*Wieczorem*
-I jak kotku? Przemyślałaś tę sprawę?
-Tak.
Dla ciebie zrobię wszystko, więc powiedz co, jak i kiedy- powiedziałam-
Diego.. a może byśmy..- powiedziałam, ściągając szlafrok, zostałam w
samej bieliźnie.
-Nie słońce, nie dziś...
-No proszę.. - powiedziałam wodząc palcem po jego torsie.
-Jestem
zmeczony, nie dziś- powiedział i padł jak trup na łóżko. Ale czego
mogłam sie spodziewać... On nigdy nie ma dla mnie czasu...
-Więc kiedy mam sie spotkać z tym chłopakiem?
-Jutro w siłowni, on tam co tydzień chodzi, bądź tam o piętnastej i szukaj go- powiedział pokazując na zdjęcie w telefonie.
-Okk, a jak sie nazywa?
-Leon Verdas.
-Myślisz, że poleci na mnie?
-Proszę cię, ten idiota leci nawet na manekiny w sklepie z damską bielizną...- powiedział, czułam, ze go nienawidzi, ale czemu?
*dzień poźniej, siłownia*
Jestem
już na siłowni, nikt mnie tutaj nie rozpoznał, szukam wzrokiem Verdasa,
ale go nigdzie nie ma... Czekam już dziesięć minut i coraz bardziej mi
wstyd bo siedzę na laweczce i nic nie robię, nie wiem jak tu sie ćwiczy,
umiem tylko biegać na bieżni, ale tutaj wszystkie są zajęte...
Po pięciu minutach wszedł chłopak, byłam pewna, że to on, jednak na
wszelki wypadek spojrzalam na zdjęcie w telefonie. Tak to on. Wstalam i
poszłam w jego stronę.
-przepraszam, pomoże mi pan?- zwrocilam sie do niego, przystojny....
-tak, o co chodzi?- powiedział nie patrząc na mnie.
-Jestem tu pierwszy raz, mój chłopak kazał mi o siebie zadbać..- spojrzał na mnie
-Czy ty nie jesteś ta modelką? Nie wiedziałem, że masz chłopaka...
-Były chłopak... Zostawił mnie miesiąc temu i wyjechał, ale mimo to postanowiłam zadbać o siebie, tak to ja Violetta Castillo.
-Nie wiem co tu robisz, nie musisz chudnąć...
-To jak? Pomożesz mi?
-Jasne, to co najpierw?
-Myślałam, że mi powiesz...
-To
chodź tu- wskazał na coś... Nie wiem co to, nie znam się- usiądź tu i
weź ręce do góry, złap to- pokazał na jakiś zwisajacy sznurek- i
podciagnij za głowę. Zrobiłam co powiedział. Po chwili podeszłam do
niego, właśnie dostałam esm. Od Diego, wszystko było zaplanowane, wysłał
zdjecie swoje i kuzynki, jednak napisał, ze to jego nowa dziewczyna,
wszystko szło zgodnie z planem. Podeszłam do niego, i go przytuliłam. On
niewiedzial o co chodzi, ale też mnie uscisnął,po chwili wymusiłam łzy,
gdy je zobaczył zapytał sie o co chodzi.
-Przepraszam, pewnie masz dziewczynę...- powiedziałam mu a po chwili wyciągnęłam telefon w jego stronę. Był tam esm od Diego.
-Nie
przejmuj się, i nie mam dziewczyny- powiedział, a ja jeszcze raz go
przytuliłam. Gdy sie oderwaliśmy, wiedziałam ze muszę wracać do ćwiczeń
-Wiesz, ja jednak wolę bieżnie- powiedziałam a on podszedł do kogoś na bieżni i po chwili sie zwolniła.
-
Proszę bardzo- powiedział a ja sie do niego usmiechnęłam. Biegalam na
bieżni trzydzieści minut, aż wkońcu usiadlam zdyszana na ławeczce.
