak bym chciała, jednak ciesze się, że nasza rozmowa zaskutkowała.
-Violetta, możemy porozmawiać?- usłyszałam, głos Leona
-Tak, coś się stało?
-Muszę jechać na delegację...
-Co? Kiedy? Gdzie? Na ile?
-Przepraszam.. To naprawdę nie zależało ode mnie... Mam jechać jutro do Meksyku na...
-Na ile Leon?- zdenerwowałam się.
-Na dwa miesiące...- powiedział, a mi z rąk upadł kubek, który właśnie trzymałam w ręce. Na podłodze była zbita porcelana, lecz w tej chwili mnie to nie obchodziło.
-Zwolnij się z pracy- powiedziałam stanowczo.
-Nie mogę... Ale obiecuję ci, że jak wrócę, zrobię to- chwycił moje dłonie.
-Leon, jak pojedziesz na tą cholerną delegacje, to możesz o mnie zapomnieć!- krzyknęłam. Nie chcę, żeby mnie zostawiał, kocham go. Ale to już dla mnie za dużo! Zaczęło się układać i już się wszystko wali! Nie mam na to siły...
-Violu, jak się uda, to dostanę ponad dwadzieścia tysięcy.
-Leon do cholery mi nie chodzi o pieniądze. Chcę być razem z tobą, chcę zasypiać przy tobie. Na prawdę nie wiesz, że o to chodzi?- krzyknęłam, on tylko wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Czy w moim życiu naprawdę wszystko musi się walić?
-Wszystko okej?- Podeszła do mnie Lu i mnie przytuliła. Ja jedynie kiwnęłam przecząco głową.
-Lu, nic nie jest okej- Powiedziałam i ponownie zalałam się łzami.
-Mów o co chodzi.
-Leon chce wyjechać...
-Co? Gdzie? Violetta o czym ty mówisz?
-Ma pojechać niby na delegację do Meksyku...- zacięłam się- Na dwa miesiące...
-Co? Co mu powiedziałaś?
-Że jeżeli pojedzie, to może o mnie zapomnieć.
-A co on na to?
-Wyszedł trzaskając drzwiami... Lu.. Ja go naprawdę kocham, nie chcę go stracić...
-Nie stracisz go...- pocieszała mnie.
-Nie mów tak, bo sama w to nie wierzysz... Czuję, że nasze małżeństwo się własnie rozpada...
-Ale to, że macie kryzys, nie znaczy, że zakończy się rozwodem.
-Lu, ale tu nawet nie chodzi o delegację... Czuję, że już mu na mnie nie zależy.
-Violetta, wiesz, że on cię kocha. Mógłby za tobą skoczyć w ogień.
-Kiedyś mógł. Teraz to firma go potrzebuje... Jak widzisz ja i Amelia jesteśmy na drugim miejscu...
-Nie mów tak! Napędzasz w sobie złe myśli, zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
-Dobrze? Lu, ty wiesz co znaczy mieć męża i nie uprawiać seksu od trzech lat?
-Trzech?
-Właśnie...- westchnęłam- I sądzę, że mu to nawet nie przeszkadza... Może, nie spełniałam jego oczekiwań? Albo po prostu już mu się nie podobam i jest ze mną z przyzwyczajenia?
-A może on naprawdę chcę zarobić te pieniądze, co?
-Nie sądzę...- westchnęłam- Ale nie ważne. Leon niedługo wyjedzie, będę miała dużo czasu na przemyślenia, teraz nie chcę tracić czasu, w końcu jutro już wyjeżdżasz.
-Proszę, nie bądź zła- szepnął.
-Jak mam się nie gniewać? Zostawiasz mnie i Amelie... Dziwie się sobie, że w ogóle się z tobą żegnam... Ale robię to dlatego, że mimo wszystko wierzę w nas. Wierzę, że jak wrócisz, to wszystko się ułoży.
-Będzie dobrze, obiecuję. Tylko się nie gniewaj- przytulił mnie. Przymknęłam delikatnie oczy, wiedząc, że będzie mi tego bardzo brakować.
-Trzymam cię za słowo- szepnęłam.
-Będę tęsknił- powiedział patrząc mi w oczy.
-Ja też. Bardzo- musnął czule moje usta.
-Kocham cię, najmocniej na świecie- ponownie musnął moje usta- Obiecaj mi, że jak coś będzie się dziać, to będziesz dzwonić...
-Obiecuję- szepnęłam, a na moim policzku pojawiła się łza. On wyjeżdża... Mam wrażenie, jakbym już go miała więcej nie zobaczyć, a to przecież tylko dwa miesiące... Tylko...- Nie płacz- starł moje łzy. Będzie dobrze- Po chwili do pokoju weszła Amelia. Uśmiechnęłam się, a Leon wziął ją na ręce.
