*Violetta*
*Wieczorem*
Dziewczynki już śpią, zadzwoniłam do Leona i prosiłam go aby przyszedł. Zajęło mi to godzine ale się zgodził, jeszcze nic nie wie, zaraz powinien przyjść i wszystko mu powiem. Jeżeli umrę... to on się będzie dziewczynkami zajmował... Nie mogę o tym myśleć... Zadzwonił dzwonek do drzwi, wytarłam łzy, które mi spływały na samą myśl o tym, że mogę umrzeć, poszłam otworzyć. Od razu się do niego przytuliłam, zaprosiłam go do środka, udawałam, że jestem wesoła zanim rozpocznę ten temat, ale on zauważył, że coś jest nie tak i od razu zaczęłam mu mówić co się dzieje.
*Leon*
Siedziałem koło Violi na kanapie i patrzałem na jej spływające łzy, po chwili zaczęła mówić
-Za dwa dni jadę do Nowego Yorku, na badania. Będą robić mi jeszcze jakieś zabiegi, będę tam trzy dni, ale te trzy dni to jest moje całe życie... Jeżeli badanie się nie udadzą to... będę mogła szybko umrzeć.. Musisz zająć się dziewczynkami. nie mogą żyć w kłamstwie. Jesteś ich ojcem.. One cię potrzebują- Od razu się do mnie przytuliła, nie wiedziałem co powiedzieć, w mojej głowie były setki myśli. Nie wierze w to... ona nie może umrzeć... Dopiero teraz zrozumiałem, że ją kocham... Że nigdy nie przestałem jej kochać. Że jej potrzebuje. Teraz, gdy mogę ją stracić na zawsze... Poszliśmy razem do pokoju dziewczynek, patrzałem jak śpią. W realu są... nie mogę tego opisać. Jestem szczęśliwy przez smutek... Mogę stracić Violettę, ale odzyskać dzieci.. To jest naprawdę nie fair, dla naszych dzieci, nie Violetty dzieci, tylko naszych. Gdy po trzech latach poznają ojca, to mogą stracić matkę... Dopiero teraz zrozumiałem jaka ona jest dla mnie ważna, jak ja ją kocham. Wróciliśmy do salonu, tam ją uspokajałem, choć sam w sercu płakałem jak małe dziecko. Tak ją kocham! A teraz? Teraz mogę wszystko stracić... Kiedyś miałem ją tak blisko i dałem jej odejść, nie walczyłem o nią tylko się poddałem, jak mięczak... Nigdy taki nie byłem, więc co się stało? Teraz jest za mało czasu.. Za bardzo ją kocham, żeby o niej zapomnieć. Po jakimś czasie się trochę uspokoiliśmy, Violetta poprosiła mnie żebym został, nie mogłem jej odmówić.. W głowie miałem nasze wspólne chwile. jak zaszła w ciąże... nasze pocałunki... Nasz bliskość, a teraz? Byłem w salonie, byłem sam, ale czułem jej obecność. Było ciemno choć smuga światła zza okna rzucała się na zdjęcie Violetty i naszych córek...
Zasnąłem dość
późno... Rano się obudziłem, a dokładniej obudziły mnie małe rączki na
twarzy. Otworzyłem oczy a na kanapę wdrapywały się dwie malutkie
dziewczynki.. Były takie podobne do Violetty... Po chwili usiadły na
moich wyprostowanych nogach i się zapytały
-Jesteś naszym tatą?- Nie wiedziałem co powiedzieć... Tak naprawdę nic nie mogłem wymówić, patrzałem na nie obie na ich oczy, przyglądałem się im z wielką uwagą... Nagle usłyszałem głos zza siebie
-Tak, to właśnie on- Poczułem w sobie takie ciepło, Violetta stała za mną i położyła dłoń na moim ramieniu, a Margaret i Maja przytuliły się do mnie. Violetta zaprosiła wszystkich na śniadanie. Dziewczynki były takie wesołe.. Później poszły się ubrać. Byłem z nich dumny, tyle czasu straciłem przez „foch” razem z Violą ustaliliśmy, że dziewczynki nie dowiedzą się o chorobie swojej mamy, nie chcemy aby się denerwowały tak jak my. Później postanowiłem to zrobić... rozpocząć tę rozmowę.
-Violetto, przepraszam... Za tą kłótnie, za to, że nigdy nie odwiedziłem dziewczynek, za to, że przeze mnie cierpiałaś, że nie było mnie przy tobie, gdy mnie potrzebowałaś....