-Zmęczona?- zapytał, jakby nie znał odpowiedzi
-Bardzo- powiedziałam łapiąc wdech.
-Może dasz sie zaprosić na kawę?- powiedział patrząc mi w oczy- przepraszam- dodał po chwili
-Nie, dlaczego? Bardzo chętnie bym poszła z moim trenerem- zaśmiałam się
-To idź sie przebierz będę czekał za pięć minut
-Pięć minut!?- powtórzyłam
-dobrze, za pół godziny
-dobrze,
będę za pół godziny.- powiedziałam i poszłam sie przebrać, oczywiście
musiałam jeszcze pójść pod prysznic, byłam spocona.... Fuuj.. Później
sie pomalowalam i magia, że zdążyłam w dwadzieścia pięć minut...
-Jestem- powiedziałam w stronę chłopaka
-Nareszcie.. makijaż sobie zrobiłaś?
-No raczej, a co, miałam pójść bez makijażu?- zapytałam ironicznie.
-No dobrze, już dobrze- uśmiechnął sie.
-To gdzie idziemy?
-Tu, za rogiem jest świetna kafejka.
-Okk..
*Wieczorem*
Jestem już w domu, ten chłopak
jest bardzo miły, nie wiem dlaczego Diego go tak nie lubi... Ale cóż nie
będę myślała o Leonie, przecież nie będzie pierwszym, któremu złamie
serce..
-Hej słońce- powiedział Diego- jak randka?
-Może być- powiedziałam
-To kiedy widzicie sie następnym razem? Masz jego numer telefonu?
-Nie
-Czemu?
-Wezme jutro.
-Skąd?
-Pójdę do tej kafejki, gdzie byliśmy wczoraj, bardzo ją chwalił i wszystkich tam zna napewno jest tam często...
-Okk..
-A co teraz?- powiedziałam, siadając na nim okrakiem.
-Oj Violu, nie dziś...
-Zawsze jest to nie dziś...- powiedziałam i poszłam do łazienki sie wykąpać.
*Następnego dnia*
Jestem już godzinę w kafejce, co jakiś czas rozdaje autografy młodym fanką. Czekam na Verdasa.
Po trzech godzinach przyszedł i zobaczył mnie
-Co tutaj robisz?
-Poprostu mi sie tutaj podoba- uśmiechnęłam się- a ty?- dodalam po chwili.
-często tu przychodzę.
-może sie dosiadziesz?
-Oczywiście-
powiedział i usiadł koło mnie. Rozmawialiśmy tak kilka godzin, a gdy
chcieliśmy wychodzić zobaczyliśmy, że strasznie leje.
-Pozyczysz mi telefon? Chce zadzwonić po taxi...
-Ja cię mogę zawieść do domu...
-Naprawdę? Dziękuję- powiedziałam i szłam z nim w stronę wyjścia. Po chwili byłam z nim w luksusowym samochodzie.
-Masz
piękne auto- powiedziałam, a on sie uśmiechnął. Po chwili poczułam
mocne kłócie w głowie, słabo sie poczułam, nabierałam ciężko
powietrze... Leon otworzył okno.
-Jedziemy do mnie, bo jeszcze zemdlejesz- powiedział, a ja tylko
pokiwałam głową. Po kilku minutach stanęliśmy przed bardzo ładnym
blokiem. Leon pomógł mi wysiąść i zaprowadził do swojego mieszkania.
Było duże i przytulne. Na środku salonu była wielka kanapa a naprzeciwko
telewizor. Kazał mi sie położyć na kanapie. Przykrył mnie kocem i
zrobił mi herbatę, po chwili zasnęłam.
__________________________________________________________________________________
Oto rozdział 1 ! Mi się bardzo podoba. Bardzo proszę o komentarze. ;D Kolejne rozdziały będą pisane inaczej xD
Cześć violetta
OdpowiedzUsuń