Rozdział dedykowany Ewie Naxi
Siedzę na korytarzu razem z Leonem przed salą Juliet. Nie wiemy co z nią, lekarze i pielęgniarki kręcą się w te i we wte, ale nikt nie raczy nas poinformować co z blondynką. Widzę po Leonie, że się o denerwuje. Jego ręce cały czas uderzają o metalową część krzesła, unika mojego spojrzenia, a jego oddech jest nierówny.
- Będzie dobrze - Mówię, aby on choć trochę się uspokoił. Kładę dłoń na jego ramieniu, a on na mnie spogląda.
- Będzie dobrze - Mówię, aby on choć trochę się uspokoił. Kładę dłoń na jego ramieniu, a on na mnie spogląda.
- To wszystko przeze mnie - Zaczyna po chwili.
- Obwinianie się o to, to najgorsze co możesz teraz robić - przerywam mu.
- Ja tylko stwierdzam fakty - wzdycha - Mogłem się nią zajmować, być przy niej, nie doszło by do tego.
- Przestań - Patrzy na mnie więc kontynuuję - Nie mów i nie myśl tak... Czasu i tak nie cofniesz, poza tym nikt nam nie powiedział, że jej stan jest poważny, może to tylko przemęczenie, była osłabiona i wszystko będzie dobrze... Bądź dobrej myśli - pocieszam go.
- Przestań - Patrzy na mnie więc kontynuuję - Nie mów i nie myśl tak... Czasu i tak nie cofniesz, poza tym nikt nam nie powiedział, że jej stan jest poważny, może to tylko przemęczenie, była osłabiona i wszystko będzie dobrze... Bądź dobrej myśli - pocieszam go.
- A co jeżeli...
- Leon... Przestań.
- Nie boisz się o nią? - pyta po chwili.
- Nie boisz się o nią? - pyta po chwili.
- Boję, ale co to nam da, gdy będziemy panikować? Trzeba myśleć racjonalnie. Wiele osób jest w szpitalu i żyje. Nie denerwuj się, proszę - chwytam jego dłoń, a on wzdycha.
- Masz rację - odzywa się po chwili.
- Pamiętam jak poszliśmy na pierwszą randkę... Była ubrana w jasno różową sukienkę do kolan.Włosy miała rozpuszczone, a na nich wianek z kwiatów. Wyglądała ślicznie... Byliśmy razem na spacerze w parku. Opowiadała mi to, jak bardzo marzy o psie. Całe życie mieszkała w bloku, a na dodatek na dziesiątym piętrze, więc pies, to było coś niemożliwego. Wtedy obiecałem jej, że w przyszłości będziemy mięli tyle psów, ile będzie chciała. Zaśmiała się na te słowa i powiedziała, że jestem uroczy - Mówi to tak, jak by wydarzyło się to wczoraj, pamięta każdy szczegół. To jest niesamowite - Później mówiła mi o tym, że jak była mała, marzyła o tym, by być wróżką. I w pewnym sensie to się jej udało. Mówiła, że wróżki, patrolują ludzkie życie. Pomagają, ale tak, by nikt nie dowiedział się o ich istnieniu. Że mają złote serca i nad wszystko stawiają czyjeś szczęście, niż swoje. Ona taka była. Od zawsze. Pomagała w schroniskach i w domach dziecka. Pamiętam, jak spacerowaliśmy razem, i zauważyliśmy małą płaczącą dziewczynkę. Ona do niej podeszła i zaczęła z nią rozmawiać. powiedziała, że uciekł jej pies. Zaczęła go opisywać, a potem razem go szukały, aż w końcu znalazły. Gdy byliśmy w domu, powiedziała mi, że jeżeli w przyszłości będziemy mięli córkę, to ma się nazywać Elizabeth, że tak miała na imię ta dziewczynka - Ucichł. Nie odzywam się, czekam, aż coś powie - Violetta? - pyta po chwili.
- Tak?
- Myślisz, że z nią wszystko w porządku? - pyta załamany. Przytulam go. Tylko to mogę w tej chwili zrobić.