-Będę tęsknić- powiedział bawiąc się z małą.
-My też będziemy tęsknić- powiedziałam cicho i ponownie poczułam jak spływają mi łzy. Po chwili Amelka podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła. Zaśmiałam się i spojrzałam na Leona.
-Idź już, bo spóźnisz się na samolot- powiedziałam cicho.
-Kocham Was- spojrzał na nas i po kolei przytulił.
-Dzwoń, codziennie- poprosiłam- Chcę Cię codziennie słyszeć...
-Codziennie- uśmiechnął się, po czym wyszedł z domu.
Po raz kolejny obudziłam się z myślą, że Leona nie ma przy mnie. Westchnęłam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jakąś bluzę Leona i przytuliłam ją do siebie zaciągając się przy tym zapachem jego perfum.
-Brakuję mi ciebie- szepnęłam.
Założyłam na siebie jego bluzę i poszłam do kuchni szykować śniadanie dla mnie i Amelki. Spojrzałam na zegarek, 10.18. Nieźle pospałam. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być? Poszłam otworzyć drzwi, a tam zauważyłam...
-Leon?- szepnęłam i rzuciłam mu się na szyję- Co tu robisz?
-Wróciłem wcześniej... Tęskniłem- powiedział i mnie namiętnie pocałował- Nie chcę Was stracić.. Kocham Was- szepnął i zahaczył moje włosy za ucho.
-Też cię kocham- powiedziałam szczęśliwa- Nawet nie wiesz, jak się cieszę- spojrzałam w jego oczy i pocałowałam. Oddał pocałunek, dołączając do niego nasze języki.
-Wiesz.. Przemyślałem to wszystko i dopiero tam zdałem sobie sprawę, jak cholernie cię kocham i jak cię zaniedbywałem... Chciałem dla Was jak najlepiej, dlatego ciągle byłem w pracy... Ale teraz wiem, że tak nie może być... Nie chcę się z tobą kłócić... Nawet nie wiesz jak ciężko było mi zasnąć wiedząc, że nie ma cię przy mnie...
-Czyli teraz wszystko będzie inaczej?- uśmiechnęłam się.
-A zaczniemy to, jadąc na dwa tygodnie do Rzymu- powiedział i obkręcił mnie dookoła siebie.
-Na prawdę?- spojrzałam w jego oczy.
-Tak. Może się już pani pakować, pani Verdas- uśmiechnął się, a ja bez zastanowienia ponownie wbiłam się w jego usta.
***
Właśnie wchodzimy do pokoju w hotelu. Jest tu naprawdę pięknie! Jesteśmy w Rzymie dopiero z dwie godziny, a ja już zdążyłam pokochać to miasto!
Wyszłam z łazienki i położyłam się wygodnie obok Leosia na łóżku.
-Nawet nie wiesz, jak miło mi będzie zasnąć wtulona w ciebie- szepnęłam.
-Kocham cię- szepnął i mnie delikatnie pocałował- I też tęskniłem.
-Czemu mi to teraz mówisz?
-Bo nadal mam w głowie naszą kłótnie, gdy mówiłaś o tym, że nie spędzamy ze sobą czasu. A później jeszcze... Słyszałem twoją rozmowę z Ludmiłą... Nie sądziłem, że na prawdę tak myślisz..
-Nie, Leon, jaa.
-Nie tłumacz się. To ja zawiniłem- powiedział, a ja się jeszcze bardziej w niego wtuliłam.
-Ale już tak nie myślę- powiedziałam cicho i położyłam dłoń na jego torsie.
-Wiem kochanie- szepnął i zaczął całować mnie po szyi. Cicho mruczałam, dając mu znam, że to co robi, sprawia mi przyjemność- Tęskniłem za tym- szepnął, a ja się uśmiechnęłam.
-Ja też- pocałowałam go. Jego dłoń zeszła na mój brzuch i zaczął podwijać mi koszulkę do góry, a następnie całować mój brzuch. Po kilku minutach jego pocałunki doszły do moich piersi, a ja zaczęłam się coraz bardziej podniecać.
-Leon, jesteśmy w hotelu- szepnęłam.