-Nie Leon to ja cię przepraszam... to przeze mnie ich nie odwiedzałeś. Dokładnie pamiętam te słowa, które ci powiedziałam.. Nie powinniśmy się wtedy kłócić...- Była niezręczna chwila ciszy po chwili przerwały ją dziewczynki... Wyglądały uroczo: Margaret miała bluzkę tył na przód i prowadziła za rękę Maje która miała głowe w bluzce i nie mogła jej wyjąć. Oboje zaczęliśmy się śmiać i podeszliśmy do nich. Później wziąłem jedną z nich na ręce i poszliśmy do parku, małe ciałko mojej córki mocno wbijało się w moje, co jakiś czas śmiała się uroczo i pokazywała całemu światu lekko szczerbaty uśmieszek.
*Dzień później, lotnisko*
Właśnie jesteśmy na lotnisku, stąd Violetta poleci do Nowego Yorku na badania. Dziewczynki myślą, że leci odpocząć. Oboje się denerwujemy, nie mogę uwierzyć w to, że już jej mogę nigdy nie zobaczyć... To, że nie jesteśmy razem nie znaczy, że się o nią nie troszczę... Choć w głębi serca, bałem się, że ona robi to tylko po to bym zajął się małymi, że ona mnie nie kocha... Po kilku minutach, zostało nam kilka minut.... Violetta pożegnała się z dziewczynkami później się do mnie przytuliła i wyszeptała na ucho „Kocham cię, zajmij się dziewczynkami i nie zapomnij o mnie”
-Wiesz, że zawsze będę cię kochał, tak jak kocham nasze córki, wrócisz zdrowa... wierze w to- powiedziałem przez zaciśnięte zęby ukrywając swoje łzy. Viola stanęła przede mną i złapała mnie za ręce, na jej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech szybko wytarła spływające łzy z policzka, tak, żeby małe ich nie zobaczyły. Później mnie pocałowała... Chciałem już w nim pozostać na zawsze, ale chyba oboje się szybko zorientowaliśmy, że córki wszystko widzą i się oderwaliśmy od siebie. To takie złe uczucie „Odzyskałem ją i mogę ją stracić przez życie” Ale dlaczego dziewczynki mają przez to cierpieć? Ciągle zadawałem sobie to pytanie w głowie. Aż w końcu zobaczyłem odlatujący samolot z nią w środku z wiadomością od niej „Kocham cię... i zrobię wszystko, żeby wrócić... do ciebie i do naszych córek, pamiętaj o mnie... Bardzo cię kocham, cię i dzieci... nie odpisuj, nie dzwoń, czekaj na lotnisku za trzy dni, jeżeli wrócę... to znaczy, że badania się udały, jeżeli nie... to zostanę tam dłużej, albo na zawsze...” Wiedziałem, że odpisywanie na to nie ma sensu... telefon ma wyłączony... Złapałem córki za ręce i poszliśmy w stronę samochodu. W drodze do domu dziewczynki zadawały wiele pytań na które nie potrafiłem odpowiedzieć „Dlaczego mama płakała?” „A czemu pojechała?” „Kiedy wróci?” „Czy ty ją kochasz? Mówiła, że się pokłóciliście” „Czy ona nas kocha?” „A czemu ciebie tak długo z nami nie było?” Te pytania zostały mi w głowie „Czy ona nas kocha?” Sam nie wiem... Ten pocałunek... może być naszym ostatnim... Gdy wróciliśmy do domu rozglądałem się po mieszkaniu, wśród jej rzeczy znalazłem jej stary pamiętnik w środku były nasze zdjęcia... nie czytałem wpisów, ale te zdjęcia... Nie mogłem przestać na nie patrzeć dopóki dziewczynki mnie nie zawołały. Poszedłem do ich pokoju. Obie szybko podbiegły do mnie i złapały mnie za ręce... Są takie urocze.. Ciągle o nich myślałem Jak mogłem tyle czasu zmarnować? Obie były uśmiechnięte i się do mnie przytulały. Później narysowały coś na powitanie mamy „Na pewno się uda, musi się udać!” Ciągle mówiłem w duchu. Później obie przytuliłem usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy.
-Kochasz nas?- zapytała mała Margaret
-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo was mam- powiedziałem pewny siebie.
-A czemu cie nie było?- zapytała, tym razem Maja.