- Jestem tego pewna. Te wróżki czuwają nad nią - śmieję się, aby rozluźnić trochę atmosferę. Zauważam, że na jego twarzy, też pojawia się ledwo widoczny uśmiech.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną - mówi po chwili - Sam bym sobie nie poradził.
- Będzie dobrze. Wierzę w to i wiem, że ty też.
- Wiesz, że Juliet dużo o tobie mówiła? Powtarzała, że jesteś wspaniałą przyjaciółką. Cały czas. Bardzo się cieszyła, że się poznałyście.
- To nie w porządku...
- Dlaczego?
- Bo... Na początku chciałam się tylko zemścić, na tobie, na was... - wzdycham - Ale później poznałam ją, a
teraz poznaje ciebie i... Nie zasłużyłam na to, aby mieć tak wspaniałą przyjaciółkę.
- Nawet tak nie mów... To wszystko moja wina...
- A... Mogę się o coś zapytać? - zaczęłam niepewnie. On jedynie kiwa głową.
- Dlaczego? - patrzę na niego, a on jedynie zdycha.
- Pokłóciliśmy się wtedy... Zastanawiałem się nawet, czy z nią nie zerwać... Spotkałem wtedy ciebie i... - Znów wzdycha - Przepraszam. Po prostu...
- Okej, rozumiem. Jest okej.
- Pan Verdas?- Koło nas pojawia się Lekarz.
- Tak, to ja. Co z Juliet? Mogę się z nią zobaczyć? - pyta z nadzieją.
- Pani Rose... - zaczyna - Ma zapalenie płuc, to jest poważne, a jej ciąża wiele utrudnia. Przykro mi, ale jej stan jest poważny - Mówi po czym odchodzi. Patrzę na Leona, w jego oczach są łzy. Przytulam go.
- W ciąży... - powtórzył.
###
Rozdział krótki, wiem. Ale nie miałam weny.
Na notkę, jak widać też nie.
zapraszam Was na mojego drugiego bloga LINK
I zdradzę Wam, że pracuję nad kolejną historią. Mam nadzieję, że Wam sie spodoba ;D
Buziaki!
Suzzy!
- Pamiętam jak poszliśmy na pierwszą randkę... Była ubrana w jasno różową sukienkę do kolan.Włosy miała rozpuszczone, a na nich wianek z kwiatów. Wyglądała ślicznie... Byliśmy razem na spacerze w parku. Opowiadała mi to, jak bardzo marzy o psie. Całe życie mieszkała w bloku, a na dodatek na dziesiątym piętrze, więc pies, to było coś niemożliwego. Wtedy obiecałem jej, że w przyszłości będziemy mięli tyle psów, ile będzie chciała. Zaśmiała się na te słowa i powiedziała, że jestem uroczy - Mówi to tak, jak by wydarzyło się to wczoraj, pamięta każdy szczegół. To jest niesamowite - Później mówiła mi o tym, że jak była mała, marzyła o tym, by być wróżką. I w pewnym sensie to się jej udało. Mówiła, że wróżki, patrolują ludzkie życie. Pomagają, ale tak, by nikt nie dowiedział się o ich istnieniu. Że mają złote serca i nad wszystko stawiają czyjeś szczęście, niż swoje. Ona taka była. Od zawsze. Pomagała w schroniskach i w domach dziecka. Pamiętam, jak spacerowaliśmy razem, i zauważyliśmy małą płaczącą dziewczynkę. Ona do niej podeszła i zaczęła z nią rozmawiać. powiedziała, że uciekł jej pies. Zaczęła go opisywać, a potem razem go szukały, aż w końcu znalazły. Gdy byliśmy w domu, powiedziała mi, że jeżeli w przyszłości będziemy mięli córkę, to ma się nazywać Elizabeth, że tak miała na imię ta dziewczynka - Ucichł. Nie odzywam się, czekam, aż coś powie - Violetta? - pyta po chwili.
- Tak?
- Myślisz, że z nią wszystko w porządku? - pyta załamany. Przytulam go. Tylko to mogę w tej chwili zrobić.
- Jestem tego pewna. Te wróżki czuwają nad nią - śmieję się, aby rozluźnić trochę atmosferę. Zauważam, że na jego twarzy, też pojawia się ledwo widoczny uśmiech.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną - mówi po chwili - Sam bym sobie nie poradził.