-Trudno. W tej chwili to zabawiam się z moją żoną- powiedział i delikatnie musnął moje usta. Zaczęłam podciągać jego koszulkę w tej chwili mnie nic nie obchodziło. Liczyło się tylko to, że pomiędzy nami znów jest ta wspaniała bliskość. Po kilkunastu minutach oboje byliśmy nadzy- Gotowa?- zapytał. Ja kiwnęłam głową na tak, a już po chwili poczułam go w sobie. Cicho syknęłam z bólu. On dla otuchy pocałował mnie delikatnie. Uśmiechnęłam się na znak, że może kontynuować. Ponownie wykonał ruch biodrami, a ja znów poczułam ten ból, jednak tym razem trochę mniejszy. Tak za tym tęskniłam! Po kilku minutach, jego ruchy były płynne, a ja wręcz rozpływałam się z rozkoszy. Przez ten czas zdążyłam zapomnieć, jak on potrafi mnie zrelaksować. Ja co chwilę łączyłam nasze usta w namiętnych pocałunkach. Cieszyłam się naszą bliskością, jak chyba nigdy.
Po kilku godzinach, zakończyliśmy naszą zabawę i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
***
Siedzę w łazience i płaczę. Moje obawy się sprawdziły. Jestem w ciąży. Nie chcę tego. Boje się, że gdy na świat przyjdzie kolejne dziecko, ja i Leon znów się od siebie oddalimy! Nie chcę burzyć tego, co dopiero wybudowaliśmy. Rozwiązanie jest tylko jedno... Muszę kupić leki na poronienie...
Czym prędzej wyszłam z domu do najbliższej apteki, tam kupiłam odpowiednie leki i wróciłam do domu.
Wzięłam szklankę z wodą i jedną tabletkę.
-Przepraszam- powiedziałam i położyłam rękę na brzuchu.
-Violetta, nie rób tego- usłyszałam przestraszony głos Leona. Co on tu robi? Odwróciłam się w jego stronę, a on szybko podbiegł do mnie- Proszę, powiedz, że nie połknęłaś tego- powiedział ze łzami w oczach. Ja tylko pokazałam mu, że mam tabletkę w ręce- Nie zabijaj naszego dziecko- szepnął- Nie możesz, nie pozwolę ci na to. Wiem, było ciężko, ale to się już nie powtórzy. Zobaczysz, razem przetrwamy wszystko, tylko nie zabijaj go.
-Skąd wiedziałeś?- spytałam po chwili.
-Wróciłem wcześniej z pracy i zauważyłem na wannie test ciążowy. Nie rób tego - powtórzył, a ja oddałam mu do rąk tą tabletkę i całe opakowanie tych tabletek- Kocham cię.
-Też cię kocham- szepnęłam.
-Ciebie też- powiedział do mojego brzucha, po czym je pocałował.
KONIEC!
Part, który napisałam już dawno, ale nie chciałam go publikować :D
Mam nadzieję, że wam się podoba :*
Buziaaaaki!
Suzzy :*
-Leon, codziennie się nią zajmuję, nie możesz tego raz zrobić?
-Kochanie, przecież mówię, że jutro nie mogę.
-A ta twoja asystentka nie mogła by się nią zająć.
-Violu, przecież mówię- westchnął.
-Ty zawsze masz "Ważne spotkanie"- odpowiedziałam zła.
-Ale dzięki temu mamy pieniądze na życie!- krzyknął, a ja bez słowa wstałam i poszłam do sypialni. Wygodnie położyłam się na naszym łóżku i zaczęłam myśleć o moim życiu. Dlaczego nie może być tak jak kiedyś? Gdy jeszcze nie było Amelii, razem z Leonem byliśmy bardzo blisko. Codziennie robiliśmy coś wspólnie... A teraz? Teraz, mam wrażenie, że jedyne co nas łączy to córka i nazwisko... Gdy się budzę, Leona już nie ma, wraca do domu po nocy i nawet nie rozmawiamy... Czasem się zdarzy, że razem z Amelią obejrzymy dobranockę, ale raczej nie o to mi chodzi...
Obudziłam się koło ósmej, oczywiście Leona już nie było, jak zwykle. Westchnęłam i wstałam. Narzuciłam na siebie szatynowy szlafrok i poszłam do pokoju Amelii, żeby ją obudzić. Patrzałam na nią przez dłuższą chwilę, nie mogę ukryć, że jest bardzo podobna do Leona! Ma po nim taki sam nosek i oczka. Po chwili spojrzała na mnie, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Usiadłam na brzegu łóżka i wzięłam ją na ręce. Poszłam z nią do kuchni i zaczęłam robić dla nas śniadanie.
Ubrałam Amelię w ciepłą kurtkę i razem wyszłyśmy z domu. Delikatny wietrzyk dmuchał na nasze twarze. Spojrzałam przed siebie i się delikatnie uśmiechnęłam... To właśnie tutaj razem z Leonem byliśmy na pierwszej randce, tutaj był nasz pierwszy pocałunek... Mam wrażenie, że podczas pierwszej randki, byliśmy bliżej siebie niż teraz, choć mamy razem dziecko...