-To skomplikowane...
-Co to znacy?- powiedziały równocześnie
-To trudne- zaśmiałem się- Pokłóciłem się z waszą mamą...
-Ale ty ją kochasz?
-Tak samo jak wy, i pamiętajcie... ona zawsze będzie przy nas, nawet jak będzie daleko...
-Nie rozumiem...
-To znaczy, że nawet jak jest od nas daleko i nie możemy się do niej przytulić... to ona o nas myśli pamięta o nas i tak samo my mamy ją w sercu. Rozumiecie?
-Tak- powiedziały, zaśmiały się i się do mnie przytuliły -a ty nas już nie zostawisz?
-Nigdy! Obiecuje że będę z wami!- powiedziałem i każdą pocałowałem w policzek. Po chwili musiały iść się kąpać. Pomogłem im. Są takie wesołe.. Mają to po mamie.. Wieczorem położyłem je spać, a sam chodziłem po mieszkaniu. Brakował mi Violetty...
*trzy dni później*
Jestem z córkami na lotnisku. Czekamy na to, aż wróci Violetta. Denerwuje się.. Powinna być tu godzinę temu.. Jednak nadal tu czekam i wierze, że przyjedzie. Córki stoją na krzesłach i patrzą przez okno. Gdy ląduje jakiś samolot, przybiegają do mnie radosne i mówią, że w tym na pewno jest mama.. Nie wyobrażam sobie życia bez Violetty.. Kocham ją bez względu na to co zrobi..
Coraz bardziej się martwię. Naprawdę tracę nadzieje. Violetta powinna być tu trzy godziny temu.. Po chwili podszedłem do nadal wesołych córek. Złapałem je za ręce i zaczęliśmy wychodzić.
-A gdzie mama?- zapytała Margaret.
-Może miała problem z samolotem i wróci jutro?- skierowałem na nie wzrok na co one powiedziały, że to na pewno to. Po chwili usłyszałem ciepły głos. Sprawiał, że się uśmiechnąłem.
-O kimś nie zapomnieliście?- Nie zdążyłem się odwrócić, a córki już były przytulone do nóg swojej mamy. W tej chwili poczułem, że mogę wszystko. Byłem szczęśliwy. Nie potrafię tego opisać.. Gdy byliśmy w samochodzie, ciągle patrzałem na nią, a po chwili na drogę.. Nie mogłem się skupić. Violetta zauważyła to i zaproponowała, abyśmy stanęli przy jakimś sklepie. Gdy staliśmy przed dużą galerią handlową, dziewczynki od razu wyskoczyły z auta, a ja i Violetta je goniliśmy. Zatrzymały się dopiero przy sklepie z zabawkami. Oboje się uśmiechnęliśmy. Weszliśmy do środka i kupiliśmy im kilka zabawek. Później poszliśmy do kawiarni. Sobie zamówiliśmy po kawie a dziewczynkom sok pomarańczowy i ciastka. Obie były radosne. Jadły ciastka brudząc sobie całą twarz. Gdy skończyły poszliśmy do łazienki i umyliśmy im twarze. Gdy miały już czyste, zaczęliśmy wychodzić. Byliśmy jak jedna wesoła rodzina. Jedną ręką trzymałem Violette, a drugą ręką trzymałem Maje. Szybko doszliśmy do samochodu, Violetta usadziła w foteliku Margaret, a ja Maję. Teraz mi się trochę łatwiej prowadziło. Włączyłem radio, leciała znana piosenka, a po chwili Violetta i obie córki zaczęły śpiewać na cały głos. Ciesze się, że jestem wśród tak kochanych dziewczyn. Gdy piosenka się skończyła, córeczki zaczęły się głośno śmiać. Po chwili byliśmy już pod domem. Violetta usiadła na kanapie w salonie, a ja z córkami poszliśmy po rysunki, które zostały zrobione na powitanie mamy. Dziewczynki podeszły do mamy i dały jej swoje prace. Violetta od razu się uśmiechnęła i powiesiła rysunki na lodówce. Po chwili zaczęliśmy w czwórkę robić pizze na kolację. Świetnie się przy tym bawiliśmy, a po trzydziestu minutach była gotowa. Cały czas patrzałem na trzy osoby, najważniejsze w moim życiu. Po skończonej kolacji Violetta poszła wykąpać małe, a ja zacząłem sprzątać w kuchni. Po kilkunastu minutach Violetta wyszła z dziewczynkami ubranymi w kolorowe piżamki. Poszedłem z nimi do pokoju siostrzyczek i położyliśmy je spać. Gdy zaczęliśmy wychodzić obie powiedziały, że musimy im bajki przeczytać. Usiadłem na małej kanapie i wziąłem książeczkę o pieskach. Zacząłem czytać, a one z uwagą słuchały. Po chwili usiadła koło mnie Violetta i oparła głowe na moim ramieniu. Nie skończyłem czytać, a dziewczynki już zasnęły. Odłożyłem książeczkę i cicho wyszedłem z pokoju. Po chwili Violetta też wyszła. Zostaliśmy we dwoje. Wiedziałem, że czeka nas rozmowa. Nie myliłem się. Violetta podeszła do mnie i zaczęliśmy rozmawiać.
-Dziękuje, że zająłeś się małymi..
-Wiesz, że nie mogłem inaczej... Bardzo się martwiłem.
-Jest dobrze.. Przepraszam..
-Nie przepraszaj..
-Tęskniłam..- powiedziała po chwili ciszy.
-Wiesz, że ja też.. Cały czas myślałem o tobie..
-Ale ja tęskniłam przez cały czas.. Od naszej kłótni.. Nie potrafię cię nie kochać.. Jesteś..
-A myślisz, że mi było łatwo?
-Kocham cię.. I.. Nie wiem co ty czujesz.. ale ja nie mogę budzić się z myślą, że nie jesteśmy razem, a tym bardziej, że mamy dzieci... Kocham cię.. najbardziej jak mogę. I nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Brakuje mi ciebie i tęsknie, nawet jak jesteś w drugim pomieszczeniu.. I mam..- w tej chwili przerwałem jej pocałunkiem. Ona go oddała z jeszcze większą miłością. Po dłuższej chwili się od siebie oderwaliśmy.. Myślę, że czuliśmy się podobnie, podczas tego pocałunku...
-Leon.. Chce aby było tak jak dzisiaj.. Wesoła rodzinka.. Nie chce cię stracić.. Chce mieć ciebie tylko dla siebie. Chciałabym abyś zamieszkał z nami... Po za tym.. dziewczynki by ci nie pozwoliły wyjść z tego domu bez nich- uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że to powiedziała.
-Kocham cię.. I ciesze się, że to mówisz.. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie..- powiedziałem na co ona się od razu do mnie przytuliła. Po chwili ona poszła się kąpać, a ja siedziałem i wspominałem dawne czasy.. To uczucie gdy powiedziała mi, że jest w ciąży.. Szczególnie, że to nie było planowane.. Z moich wspomnień wyrwała mnie Violetta, która właśnie skończyła się kąpać. Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że minęło już dwadzieścia minut od kąt zacząłem wspominać. Teraz ja poszedłem się kąpać nie przestając wspominać. Gdy wyszedłem z łazienki zobaczyłem Violette siedzącą na kanapie i oglądającą zdjęcia z dawnych czasów. Podszedłem do niej.
-Też wspominasz? zapytałem ciesząc się, że nie zapomniała.
-Bardzo często..- powiedziała i wstała z kanapy.
-Dobranoc- powiedziałem całując ukochaną w czoło. Po chwili usiadłem na kanapie.
-A co ty robisz?- zapytała patrząc jak siadam na kanapie.
-Ide spać- powiedziałem, na co ona złapała mnie za rękę, więc wstałem.
-Tam jest sypialnia- powiedziała. Cieszyłem się tym, że znów będę mieć ją tak blisko. Violetta się położyła, a ja koło niej. Po chwili poczułem jej głowę wtulającą się w moją klatkę piersiową. Poczułem miłe dreszcze na samą myśl, ze będzie tak codziennie.
Rano sie obudziłem.Violetta jeszcze spała. Nadal miała głowe wtuloną w mój tors. Patrzałem jak śpi. Wyglądała uroczo. Po chwili ona też się obudziła. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
-Jak się spało?- zapytałem
-Cudownie. już dawno nie spałam tak dobrze.- uśmiechnąłem się.
-Kocham cię- powiedziałem. Ona podniosła głowę spoglądając na mnie, a ja wstałem do pozycji siedzącej. Opierałem się o ścianę, a moja ukochana usiadła mi na kolanach. Przyciągnąłem ją do siebie i zaczęliśmy się całować. Po kilku minutach zauważyliśmy córki przyglądające się nam. Spojrzeliśmy na nie, a one zaczęły się uśmiechać i wspinać się na nasze łóżko. Po chwili wszyscy byliśmy do siebie przytuleni. A ja wiedziałem, że nigdy nie mogę ich stracić!
__________________________________________________________________________________
Taki One part ! Mi się bardzo podoba i jestem z niego bardzo dumna! Kończyłam go teraz ponad dwie godziny, ale się opłaciło! Bardzo mi się podoba ! hahaha xD Mam w planach napisać jeszcze drugą część pewnie będzie krótsza, ale chce napisać już troche w przyszłości, opisać jak tam jest i takie tam. xDD Mam nadzieje, że wam też się podoba ! Aha i.. W tytule chodzi o to, że Poprzez to, że Violetta mogła umrzeć skontaktowali się i miłość się odrodziła xD i jak widać nie umiem zakańczać, co zresztą już mówiłam ;3
-Jesteś naszym tatą?- Nie wiedziałem co powiedzieć... Tak naprawdę nic nie mogłem wymówić, patrzałem na nie obie na ich oczy, przyglądałem się im z wielką uwagą... Nagle usłyszałem głos zza siebie
-Tak, to właśnie on- Poczułem w sobie takie ciepło, Violetta stała za mną i położyła dłoń na moim ramieniu, a Margaret i Maja przytuliły się do mnie. Violetta zaprosiła wszystkich na śniadanie. Dziewczynki były takie wesołe.. Później poszły się ubrać. Byłem z nich dumny, tyle czasu straciłem przez „foch” razem z Violą ustaliliśmy, że dziewczynki nie dowiedzą się o chorobie swojej mamy, nie chcemy aby się denerwowały tak jak my. Później postanowiłem to zrobić... rozpocząć tę rozmowę.
-Violetto, przepraszam... Za tą kłótnie, za to, że nigdy nie odwiedziłem dziewczynek, za to, że przeze mnie cierpiałaś, że nie było mnie przy tobie, gdy mnie potrzebowałaś....
-Nie Leon to ja cię przepraszam... to przeze mnie ich nie odwiedzałeś. Dokładnie pamiętam te słowa, które ci powiedziałam.. Nie powinniśmy się wtedy kłócić...- Była niezręczna chwila ciszy po chwili przerwały ją dziewczynki... Wyglądały uroczo: Margaret miała bluzkę tył na przód i prowadziła za rękę Maje która miała głowe w bluzce i nie mogła jej wyjąć. Oboje zaczęliśmy się śmiać i podeszliśmy do nich. Później wziąłem jedną z nich na ręce i poszliśmy do parku, małe ciałko mojej córki mocno wbijało się w moje, co jakiś czas śmiała się uroczo i pokazywała całemu światu lekko szczerbaty uśmieszek.
*Dzień później, lotnisko*
Właśnie jesteśmy na lotnisku, stąd Violetta poleci do Nowego Yorku na badania. Dziewczynki myślą, że leci odpocząć. Oboje się denerwujemy, nie mogę uwierzyć w to, że już jej mogę nigdy nie zobaczyć... To, że nie jesteśmy razem nie znaczy, że się o nią nie troszczę... Choć w głębi serca, bałem się, że ona robi to tylko po to bym zajął się małymi, że ona mnie nie kocha... Po kilku minutach, zostało nam kilka minut.... Violetta pożegnała się z dziewczynkami później się do mnie przytuliła i wyszeptała na ucho „Kocham cię, zajmij się dziewczynkami i nie zapomnij o mnie”
-Wiesz, że zawsze będę cię kochał, tak jak kocham nasze córki, wrócisz zdrowa... wierze w to- powiedziałem przez zaciśnięte zęby ukrywając swoje łzy. Viola stanęła przede mną i złapała mnie za ręce, na jej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech szybko wytarła spływające łzy z policzka, tak, żeby małe ich nie zobaczyły. Później mnie pocałowała... Chciałem już w nim pozostać na zawsze, ale chyba oboje się szybko zorientowaliśmy, że córki wszystko widzą i się oderwaliśmy od siebie. To takie złe uczucie „Odzyskałem ją i mogę ją stracić przez życie” Ale dlaczego dziewczynki mają przez to cierpieć? Ciągle zadawałem sobie to pytanie w głowie. Aż w końcu zobaczyłem odlatujący samolot z nią w środku z wiadomością od niej „Kocham cię... i zrobię wszystko, żeby wrócić... do ciebie i do naszych córek, pamiętaj o mnie... Bardzo cię kocham, cię i dzieci... nie odpisuj, nie dzwoń, czekaj na lotnisku za trzy dni, jeżeli wrócę... to znaczy, że badania się udały, jeżeli nie... to zostanę tam dłużej, albo na zawsze...” Wiedziałem, że odpisywanie na to nie ma sensu... telefon ma wyłączony... Złapałem córki za ręce i poszliśmy w stronę samochodu. W drodze do domu dziewczynki zadawały wiele pytań na które nie potrafiłem odpowiedzieć „Dlaczego mama płakała?” „A czemu pojechała?” „Kiedy wróci?” „Czy ty ją kochasz? Mówiła, że się pokłóciliście” „Czy ona nas kocha?” „A czemu ciebie tak długo z nami nie było?” Te pytania zostały mi w głowie „Czy ona nas kocha?” Sam nie wiem... Ten pocałunek... może być naszym ostatnim... Gdy wróciliśmy do domu rozglądałem się po mieszkaniu, wśród jej rzeczy znalazłem jej stary pamiętnik w środku były nasze zdjęcia... nie czytałem wpisów, ale te zdjęcia... Nie mogłem przestać na nie patrzeć dopóki dziewczynki mnie nie zawołały. Poszedłem do ich pokoju. Obie szybko podbiegły do mnie i złapały mnie za ręce... Są takie urocze.. Ciągle o nich myślałem Jak mogłem tyle czasu zmarnować? Obie były uśmiechnięte i się do mnie przytulały. Później narysowały coś na powitanie mamy „Na pewno się uda, musi się udać!” Ciągle mówiłem w duchu. Później obie przytuliłem usiedliśmy na łóżku i rozmawialiśmy.
-Kochasz nas?- zapytała mała Margaret
-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo was mam- powiedziałem pewny siebie.
-A czemu cie nie było?- zapytała, tym razem Maja.
-To skomplikowane...
-Co to znacy?- powiedziały równocześnie
-To trudne- zaśmiałem się- Pokłóciłem się z waszą mamą...
-Ale ty ją kochasz?
-Tak samo jak wy, i pamiętajcie... ona zawsze będzie przy nas, nawet jak będzie daleko...
-Nie rozumiem...
-To znaczy, że nawet jak jest od nas daleko i nie możemy się do niej przytulić... to ona o nas myśli pamięta o nas i tak samo my mamy ją w sercu. Rozumiecie?
-Tak- powiedziały, zaśmiały się i się do mnie przytuliły -a ty nas już nie zostawisz?
-Nigdy! Obiecuje że będę z wami!- powiedziałem i każdą pocałowałem w policzek. Po chwili musiały iść się kąpać. Pomogłem im. Są takie wesołe.. Mają to po mamie.. Wieczorem położyłem je spać, a sam chodziłem po mieszkaniu. Brakował mi Violetty...
*trzy dni później*
Jestem z córkami na lotnisku. Czekamy na to, aż wróci Violetta. Denerwuje się.. Powinna być tu godzinę temu.. Jednak nadal tu czekam i wierze, że przyjedzie. Córki stoją na krzesłach i patrzą przez okno. Gdy ląduje jakiś samolot, przybiegają do mnie radosne i mówią, że w tym na pewno jest mama.. Nie wyobrażam sobie życia bez Violetty.. Kocham ją bez względu na to co zrobi..
Coraz bardziej się martwię. Naprawdę tracę nadzieje. Violetta powinna być tu trzy godziny temu.. Po chwili podszedłem do nadal wesołych córek. Złapałem je za ręce i zaczęliśmy wychodzić.
-A gdzie mama?- zapytała Margaret.
-Może miała problem z samolotem i wróci jutro?- skierowałem na nie wzrok na co one powiedziały, że to na pewno to. Po chwili usłyszałem ciepły głos. Sprawiał, że się uśmiechnąłem.
-O kimś nie zapomnieliście?- Nie zdążyłem się odwrócić, a córki już były przytulone do nóg swojej mamy. W tej chwili poczułem, że mogę wszystko. Byłem szczęśliwy. Nie potrafię tego opisać.. Gdy byliśmy w samochodzie, ciągle patrzałem na nią, a po chwili na drogę.. Nie mogłem się skupić. Violetta zauważyła to i zaproponowała, abyśmy stanęli przy jakimś sklepie. Gdy staliśmy przed dużą galerią handlową, dziewczynki od razu wyskoczyły z auta, a ja i Violetta je goniliśmy. Zatrzymały się dopiero przy sklepie z zabawkami. Oboje się uśmiechnęliśmy. Weszliśmy do środka i kupiliśmy im kilka zabawek. Później poszliśmy do kawiarni. Sobie zamówiliśmy po kawie a dziewczynkom sok pomarańczowy i ciastka. Obie były radosne. Jadły ciastka brudząc sobie całą twarz. Gdy skończyły poszliśmy do łazienki i umyliśmy im twarze. Gdy miały już czyste, zaczęliśmy wychodzić. Byliśmy jak jedna wesoła rodzina. Jedną ręką trzymałem Violette, a drugą ręką trzymałem Maje. Szybko doszliśmy do samochodu, Violetta usadziła w foteliku Margaret, a ja Maję. Teraz mi się trochę łatwiej prowadziło. Włączyłem radio, leciała znana piosenka, a po chwili Violetta i obie córki zaczęły śpiewać na cały głos. Ciesze się, że jestem wśród tak kochanych dziewczyn. Gdy piosenka się skończyła, córeczki zaczęły się głośno śmiać. Po chwili byliśmy już pod domem. Violetta usiadła na kanapie w salonie, a ja z córkami poszliśmy po rysunki, które zostały zrobione na powitanie mamy. Dziewczynki podeszły do mamy i dały jej swoje prace. Violetta od razu się uśmiechnęła i powiesiła rysunki na lodówce. Po chwili zaczęliśmy w czwórkę robić pizze na kolację. Świetnie się przy tym bawiliśmy, a po trzydziestu minutach była gotowa. Cały czas patrzałem na trzy osoby, najważniejsze w moim życiu. Po skończonej kolacji Violetta poszła wykąpać małe, a ja zacząłem sprzątać w kuchni. Po kilkunastu minutach Violetta wyszła z dziewczynkami ubranymi w kolorowe piżamki. Poszedłem z nimi do pokoju siostrzyczek i położyliśmy je spać. Gdy zaczęliśmy wychodzić obie powiedziały, że musimy im bajki przeczytać. Usiadłem na małej kanapie i wziąłem książeczkę o pieskach. Zacząłem czytać, a one z uwagą słuchały. Po chwili usiadła koło mnie Violetta i oparła głowe na moim ramieniu. Nie skończyłem czytać, a dziewczynki już zasnęły. Odłożyłem książeczkę i cicho wyszedłem z pokoju. Po chwili Violetta też wyszła. Zostaliśmy we dwoje. Wiedziałem, że czeka nas rozmowa. Nie myliłem się. Violetta podeszła do mnie i zaczęliśmy rozmawiać.
-Dziękuje, że zająłeś się małymi..
-Wiesz, że nie mogłem inaczej... Bardzo się martwiłem.
-Jest dobrze.. Przepraszam..
-Nie przepraszaj..
-Tęskniłam..- powiedziała po chwili ciszy.
-Wiesz, że ja też.. Cały czas myślałem o tobie..
-Ale ja tęskniłam przez cały czas.. Od naszej kłótni.. Nie potrafię cię nie kochać.. Jesteś..
-A myślisz, że mi było łatwo?
-Kocham cię.. I.. Nie wiem co ty czujesz.. ale ja nie mogę budzić się z myślą, że nie jesteśmy razem, a tym bardziej, że mamy dzieci... Kocham cię.. najbardziej jak mogę. I nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Brakuje mi ciebie i tęsknie, nawet jak jesteś w drugim pomieszczeniu.. I mam..- w tej chwili przerwałem jej pocałunkiem. Ona go oddała z jeszcze większą miłością. Po dłuższej chwili się od siebie oderwaliśmy.. Myślę, że czuliśmy się podobnie, podczas tego pocałunku...
-Leon.. Chce aby było tak jak dzisiaj.. Wesoła rodzinka.. Nie chce cię stracić.. Chce mieć ciebie tylko dla siebie. Chciałabym abyś zamieszkał z nami... Po za tym.. dziewczynki by ci nie pozwoliły wyjść z tego domu bez nich- uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że to powiedziała.