- Będzie dobrze. Wierzę w to i wiem, że ty też.
- Wiesz, że Juliet dużo o tobie mówiła? Powtarzała, że jesteś wspaniałą przyjaciółką. Cały czas. Bardzo się cieszyła, że się poznałyście.
- To nie w porządku...
- Dlaczego?
- Bo... Na początku chciałam się tylko zemścić, na tobie, na was... - wzdycham - Ale później poznałam ją, a
teraz poznaje ciebie i... Nie zasłużyłam na to, aby mieć tak wspaniałą przyjaciółkę.
- Nawet tak nie mów... To wszystko moja wina...
- A... Mogę się o coś zapytać? - zaczęłam niepewnie. On jedynie kiwa głową.
- Dlaczego? - patrzę na niego, a on jedynie zdycha.
- Pokłóciliśmy się wtedy... Zastanawiałem się nawet, czy z nią nie zerwać... Spotkałem wtedy ciebie i... - Znów wzdycha - Przepraszam. Po prostu...
- Okej, rozumiem. Jest okej.
- Pan Verdas?- Koło nas pojawia się Lekarz.
- Tak, to ja. Co z Juliet? Mogę się z nią zobaczyć? - pyta z nadzieją.
- Pani Rose... - zaczyna - Ma zapalenie płuc, to jest poważne, a jej ciąża wiele utrudnia. Przykro mi, ale jej stan jest poważny - Mówi po czym odchodzi. Patrzę na Leona, w jego oczach są łzy. Przytulam go.
- W ciąży... - powtórzył.
###
Rozdział krótki, wiem. Ale nie miałam weny.
Na notkę, jak widać też nie.
zapraszam Was na mojego drugiego bloga LINK
I zdradzę Wam, że pracuję nad kolejną historią. Mam nadzieję, że Wam sie spodoba ;D
Buziaki!
Suzzy!
Cudo ^^
OdpowiedzUsuńMoże ona poroni?
Nie mam pojęcia, jak ty masz zamiar tu zrobić Leonettę i to mnie jeszcze bardziej ciekawi w tym opowiadniu :D
Może ona umrze, ale uratują dziecko i Leonetta będzie się opiekować małym dzidziusiem *.*? hahahah
Te moje przypuszczenia :D
Szkoda mi trochę Leona, ale zachował się chamsko w stosunku do Violi, a za błędy w życiu trzeba płacić -_-
Czekam :)
Zapraszam :)
leoneettaamor.blogspot.com
Haaaa wredny królik wkracza do akcji!
OdpowiedzUsuńDlaczego wredny? ?
Ona umrze! I będzie Leonetta.
Violka będzie mu pomagała po jej śmierci pozbierać się i się do siebie zbliża!
Ona jest w ciąży, wiec nie mogą jej leczyć tak jak powinni. Bo to zaszkodzi dziecku.
Haaaaaa nie wiem czemu ale chyba tak by było najlepiej.
Śmierć Juliet i szczęśliwa Leonetta po jakimś czasie
Hahahaha!
UsuńDobre!
Niech sobie Juliet umrze i będzie Leonetta forever.
Haha
Biedna Juliet. Wiedziałam że jest w ciąży.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
Boski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Wrócę ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńCo?
OdpowiedzUsuńSerio dla mnie?
Jezu ! Dziękuję 😘
Rozdział wspaniały jak zwykle
Szkoda mi Juliet
Ale i tak liczę na Leonatte
Na którą nie będziesz nam kazała czekać
Kocham twoje opowiadanie
Nie da się go nie kochać
Ciekawe co będzie dalej
Nie chce życzyć źle Juliet ale chce żeby Leon był z Vilu
Szkoda mi Leonka
Tak się o nią martwi
To że ma zapalenie płuc i jej w ciąży nie zmienia faktu iż czekam z niecierpliwością na Leonette
Kochana ,akcja się rozkręca i szczerze mówiąc to nie wiem jak chcesz połączyć V i L
Bo chcesz prawda?
Mam nadzieję że chcesz
Jeszcze raz dziękuję za dedykację
Pozdrawiam i życzę dużo weny
~~ Ewa
Wspaniały
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuń