- Jak ja mam być spokojny, kiedy dowiaduje się, że moja dziewczyna jest w ciąży i walczy o życie?! - Ponownie go przytulam. Czuję, że trochę się uspokaja, ja zresztą też. Teraz nie mogę panikować, muszę pomóc Leonowi, Juliet to całe jego życie, on nie może być złej myśli.
- Jest naprawdę dużo kobiet, które były w szpitalu, podczas ciąży i przeżyły - mówię po chwili.
- Jest naprawdę dużo kobiet, które były w szpitalu, podczas ciąży i przeżyły - mówię po chwili.
- Jest też dużo kobiet, które w szpitalu umarły, gdy były w ciąży - mówi zdenerwowany. Wzdycham.
- Leon, proszę cię...
- Leon, proszę cię...
- A ty byś była spokojna na moim miejscu?
- Wierzyłabym, że było by dobrze.
- Ale to nie wystarczy. Myślisz, że ludzie w szpitalach umierają, bo ktoś nie wierzył w to, że przeżyją? Boje się tego co się dzieję, boje się zaakceptować prawdy. Boje się każdej kolejnej sekundy, minuty, godziny, doby... Boje się, że w każdej chwili może podejść do mnie lekarz i powiedzieć, że ona nie żyje, że mogę dostać telefon z taką informacją.
Właśnie jadę do szpitala, Leon już tam pewnie jest. Gdyby mógł, to chyba by tam nocował. Od kilku dni, gdy stan Juliet się pogarsza jest tam od rana do nocy.
Wchodzę do budynku, witam się z panią z recepcji - Kojarzą już mnie i Leona. Idę w stronę sali Juliet. Już na początku korytarza widzę jak Leon siedzi przed salą osiemdziesiątą drugą.
- Jesteś dziś wcześniej, niż zazwyczaj - zauważył.
- Tak, nie mogłam spać w nocy - odpowiedziałam i usiadłam obok niego.
- Widać.
- Dzięki, marzyłam, żeby to od ciebie usłyszeć - śmieję się. Zawsze, gdy tu jesteśmy próbuję jakoś rozluźnić atmosferę.
- Wybacz - odpowiada, ale z lekkim rozbawieniem.
Moje oczy powoli się zamykają, ale za każdym razem je natychmiastowo otwieram, odganiając myśl zaśnięcia.
- Może zawieźć cię do domu? - pyta po chwili brunet.
- Nie ma takiej potrzeby, ale dziękuję - mówię i patrzę na niego. Uśmiecha się, odwzajemniam to. Polubiłam go i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że życzę mu jak najlepiej. Chcę aby dziewczyna się obudziła, nie tylko dlatego, że ma złote serce i świat jej potrzebuje, nie tylko dlatego, że jest moją przyjaciółką, ale dlatego, że ona jest dla N I E G O tlenem. On nie umie żyć bez niej.
Siedzimy tu nadal. Z każdym kolejnym dniem tracę nadzieję, Leon też. Znam tu wszystkie pielęgniarki, lekarzy, a nawet panie dbające o czystość. Z niektórymi jestem nawet po imieniu, ale co się dziwić? Juliet trafiła tu prawie dwa lata temu. A razem z Leonem przychodzimy tu codziennie, bez wyjątku. Każdy dzień. Urodziny, święta... Spędzamy tutaj, razem z nią. Po chwili podchodzi do nas lekarz, a my natychmiastowo wstajemy.
- Panie doktorze, co z nią? - pyta Leon. W jego oczach od bardzo dawna pojawiła się iskierka nadziei.
- Bardzo mi przykro - odpowiada, a do moich łez napływają łzy. Leon wybiega, a ja postanawiam biec za nim. Widzę go jak kopie kamień z wielką siłą. Podchodzę do niego i kładę dłoń na jego ramieniu.
- Kochałem ją - mówi po chwili.
Budzę się z krzykiem, przez co Leon zakrywa mi usta ręką. Dochodzi do mnie, że to tylko sen, zasnęłam w szpitalu w poczekalni, i cały czas moja głowa opierała się o ramię Leona. Na moich policzkach pojawiają się łzy, muszę się uspokoić. To przecież tylko sen, koszmar. Próbuję się uspokoić, ale to mi nie wychodzi. Boje się, że to się może wydarzyć... - Nie płacz... Będzie dobrze - ściera moje łzy kciukiem, nie pyta się co mi się śniło, chyba się domyślił.
- A co jeżeli... Miałeś rację?
- To ty miałaś rację. Trzeba wierzyć, nie możemy nic więcej zrobić - przytula mnie, a ja mu na to pozwalam. Potrzebuję tego teraz najbardziej na świecie. Dopiero po chwili orientuje się, że mam na sobie jego bluzę. Najwidoczniej nałożył mi ją na ramiona, gdy spałam. Uśmiecham się delikatnie, na myśl, że on również ma złote serce.
Przed nami staje jeden z lekarzy.
- Co z Juliet? - pyta Leon, a lekarz wzdycha. Odruchowo chwytam bruneta za rękę.
- Pani Juliet jest przytomna, ale słaba.
- Proszę, mogę do niej wejść?
- Nie, bardzo mi przykro.
- Na minutę, muszę ją zobaczyć.
- Dobrze, ale minutę - Leon kiwa głową i wchodzi do środka.
Właśnie jadę do szpitala, Leon już tam pewnie jest. Gdyby mógł, to chyba by tam nocował. Od kilku dni, gdy stan Juliet się pogarsza jest tam od rana do nocy.
Wchodzę do budynku, witam się z panią z recepcji - Kojarzą już mnie i Leona. Idę w stronę sali Juliet. Już na początku korytarza widzę jak Leon siedzi przed salą osiemdziesiątą drugą.
- Jesteś dziś wcześniej, niż zazwyczaj - zauważył.
- Tak, nie mogłam spać w nocy - odpowiedziałam i usiadłam obok niego.
- Widać.
- Dzięki, marzyłam, żeby to od ciebie usłyszeć - śmieję się. Zawsze, gdy tu jesteśmy próbuję jakoś rozluźnić atmosferę.
- Wybacz - odpowiada, ale z lekkim rozbawieniem.
Moje oczy powoli się zamykają, ale za każdym razem je natychmiastowo otwieram, odganiając myśl zaśnięcia.
- Może zawieźć cię do domu? - pyta po chwili brunet.
- Nie ma takiej potrzeby, ale dziękuję - mówię i patrzę na niego. Uśmiecha się, odwzajemniam to. Polubiłam go i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że życzę mu jak najlepiej. Chcę aby dziewczyna się obudziła, nie tylko dlatego, że ma złote serce i świat jej potrzebuje, nie tylko dlatego, że jest moją przyjaciółką, ale dlatego, że ona jest dla N I E G O tlenem. On nie umie żyć bez niej.
Siedzimy tu nadal. Z każdym kolejnym dniem tracę nadzieję, Leon też. Znam tu wszystkie pielęgniarki, lekarzy, a nawet panie dbające o czystość. Z niektórymi jestem nawet po imieniu, ale co się dziwić? Juliet trafiła tu prawie dwa lata temu. A razem z Leonem przychodzimy tu codziennie, bez wyjątku. Każdy dzień. Urodziny, święta... Spędzamy tutaj, razem z nią. Po chwili podchodzi do nas lekarz, a my natychmiastowo wstajemy.
- Panie doktorze, co z nią? - pyta Leon. W jego oczach od bardzo dawna pojawiła się iskierka nadziei.
- Bardzo mi przykro - odpowiada, a do moich łez napływają łzy. Leon wybiega, a ja postanawiam biec za nim. Widzę go jak kopie kamień z wielką siłą. Podchodzę do niego i kładę dłoń na jego ramieniu.
- Kochałem ją - mówi po chwili.
Budzę się z krzykiem, przez co Leon zakrywa mi usta ręką. Dochodzi do mnie, że to tylko sen, zasnęłam w szpitalu w poczekalni, i cały czas moja głowa opierała się o ramię Leona. Na moich policzkach pojawiają się łzy, muszę się uspokoić. To przecież tylko sen, koszmar. Próbuję się uspokoić, ale to mi nie wychodzi. Boje się, że to się może wydarzyć... - Nie płacz... Będzie dobrze - ściera moje łzy kciukiem, nie pyta się co mi się śniło, chyba się domyślił.
- A co jeżeli... Miałeś rację?
- To ty miałaś rację. Trzeba wierzyć, nie możemy nic więcej zrobić - przytula mnie, a ja mu na to pozwalam. Potrzebuję tego teraz najbardziej na świecie. Dopiero po chwili orientuje się, że mam na sobie jego bluzę. Najwidoczniej nałożył mi ją na ramiona, gdy spałam. Uśmiecham się delikatnie, na myśl, że on również ma złote serce.
Przed nami staje jeden z lekarzy.
- Co z Juliet? - pyta Leon, a lekarz wzdycha. Odruchowo chwytam bruneta za rękę.
- Pani Juliet jest przytomna, ale słaba.
- Proszę, mogę do niej wejść?
- Nie, bardzo mi przykro.
- Na minutę, muszę ją zobaczyć.
- Dobrze, ale minutę - Leon kiwa głową i wchodzi do środka.
###
Tak zapowiada się kolejny krótki rozdział ;D
Na chwilę obecną - właśnie takie będą.
Zapraszam do ankiety na prawo. Zaczynam pisać nowe opowiadanie i chcę wiedzieć, czy jesteście zainteresowani. Zainteresowanych będę zawiadamiać na bieżąco, w razie czego, można pisać na maila.
Buziaki!
S.
Ha!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ona umrze xd! :D
Szkoda mi jej, ale się cieszę :D
Ja tam chce Leonettę :D
Lekarze już poznają ich, to ile ona w tym szpitalu jest?!
Gdyby Leon zająl się nią, a nei pracą, to moze by było dobrze -,-
Ale to debil xd
I w sumie tak doprowadzi do Leonetty :D
Cudowny rozdział :))
Co tam, ze krótki, jak genialny :D
Dedykacja dla mnie..? ^^
Faza :D
Dziękuję :3
Czekam ^^
Zapraszam :)
leoneettaamor.blogspot.com
Nie żeby coś ale ona żyje :p
UsuńJeszcze żyje. Obstawiam, że długo nie pociągnie. Nie żeby coś, ale to przez nią nie ma Lajonetty. Śmierć nieunikniona. Sama się nie usunie, bo się "kochają " . Hah wiem wredna jestem.
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńJA CHCĘ LEONETTE! xD
Czekam na next.
Buziaki :-**
~K.V.
Wspaniały
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ;*
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Haaaaaa wredny Królik miał rację!
OdpowiedzUsuńJuliet umiera!
I nic ani nikt tego nie zmieni!
Czy ja się właśnie ciesze z cudzego nieszczęścia?
Tak tak tak!
Chyba każdy tutaj chce Leonette a nie jakieś Leocostam
Hahahah
Czekam na next :-)
Juliet umrze? Szkoda mi jej :-\ ale bedzie leonetta ^_^
OdpowiedzUsuńmeggaaa
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuń~~ Ewa Naxi
Boski
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńBardzo fajny. Już nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńEy daj nam tu Leónette... No ja cię proszę...
OdpowiedzUsuńA tak wgl rozdział genialny. Nie mogę się doczekać next :*
Cudo już nie mogę się doczekać next
OdpowiedzUsuń