Patrzę na zegarek, jest już po osiemnastej. Martwię się, bo Leon z Laurą powinni być już przynajmniej godzinę temu. Leon często zabiera ją na jakieś atrakcje, ale zawsze mnie o tym informuje. A teraz nic nie powiedział, nie odbiera telefonów, a ja się po prostu martwię.
Słyszę pukanie do drzwi. Zrywam się z kanapy jak torpeda, bo jestem przekonana, że to oni. Widzę jednak policję. Zanim zdążę zapytać się o co chodzi mówią mi, że Leon i Laura mięli wypadek. Nie żyją.
Słyszę pukanie do drzwi. Zrywam się z kanapy jak torpeda, bo jestem przekonana, że to oni. Widzę jednak policję. Zanim zdążę zapytać się o co chodzi mówią mi, że Leon i Laura mięli wypadek. Nie żyją.
Budzę się z krzykiem. Jestem cała spocona, mój oddech jest przyśpieszony, a serce wali chyba jakoś tysiąc na sekundę. Nade mną stoi Leon i zanim cokolwiek zdążę powiedzieć, wylatuje z pokoju. Zamykam oczy i próbuję się uspokoić.
Do pokoju wraca Leon z chyba wszystkim co znalazł w domu. Siada na skraju łóżka i kładzie zwilżony ręcznik na moim czole. Pytam się go o co chodzi, ale nie odpowiada mi. Daje mi do rąk termometr i mówi, żebym zmierzyła sobie temperaturę. Nie mam siły się kłócić, więc to robię.
- Masz tu leki, weź je - pokazuje na kilka pigułek i na herbatę leżącą obok.
Leon upiera się, że powinnam jechać do szpitala. Mam czterdzieści stopni i może powinnam pojechać, ale nie zostawię Laury samej w domu. A nie będę dzwonić po karetkę przez gorączkę. Leon przykrywa mnie jeszcze jednym kocem. I mimo tego, że jestem przykryta już trzema, nadal mi zimno. Wypiłam już herbatę i połknęłam pigułki, ale nie wiem czy mi to cokolwiek pomogło.
- Spróbuj zasnąć - słyszę spokojny głos Leona. Wiem, że się martwi i boi o mnie, ale nie chce tego pokazać. I może to dobrze, bo jakoś czuję się spokojniej.
- Leon - szepczę po chwili. On na mnie patrzy i czeka, aż coś powiem - Położysz się obok mnie? - mówię niepewnie. Nie odpowiada mi, ale słyszę kroki, co znaczy, że się zgodził.
Kładzie się obok mnie, a ja czuje się spokojniej. Nie wiem dlaczego, ale ma na mnie taki cudowny wpływ. Wtulam się w niego, choć może nie powinnam. Ale on nie protestuje, a ja po chwili po prostu zasypiam.
Do pokoju wraca Leon z chyba wszystkim co znalazł w domu. Siada na skraju łóżka i kładzie zwilżony ręcznik na moim czole. Pytam się go o co chodzi, ale nie odpowiada mi. Daje mi do rąk termometr i mówi, żebym zmierzyła sobie temperaturę. Nie mam siły się kłócić, więc to robię.
- Masz tu leki, weź je - pokazuje na kilka pigułek i na herbatę leżącą obok.
Leon upiera się, że powinnam jechać do szpitala. Mam czterdzieści stopni i może powinnam pojechać, ale nie zostawię Laury samej w domu. A nie będę dzwonić po karetkę przez gorączkę. Leon przykrywa mnie jeszcze jednym kocem. I mimo tego, że jestem przykryta już trzema, nadal mi zimno. Wypiłam już herbatę i połknęłam pigułki, ale nie wiem czy mi to cokolwiek pomogło.
- Spróbuj zasnąć - słyszę spokojny głos Leona. Wiem, że się martwi i boi o mnie, ale nie chce tego pokazać. I może to dobrze, bo jakoś czuję się spokojniej.
- Leon - szepczę po chwili. On na mnie patrzy i czeka, aż coś powiem - Położysz się obok mnie? - mówię niepewnie. Nie odpowiada mi, ale słyszę kroki, co znaczy, że się zgodził.
Kładzie się obok mnie, a ja czuje się spokojniej. Nie wiem dlaczego, ale ma na mnie taki cudowny wpływ. Wtulam się w niego, choć może nie powinnam. Ale on nie protestuje, a ja po chwili po prostu zasypiam.
Budzę się, a obok mnie nie ma już Leona. Podnoszę się do pozycji siedzącej. Wzdycham cicho i patrzę przed siebie. Koszulka Leona, nadal jest na podłodze, co znaczy, że jeszcze jest w domu. Drzwi do sypialni się otwierają i wchodzi Laura z Leonem. Mała trzyma tace, na której jest przygotowane śniadanie. Uśmiecham się i patrzę na nich z niedowierzaniem. Moja malutka księżniczka podchodzi do mnie i kładzie tace na moich kolanach.
- Wyzdrowiej mamusiu - szepcze po czym się do mnie uśmiecha. Całuję ją w główkę i nie odpowiadam. Nie wiem nawet co.
- Dziękuję - mówię po długiej chwili. Laura się tylko szeroko uśmiecha i wychodzi z pokoju, zapewne po to, żeby się ubrać.
- Dziękuję - mówię po długiej chwili. Laura się tylko szeroko uśmiecha i wychodzi z pokoju, zapewne po to, żeby się ubrać.
Leon siada obok mnie i delikatnie się uśmiecha.
- Jak się czujesz?
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Gorączka mi spadła. Dziękuję, ci za wszystko - wzdycham cicho - Bez ciebie bym sobie teraz nie poradziła, naprawdę - patrzę na niego i widzę na jego twarzy uśmiech - I to - pokazuje tace - Jesteście cudowni.
Siedzę na kanapie w salonie i jem śniadanie przygotowane, przez tą uroczą dwójkę. Laura pakuje swoje śniadanie, do swojej ulubionej, różowej śniadaniówki, a Leon chodzi po mieszkaniu i szuka kluczy do samochodu.
Moja malutka kruszynka podchodzi do mnie i siada na kanapie. Patrzy przez chwilę na mnie i cicho wzdycha.
- Wyzdrowiejesz do piątku? - widzę w jej oczach pewne zawiedzenie. Zagryzam dolną wargę i wzdycham.
- Mam nadzieję, że tak, kochanie - Laura się tylko delikatnie uśmiecha i mnie przytula. Wstaje z kanapy i bierze swój plecak z krzesła. W piątek w jej przedszkolu jest przedstawienie. Wiem, że szykowali się do tego dnia przez dobre kilka tygodni. Laura wracając z przedszkola opowiadała mi o próbach. Za każdym razem widziałam w niej jakąś magiczną siłę. Obiecałam jej, że pójdę. I pomimo tego, że wiem, że to nie zależy ode mnie, nie chcę jej zawieść.
- Dasz sobie radę? - słyszę głos Leona, więc się odwracam. Patrzę na niego przez dłuższą chwilą i kiwam głową - Jak coś, to dzwoń.
- Poradzę sobie - uśmiecham się delikatnie, a on mi tym samym odpowiada.
***
Siedzę na kanapie i oglądam jakiś film. Próbuję się na nim skupić, bo zapowiada się całkiem ciekawie, ale moje myśli co chwilę odpływają w zupełnie inną stronę. Zastanawiam się, co zrobić z przedstawieniem Laury. Nie mogę jej zawieść i nie pójść. Ale jeżeli w piątek będę czuła się jak dziś, to nie dam rady.
Biorę z szafki telefon i patrzę na wyświetlacz. Uśmiecham się delikatnie, widząc numer Leona.
- Jak się czujesz? - pyta spokojnie, choć słyszę w jego głosie i doskonale wiem, że się martwi.
- Nie najgorzej - uśmiecham się delikatnie.
- O której odebrać Laurę? - chcę powiedzieć, że o piętnastej, ale w tym momencie przychodzi mi do głowy pewien pomysł.
- Leon. Co robisz w piątek?
###
Co tam misiaczki?
Rozdział dziś, bo było 15 komentarzy.
Mam nadzieję, że teraz nie będzie mniej komentarzy :)
Dedykacja dla najlepszego komentarza <3
Buziaki!
S.
Moja malutka kruszynka podchodzi do mnie i siada na kanapie. Patrzy przez chwilę na mnie i cicho wzdycha.
- Wyzdrowiejesz do piątku? - widzę w jej oczach pewne zawiedzenie. Zagryzam dolną wargę i wzdycham.
- Mam nadzieję, że tak, kochanie - Laura się tylko delikatnie uśmiecha i mnie przytula. Wstaje z kanapy i bierze swój plecak z krzesła. W piątek w jej przedszkolu jest przedstawienie. Wiem, że szykowali się do tego dnia przez dobre kilka tygodni. Laura wracając z przedszkola opowiadała mi o próbach. Za każdym razem widziałam w niej jakąś magiczną siłę. Obiecałam jej, że pójdę. I pomimo tego, że wiem, że to nie zależy ode mnie, nie chcę jej zawieść.
- Dasz sobie radę? - słyszę głos Leona, więc się odwracam. Patrzę na niego przez dłuższą chwilą i kiwam głową - Jak coś, to dzwoń.
- Poradzę sobie - uśmiecham się delikatnie, a on mi tym samym odpowiada.
***
Siedzę na kanapie i oglądam jakiś film. Próbuję się na nim skupić, bo zapowiada się całkiem ciekawie, ale moje myśli co chwilę odpływają w zupełnie inną stronę. Zastanawiam się, co zrobić z przedstawieniem Laury. Nie mogę jej zawieść i nie pójść. Ale jeżeli w piątek będę czuła się jak dziś, to nie dam rady.
Biorę z szafki telefon i patrzę na wyświetlacz. Uśmiecham się delikatnie, widząc numer Leona.
- Jak się czujesz? - pyta spokojnie, choć słyszę w jego głosie i doskonale wiem, że się martwi.
- Nie najgorzej - uśmiecham się delikatnie.
- O której odebrać Laurę? - chcę powiedzieć, że o piętnastej, ale w tym momencie przychodzi mi do głowy pewien pomysł.
- Leon. Co robisz w piątek?
###
Co tam misiaczki?
Rozdział dziś, bo było 15 komentarzy.
Mam nadzieję, że teraz nie będzie mniej komentarzy :)
Dedykacja dla najlepszego komentarza <3
Buziaki!
S.
♡♡♡
OdpowiedzUsuńAwww, cały rozdział z Leonem! <3333
UsuńBoże kocham go, LEON to takie piękne imię.
JEST TAKI KOCHANY, tak się nią opiekuje! I przyszedł do niej w nocy, zajął się nią <3333
SPAŁ Z NIĄ
To już sukces, dobrze że Laura ich nie zobaczyła, bo mieli by problem haha
Wiadomo, że Violka spyta się go o to, czy pójdzie na przedstawienie. Wiadomooooo, a on się zgodzi
Bo zrobi dla nich wszystko!
Zrobił jej z Laurą śniadanie do łóżka <3
Jak go nie kochać? Awww
Ale mam nadzieję że juz niedługo Violka wyzdrowieje, że między nią a Leosiem zacznie się dziać coś więcej
I ze w końcu stworzą rodzinę, idealną rodzinę
Rozdział to perełka skarbie, masz wielki talent jejku
Cieszę się, że piszesz, że tak ci to wychodzi,ze się tak starasz
Pamiętaj, że jesteś najlepsza w tym co robisz
Czekam na kolejny rozdział!
Kocham!
Kocham ��
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opo!
OdpowiedzUsuńLaura w przedszkolu ma jakieś przedstawienie.
Czyżby tatuś i mamusia poszli na nie razem? Czy może pójdzie tylko Leon?
Z Vils nadal nie najlepiej, oby jej szybko przeszło. Nieźle ją rozłożyło.
Verdas opiekuje się nią na tyle ile jest to możliwe.
Kochany jest.
Zajebisty.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
M.
Kolejny rozdział! 💗💗💗
OdpowiedzUsuńLeos się opiekuje, jak slodkkoo **
Po tym gifie myślałam, że będzie jeszcze lepiej *.*
Ale i tak jest super :*
Mam nadzieję, że cos się stanie niedługo u Leonetty <3
Super rozdział :))
Czekam :*
Jeju... jak szybko... 😍
OdpowiedzUsuńLeon taki opiekuńczy...
Czy mama i tata pójdą razem?
Rozdział jak zawsze zaje*isty
Cudny ♡♡♡
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że długo mnie nie było :/
Czekam na next'a :*
Cudowny rozdział !
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest mega ! Czytam go z takim wielkim bananem na twarzy 😃
Viola dalej chora,Leon się nią opiekuję😍 .
Razem z Laura zrobili jej pyszne śniadanie 😇
Laura ma przedstawienie w piątek , Mamusia nie chce jej zawieść a ponieważ leży chora w domu postanawia wysłać na nie tatusia... 😄 tylko czy on się zgodzi 😉
Czekam na kolejny
Udanego weekendu!
😘
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńLeon taki opiekuńczy *.*
Pójdzie na przedstawienie do Laury?
Ciekawe, kiedy Laura dowie się, że jest jej ojcem...
Kiedy kolejna część One Shot'a?
Czekam na next z niecierpliwością!
Besos ;**
~Tinita Blanco
P.S. Zapraszam do siebie ;>
Wystaszylaś mnie i to bardzo pierwszym fragmentem.
OdpowiedzUsuńLeon taki opiekujczy.
Uwielbiam go.
Pozdrawiam, Asia Blanco
Super opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuńLeon jest jest taki kochany dla Violi ^^
OdpowiedzUsuńsuper !!!!!:*
Boski❤
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńLeonetta taka słodka
Leon dba o Viole ^^
Violetta powinna pójść do lekarza ;/
Mam tylko nadzieję, że wyzdrowieje do przedstawienia Laury i będzie mogła na nie pójść razem z Leonem.
Cudowny rozdział kochana
OdpowiedzUsuńViolka bidulka nadal chora
Jak ja nie cierpię być w tym stanie
Wyobraziłam sobie ich rozmowę
,,-Leon, co robisz w piątek? - Pyta się Violetta.
- Czy to randka? - Pyta się podekscytowany Leon.
- Nie, nie. Tylko przedstawienie Laury. - Oznajmia Violetta, a jego podekscytowany spada.''
Czekam na next z niecierpliwością
Buziaczki 💗💗💗
Patty;* 💗💗
Przedstawienie w szkole. Czyż to nie idealna okazja by tato wspierał swoją córeczkę? Mam nadzieję, że przedłużająca się choroba Violi nie zwiastuje żadnego poważnego nieszczęścia. Ciekawe czy Laura dowie się, że ten miły Pan to jej tata. Viola zdrowiej i z Leonem na przedstawienie. Bądźcie choć przez chwilę prawdziwą rodziną.
OdpowiedzUsuń