-Kocham cię.. I ciesze się, że to mówisz.. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie..- powiedziałem na co ona się od razu do mnie przytuliła. Po chwili ona poszła się kąpać, a ja siedziałem i wspominałem dawne czasy.. To uczucie gdy powiedziała mi, że jest w ciąży.. Szczególnie, że to nie było planowane.. Z moich wspomnień wyrwała mnie Violetta, która właśnie skończyła się kąpać. Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że minęło już dwadzieścia minut od kąt zacząłem wspominać. Teraz ja poszedłem się kąpać nie przestając wspominać. Gdy wyszedłem z łazienki zobaczyłem Violette siedzącą na kanapie i oglądającą zdjęcia z dawnych czasów. Podszedłem do niej.
-Też wspominasz? zapytałem ciesząc się, że nie zapomniała.
-Bardzo często..- powiedziała i wstała z kanapy.
-Dobranoc- powiedziałem całując ukochaną w czoło. Po chwili usiadłem na kanapie.
-A co ty robisz?- zapytała patrząc jak siadam na kanapie.
-Ide spać- powiedziałem, na co ona złapała mnie za rękę, więc wstałem.
-Tam jest sypialnia- powiedziała. Cieszyłem się tym, że znów będę mieć ją tak blisko. Violetta się położyła, a ja koło niej. Po chwili poczułem jej głowę wtulającą się w moją klatkę piersiową. Poczułem miłe dreszcze na samą myśl, ze będzie tak codziennie.
Rano sie obudziłem.Violetta jeszcze spała. Nadal miała głowe wtuloną w mój tors. Patrzałem jak śpi. Wyglądała uroczo. Po chwili ona też się obudziła. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
-Jak się spało?- zapytałem
-Cudownie. już dawno nie spałam tak dobrze.- uśmiechnąłem się.
-Kocham cię- powiedziałem. Ona podniosła głowę spoglądając na mnie, a ja wstałem do pozycji siedzącej. Opierałem się o ścianę, a moja ukochana usiadła mi na kolanach. Przyciągnąłem ją do siebie i zaczęliśmy się całować. Po kilku minutach zauważyliśmy córki przyglądające się nam. Spojrzeliśmy na nie, a one zaczęły się uśmiechać i wspinać się na nasze łóżko. Po chwili wszyscy byliśmy do siebie przytuleni. A ja wiedziałem, że nigdy nie mogę ich stracić!
__________________________________________________________________________________
Taki One part ! Mi się bardzo podoba i jestem z niego bardzo dumna! Kończyłam go teraz ponad dwie godziny, ale się opłaciło! Bardzo mi się podoba ! hahaha xD Mam w planach napisać jeszcze drugą część pewnie będzie krótsza, ale chce napisać już troche w przyszłości, opisać jak tam jest i takie tam. xDD Mam nadzieje, że wam też się podoba ! Aha i.. W tytule chodzi o to, że Poprzez to, że Violetta mogła umrzeć skontaktowali się i miłość się odrodziła xD i jak widać nie umiem zakańczać, co zresztą już mówiłam ;3
OMG!Boski!Na początku się wystraszyłam że Vilu umrze ;( Ale na szczęście Nie :D I plisss zrub drugą częśc!Nawed przed przeczytaniem byłam pewna że ten os będzie boski <3 Życze weny chociasz i tak wiem że nie musze bo jak ty piszesz takie cudowne one shoty i rozdziały ! kończe kochana <3 ~pinia~
OdpowiedzUsuńDruga część pojawi się za ponad tydzień, chyba, żę dziś się zepne to wstawię może jutro, koło 4 rano lu dziś wieczorem ;D
UsuńHa to super nie moge się doczekac a i zapomniałam napisać że piszesz świetne końcówki ~pinia~
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńPiękny :') Aż się popłakałam.
OdpowiedzUsuńDr.Agbazara Twoje zaklęcie zadziałało i sprowadziło mojego męża z powrotem do mnie. Dałeś mi wsparcie, kiedy czułam się beznadziejnie. Czuję się naprawdę błogosławiony, że znalazłem twój adres e-mail. Mam szczerą nadzieję, że inni podejmą ten skok wiary i pozwolą ci pomóc im, tak jak ty pomogłeś mi. Ci z was, którzy chcą się z nim skontaktować, kontaktują się z nim na jego adres e-mail: ( agbazara@gmail.com ) LUB WHATSAPP ( +2348104102662 ) nigdy nie żałuj kontaktu z nim… On jest w stanie przywrócić twoje relacje i problemy małżeńskie, tak jak zrobił to dla mnie.
OdpowiedzUsuń