Weszłyśmy do kawiarenki obok i od razu zauważyłam siedzącą przy jednym ze stolików Ludmiłę. Uśmiechnęłam się i łapiąc Amelię za rękę poszłyśmy w jej stronę. Mała podbiegła do niej i mocno ją przytuliła, zaśmiałam się i usiadłam na wolnym krześle. Spojrzałam na nie z wielkim uśmiechem...
-Jak ci się układa z Leonem?
-Nie ma co mówić- westchnęłam- Boje się, że nasze małżeństwo się niedługo skończy...
-Daj spokój, nie może być aż tak źle..!
-On na mnie nie zwraca żadnej uwagi... Gdy się budzę, go nie ma, w ciągu dnia, go nie ma, gdy się kładę, najczęściej go nie ma. Nawet nie wiem, czy jest jak śpię... Lu, ja tęsknie za nim...
-Rozmawiałaś z nim o tym?
-Jak mam rozmawiać, gdy jak już jesteśmy razem to ciągle się kłócimy? Mówi, że dzięki swojej pracy mamy za co żyć... Co ja mam mu powiedzieć? Ma rację...
-Nie, nie ma racji! Jesteś jego żoną, powinien zwracać na ciebie uwagę, powinniście wychodzić razem na kolację, do teatru, czy na spacery!
-Ale tak nie jest, Lu. Według niego jest tak, że ja zajmuje się Amelią, gotuję, prasuję, sprzątam, a on zarabia...- westchnęłam- Zastanawiam się tak teraz, czy on mnie w ogóle kocha...
-Kocha, na pewno kocha. Wiesz, że to trudny czas... Mówię ci, porozmawiaj z nim na spokojnie.
-Co ja mam mu powiedzieć?
-To co czujesz, to co mówisz mi, Violu, kochasz go, on kocha ciebie, a jak tak dalej pójdzie, to naprawdę dojdzie do rozwodu... A nie możesz tego zrobić, ani sobie, ani Amelii- mówi poważnie. Wzdycham, ma racje. Nie mogę, nie chcę stracić Leona. Ślubowaliśmy sobie miłość i wierność i wierzę, że mnie nie zdradza. Muszę dziś z nim porozmawiać.
Weszłyśmy w trójkę do domu. Lu nie miała gdzie zanocować, dlatego zaproponowałam jej nocleg u nas. Poszłam z Amelią do łazienki gdzie ją wykąpałam, a następnie położyłam spać. Leona nadal nie było, ale co się dziwić? Dopiero dwudziesta... Poszłam do salonu, gdzie siedziała Lu.
-A Leona nie ma?- zapytała.
-O dwudziestej? Coś ty, to by było święto- pokiwałam zrezygnowana. Westchnęła i mnie przytuliła- Lu.. widzę, że jesteś zmęczona, nie musisz tu siedzieć ze mną.. Jak chcesz to idź się wykąpać, ręcznik jest w szafce nad pralką... Ja poczekam na Leona- powiedziałam po chwili.
-Na pewno?
-Tak, Lu... Ja już jestem przyzwyczajona, ty idź odpocznij, jesteś na pewno zmęczona podróżą.
-Dziękuję- uśmiechnęła się i poszła do łazienki, a ja siedząc na fotelu czekałam na mojego męża.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Po chwili zauważyłam Leona, podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
-Nie śpisz?- zdziwił się.
-Nie, czekałam na ciebie.
-Coś się stało?
-Nie, nic... Chciałam tylko porozmawiać z tobą.
-Mów- usiadł obok mnie.
-Leon... Tęsknie za tobą...
-Nie rozumiem...
-Nie ma cię przy mnie... Nie wychodzimy nigdzie, pomiędzy nami już nic nie ma... Czuję się jak twoja przyjaciółka... Naprawdę nie chcę żeby tak było... Kocham cię i nie chcę cię stracić.
-Co ja mam z tym zrobić?- powiedział, a mnie coś zakuło w sercu... Nie powiedział, że też tęskni, nie powiedział, że coś z tym zrobi...
-Mógłbyś wracać wcześniej z pracy- powiedziałam po chwili.
-I co to da?- spojrzał na mnie.
-Ty naprawdę mnie nie rozumiesz?
-Przecież, mieszkamy razem, śpimy razem..
-Aha i dla ciebie to wystarczy?!- uniosłam delikatnie głos.
-Mówiłem ci już wiele razy, że praca jest bardzo ważna. Wiesz, że gdyby nie ja, nie mięlibyśmy za co żyć.
-Przecież dobrze wiesz, że we wrześniu, gdy Amelia pójdzie do przedszkola, wrócę do pracy.
-Ale na razie nie jesteś w pracy i muszę pracować przez dwanaście godzin, żeby zarobić na rodzinę!
-Czyli uważasz, że to moja wina?!- krzyknęłam zła.
-Gdybyś pracowała, ja nie siedział bym tam przez cały dzień!
-To może powinniśmy się rozwieść!
-Może tak!- krzyknął, a pobiegłam zapłakana do sypialni. Poczułam jak moje serce rozłamuje się na miliony kawałków... Powiedziałam to pod wpływem emocji, ale nigdy nie sądziłam, że mógłby tak powiedzieć... To bolało bardziej, niż jakikolwiek cios.. Spojrzałam na moją obrączkę i zaczęłam powoli ją ściągać.. W tej chwili nienawidziłam go. Zranił mnie jak nikt, nigdy.
Po chwili usłyszałam, że wszedł do pokoju. Po co? Żeby się spakować?
-Violu..- usiadł obok mnie. Spojrzał jak zdejmuję obrączkę, po czym wsunął mi ją z powrotem na palec- Przepraszam. Nie powinienem i nie chciałem tego powiedzieć.
-Naprawdę nie rozumiesz, że ja za tobą tęsknię? Brakuje mi tej bliskości... Pocałunków, przytuleń, czułych słówek... To naprawdę tak wiele?
-Przepraszam... Nie chcę cię stracić... Kocham cię.
-Też ciebie kocham- powiedziałam, a on kciukiem starł moje łzy.
-Nie płacz- szepnął i mnie delikatnie pocałował. Oddałam pocałunek i wtuliłam się w niego. Tak mi tego brakowało. Może teraz będzie się wszystko układać?
-Leon..- szepnęłam.
-Tak?
-Zwolnij się z pracy- powiedziałam po chwili.
-Co?
-Leon...- westchnęłam- Albo ja, albo praca.
-Przecież wiesz, że nie mogę się zwolnić z pracy- powiedział, a ja poczułam jak na moich policzkach spływają łzy. Czyli jednak praca...- Ale obiecuję ci, że będę wracał wcześniej z pracy, zdążymy pójść z Amelią na spacer, a później obejrzeć jakiś film.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- ponownie musnął moje usta- Ale nie płacz- szepnął i starł mi łzy.
-Kocham cię- powiedziałam i się w niego wtuliłam.
-Też cię kocham- szepnął.
~Kilka dni później~
Przez ostatnie kilka dni dużo się zmieniło. Co prawda, Leon nie przyjeżdża, aż tak wcześnie jak bym chciała, jednak ciesze się, że nasza rozmowa zaskutkowała.
-Violetta, możemy porozmawiać?- usłyszałam, głos Leona
-Tak, coś się stało?
-Muszę jechać na delegację...
-Co? Kiedy? Gdzie? Na ile?
-Przepraszam.. To naprawdę nie zależało ode mnie... Mam jechać jutro do Meksyku na...
-Na ile Leon?- zdenerwowałam się.
-Na dwa miesiące...- powiedział, a mi z rąk upadł kubek, który właśnie trzymałam w ręce. Na podłodze była zbita porcelana, lecz w tej chwili mnie to nie obchodziło.
-Zwolnij się z pracy- powiedziałam stanowczo.
-Nie mogę... Ale obiecuję ci, że jak wrócę, zrobię to- chwycił moje dłonie.
-Leon, jak pojedziesz na tą cholerną delegacje, to możesz o mnie zapomnieć!- krzyknęłam. Nie chcę, żeby mnie zostawiał, kocham go. Ale to już dla mnie za dużo! Zaczęło się układać i już się wszystko wali! Nie mam na to siły...
-Violu, jak się uda, to dostanę ponad dwadzieścia tysięcy.
-Leon do cholery mi nie chodzi o pieniądze. Chcę być razem z tobą, chcę zasypiać przy tobie. Na prawdę nie wiesz, że o to chodzi?- krzyknęłam, on tylko wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Czy w moim życiu naprawdę wszystko musi się walić?
-Wszystko okej?- Podeszła do mnie Lu i mnie przytuliła. Ja jedynie kiwnęłam przecząco głową.
-Lu, nic nie jest okej- Powiedziałam i ponownie zalałam się łzami.
-Mów o co chodzi.
-Leon chce wyjechać...
-Co? Gdzie? Violetta o czym ty mówisz?
-Ma pojechać niby na delegację do Meksyku...- zacięłam się- Na dwa miesiące...
-Co? Co mu powiedziałaś?
-Że jeżeli pojedzie, to może o mnie zapomnieć.
-A co on na to?
-Wyszedł trzaskając drzwiami... Lu.. Ja go naprawdę kocham, nie chcę go stracić...
-Nie stracisz go...- pocieszała mnie.
-Nie mów tak, bo sama w to nie wierzysz... Czuję, że nasze małżeństwo się własnie rozpada...
-Ale to, że macie kryzys, nie znaczy, że zakończy się rozwodem.
-Lu, ale tu nawet nie chodzi o delegację... Czuję, że już mu na mnie nie zależy.
-Violetta, wiesz, że on cię kocha. Mógłby za tobą skoczyć w ogień.
-Kiedyś mógł. Teraz to firma go potrzebuje... Jak widzisz ja i Amelia jesteśmy na drugim miejscu...
-Nie mów tak! Napędzasz w sobie złe myśli, zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
-Dobrze? Lu, ty wiesz co znaczy mieć męża i nie uprawiać seksu od trzech lat?
-Trzech?
-Właśnie...- westchnęłam- I sądzę, że mu to nawet nie przeszkadza... Może, nie spełniałam jego oczekiwań? Albo po prostu już mu się nie podobam i jest ze mną z przyzwyczajenia?
-A może on naprawdę chcę zarobić te pieniądze, co?
-Nie sądzę...- westchnęłam- Ale nie ważne. Leon niedługo wyjedzie, będę miała dużo czasu na przemyślenia, teraz nie chcę tracić czasu, w końcu jutro już wyjeżdżasz.
-Proszę, nie bądź zła- szepnął.
-Jak mam się nie gniewać? Zostawiasz mnie i Amelie... Dziwie się sobie, że w ogóle się z tobą żegnam... Ale robię to dlatego, że mimo wszystko wierzę w nas. Wierzę, że jak wrócisz, to wszystko się ułoży.
-Będzie dobrze, obiecuję. Tylko się nie gniewaj- przytulił mnie. Przymknęłam delikatnie oczy, wiedząc, że będzie mi tego bardzo brakować.
-Trzymam cię za słowo- szepnęłam.
-Będę tęsknił- powiedział patrząc mi w oczy.
-Ja też. Bardzo- musnął czule moje usta.
-Kocham cię, najmocniej na świecie- ponownie musnął moje usta- Obiecaj mi, że jak coś będzie się dziać, to będziesz dzwonić...
-Obiecuję- szepnęłam, a na moim policzku pojawiła się łza. On wyjeżdża... Mam wrażenie, jakbym już go miała więcej nie zobaczyć, a to przecież tylko dwa miesiące... Tylko...- Nie płacz- starł moje łzy. Będzie dobrze- Po chwili do pokoju weszła Amelia. Uśmiechnęłam się, a Leon wziął ją na ręce.
-Będę tęsknić- powiedział bawiąc się z małą.
-My też będziemy tęsknić- powiedziałam cicho i ponownie poczułam jak spływają mi łzy. Po chwili Amelka podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła. Zaśmiałam się i spojrzałam na Leona.
-Idź już, bo spóźnisz się na samolot- powiedziałam cicho.
-Kocham Was- spojrzał na nas i po kolei przytulił.
-Dzwoń, codziennie- poprosiłam- Chcę Cię codziennie słyszeć...
-Codziennie- uśmiechnął się, po czym wyszedł z domu.
Po raz kolejny obudziłam się z myślą, że Leona nie ma przy mnie. Westchnęłam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jakąś bluzę Leona i przytuliłam ją do siebie zaciągając się przy tym zapachem jego perfum.
-Brakuję mi ciebie- szepnęłam.
Założyłam na siebie jego bluzę i poszłam do kuchni szykować śniadanie dla mnie i Amelki. Spojrzałam na zegarek, 10.18. Nieźle pospałam. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być? Poszłam otworzyć drzwi, a tam zauważyłam...
-Leon?- szepnęłam i rzuciłam mu się na szyję- Co tu robisz?
-Wróciłem wcześniej... Tęskniłem- powiedział i mnie namiętnie pocałował- Nie chcę Was stracić.. Kocham Was- szepnął i zahaczył moje włosy za ucho.
-Też cię kocham- powiedziałam szczęśliwa- Nawet nie wiesz, jak się cieszę- spojrzałam w jego oczy i pocałowałam. Oddał pocałunek, dołączając do niego nasze języki.
-Wiesz.. Przemyślałem to wszystko i dopiero tam zdałem sobie sprawę, jak cholernie cię kocham i jak cię zaniedbywałem... Chciałem dla Was jak najlepiej, dlatego ciągle byłem w pracy... Ale teraz wiem, że tak nie może być... Nie chcę się z tobą kłócić... Nawet nie wiesz jak ciężko było mi zasnąć wiedząc, że nie ma cię przy mnie...
-Czyli teraz wszystko będzie inaczej?- uśmiechnęłam się.
-A zaczniemy to, jadąc na dwa tygodnie do Rzymu- powiedział i obkręcił mnie dookoła siebie.
-Na prawdę?- spojrzałam w jego oczy.
-Tak. Może się już pani pakować, pani Verdas- uśmiechnął się, a ja bez zastanowienia ponownie wbiłam się w jego usta.
***
Właśnie wchodzimy do pokoju w hotelu. Jest tu naprawdę pięknie! Jesteśmy w Rzymie dopiero z dwie godziny, a ja już zdążyłam pokochać to miasto!
Wyszłam z łazienki i położyłam się wygodnie obok Leosia na łóżku.
-Nawet nie wiesz, jak miło mi będzie zasnąć wtulona w ciebie- szepnęłam.
-Kocham cię- szepnął i mnie delikatnie pocałował- I też tęskniłem.
-Czemu mi to teraz mówisz?
-Bo nadal mam w głowie naszą kłótnie, gdy mówiłaś o tym, że nie spędzamy ze sobą czasu. A później jeszcze... Słyszałem twoją rozmowę z Ludmiłą... Nie sądziłem, że na prawdę tak myślisz..
-Nie, Leon, jaa.
-Nie tłumacz się. To ja zawiniłem- powiedział, a ja się jeszcze bardziej w niego wtuliłam.
-Ale już tak nie myślę- powiedziałam cicho i położyłam dłoń na jego torsie.
-Wiem kochanie- szepnął i zaczął całować mnie po szyi. Cicho mruczałam, dając mu znam, że to co robi, sprawia mi przyjemność- Tęskniłem za tym- szepnął, a ja się uśmiechnęłam.
-Ja też- pocałowałam go. Jego dłoń zeszła na mój brzuch i zaczął podwijać mi koszulkę do góry, a następnie całować mój brzuch. Po kilku minutach jego pocałunki doszły do moich piersi, a ja zaczęłam się coraz bardziej podniecać.
-Leon, jesteśmy w hotelu- szepnęłam.
-Trudno. W tej chwili to zabawiam się z moją żoną- powiedział i delikatnie musnął moje usta. Zaczęłam podciągać jego koszulkę w tej chwili mnie nic nie obchodziło. Liczyło się tylko to, że pomiędzy nami znów jest ta wspaniała bliskość. Po kilkunastu minutach oboje byliśmy nadzy- Gotowa?- zapytał. Ja kiwnęłam głową na tak, a już po chwili poczułam go w sobie. Cicho syknęłam z bólu. On dla otuchy pocałował mnie delikatnie. Uśmiechnęłam się na znak, że może kontynuować. Ponownie wykonał ruch biodrami, a ja znów poczułam ten ból, jednak tym razem trochę mniejszy. Tak za tym tęskniłam! Po kilku minutach, jego ruchy były płynne, a ja wręcz rozpływałam się z rozkoszy. Przez ten czas zdążyłam zapomnieć, jak on potrafi mnie zrelaksować. Ja co chwilę łączyłam nasze usta w namiętnych pocałunkach. Cieszyłam się naszą bliskością, jak chyba nigdy.
Po kilku godzinach, zakończyliśmy naszą zabawę i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
***
Siedzę w łazience i płaczę. Moje obawy się sprawdziły. Jestem w ciąży. Nie chcę tego. Boje się, że gdy na świat przyjdzie kolejne dziecko, ja i Leon znów się od siebie oddalimy! Nie chcę burzyć tego, co dopiero wybudowaliśmy. Rozwiązanie jest tylko jedno... Muszę kupić leki na poronienie...
Czym prędzej wyszłam z domu do najbliższej apteki, tam kupiłam odpowiednie leki i wróciłam do domu.
Wzięłam szklankę z wodą i jedną tabletkę.
-Przepraszam- powiedziałam i położyłam rękę na brzuchu.
-Violetta, nie rób tego- usłyszałam przestraszony głos Leona. Co on tu robi? Odwróciłam się w jego stronę, a on szybko podbiegł do mnie- Proszę, powiedz, że nie połknęłaś tego- powiedział ze łzami w oczach. Ja tylko pokazałam mu, że mam tabletkę w ręce- Nie zabijaj naszego dziecko- szepnął- Nie możesz, nie pozwolę ci na to. Wiem, było ciężko, ale to się już nie powtórzy. Zobaczysz, razem przetrwamy wszystko, tylko nie zabijaj go.
-Skąd wiedziałeś?- spytałam po chwili.
-Wróciłem wcześniej z pracy i zauważyłem na wannie test ciążowy. Nie rób tego - powtórzył, a ja oddałam mu do rąk tą tabletkę i całe opakowanie tych tabletek- Kocham cię.
-Też cię kocham- szepnęłam.
-Ciebie też- powiedział do mojego brzucha, po czym je pocałował.
KONIEC!
Part, który napisałam już dawno, ale nie chciałam go publikować :D
Mam nadzieję, że wam się podoba :*
Buziaaaaki!
Suzzy :*
Cudowny. Poprosze wiecej takich partow. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńo kurna !
OdpowiedzUsuńZaraz wrócę jeśli nietoperki mnie nie zjedzą XD
* Tak, bo nietoperze dniem, tak :'D*
No hłej. Jak eidzisz jestem żywa. Nietoperki mnie nie zjadły. Cieszę sie że jestem w śród żywych ^-----^
UsuńMatko. ♡_____♡
Jak mogłaś ukrywać coś takiego?! Nie rozumiem. Coś takiego pięknego i niesamowitego. Śliczne to to. Na prawdę brak mi jakichkolwiek słów. Jedno słowo, które mi się teraz mam w móźgu to: GENIALNY. W życiu. Poprawka. W całym moim życiu nie czytałam czegoś tak wspaniałego i tak niewyobrażalnie dobrego. Jakby to była niespodzianka. Każdy twój part jak zarówno rozdział są ponad gwiazdy. Co prawda popłakałam się xD po pierwszych 5 zdaniach byłam tak oczarowana, że aż tak troszkę łez poleciało. Czytając dalej miałam wiele pytań, ale jedno i podstawowe brzmiało : " Jak to się skończy? " Wreszcie doczekałam się końca. Oczywiście chciałabym jeszcze raz. Po przeczytaniu kolejnej linijki byłam coraz bardziej nie pewna happy endu :/ ale jednak wszystko się dobrze skończyło, co cieszy moją dusze.
No po prostu śliczny.
Genialny part od genialnej autorki, więc co się dziwić? :D
Viola nie zabiła swojego jeszcze nienarodzinego dziecka z czego się bardzo ciesze. Leon przejrzał wreszcie na oczy i już traktuje Viole jak należy. ^^ ja wiem co sie zadziało! XD PRZYJAZD LUŚKI WSZYSTKO NAPRAWIŁ! Gdyby nie jej liczne rozmowy z Vilu ona by pewnie z Leosiem nie pogadała ani nic. To wsystko dzięki Lu. ^^ Leon podsłuchał rozmowe Luśki i Vilu ! *-* czyli to wszystko Luśka! *-* jej przyjazd to najlepsze co ich mogło sptkać xD wcale to nie przez nowe podejście Violi i Lajonka, wcale xD To rozmowy z Luśką im pomogły. Lu cudotwórczyni! ^^
Następnym razem Suzz nie zwlekaj z dodaniem tak genialnych partów, bo ja w obłęd wpadnę. ;*
Bla, bla, bla
☆
Jezuuuu!
OdpowiedzUsuńSzczerze to już nie wiem czy tylko ja mam takie słabe emocje czy to ten One Part.
Czytając go zdążyłam się rozpłakać z 6 razy .
Piszesz wspaniale
Oddaj mi trochę talentu!
Błagam !
Jest piękny .
Pierwszy One Part przy którym się rozpłakałam.
Tak świetnie jest napisany
Bóg wiedział komu dać taki ogromny talent
Najpierw myślałam ,że się rozwiodą później ,że będzie okey
Jego wyjazd myślałam ,że zrujnuje wszystko a tutaj takie szczęśliwe zakończenie
Brak mi słów
Życzę weny
Pozdrawiam i pamiętaj ,że może nie komentuje to czytam wszystko co się znajduje na tym blogu
Nieraz nawet po 5 razy
~~Ewa
Zajebisty... Popłakałam się...
OdpowiedzUsuńChcę takich partów więcej...
~Kasia B.
Moje :**
OdpowiedzUsuńOne Shot Genialny :)
OdpowiedzUsuńChciałabym ogłosić że na czas nieokreślony robie sobie wakacje ale oczywiscie będe od czasu do czasu komentować a czytać na pewno :)
Kocham Rossy dawna Tini Blanco :**
Piękny Os *.*
OdpowiedzUsuńPłakałam, jak ona chciała zabić ich dziecko
Wyświetlilo mi się, że piszesz notkę, o zawieszeniu bloga :(
Nie rób tego :((
Kazdy świetny blog jest teraz zawieszony :(
Nie rób tego także ty :(
Czekam na rozdział :/
Matko, świetny!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie chciała go publikować. To byłaby Wielka strata dla nas czytelników. To naprawdę przepiękna, wzruszająca historia 💜
OdpowiedzUsuń