Dzień jak co dzień. Wstaję z łóżka i idę do łazienki. Staję przed lustrem i patrzę przez chwilę na swoją zaspaną twarz. Zrzucam swoje ciuchy i idę pod prysznic. Włączam gorącą wodę i przez kilka minut się w niej grzeje. Wylewam na swoją dłoń swój ulubiony żel i wmasowuje go w swoje ciało.
Wychodzę z kabiny i owijam się śnieżnym, miękkim ręcznikiem. Biorę do ręki szczotkę i zaczynam rozczesywać swoje długie, kasztanowe włosy. Następnie przemywam swoją twarz płynem micelarnym i wychodzę z zaparowanego pomieszczenia.
Przeglądam się w lustrze i delikatnie się uśmiecham. Mam na sobie jasną sukienkę kończącą się przed kolanem. Swoje włosy wyjątkowo zostawiłam proste. Zakładam czarne szpilki i biorę swoją ulubioną torebkę. Lubię wyglądać dobrze. Lubię podobać się innym.
Wchodzę do firmy i na wejściu witam się z blondynką. Pracuje tu od niedawna, ale przyjaźnimy się od kilkunastu lat. Jest dla mnie jak siostra, zna mnie w stu procentach i w każdej sytuacji mogę na nią liczyć.
Wchodzę do windy i jadę na odpowiednie piętro. Pracuję w wielkiej firmie VerdasCompany. Nie jest to łatwa praca. Często zostaję po godzinach i mam masę papierkowej roboty, ale to własnie dzięki temu stać mnie na duże mieszkanie.
Witam się ze swoim szefem uśmiechem i siadam przy swoim biurku. Odpalam komputer i zaczynam przygotowywać się do całego dnia pracy.
Podnoszę wzrok z komputera, bo słyszę, że ktoś wchodzi. Wzdycham bo idzie Sofia, od niedawna narzeczona Leona. Nie lubię jej. Nie wiem czemu, nawet nie znam jej zbyt dobrze. Ale wydaje mi się, że należy do tych osób, które na pierwszym miejscu stawiają pieniądze i wygląd. A charakter i uczucie w ogóle nie ma znaczenia w związku. Irytuje mnie to, że codziennie pokazuje się w nowych, drogich ciuszkach od Verdasa. Nie reprezentuje sobą nic. Dosłownie nic, a zachowuje się, jakby była królową świata. Ugh...
Wychodzę ze swojej ulubionej kawiarni na rogu i zakładam okulary przeciwsłoneczne. Wyciągam jeszcze telefon, żeby skontrolować godzinę. Nie mogę się spóźnić, wiem, że Leon tego nie toleruję. Idę spokojnym krokiem, bo wiem, że dojdę do firmy w zaledwie kilka minut, a przerwa kończy mi się za kwadrans.
Po raz drugi witam się z blondynką uśmiechem, a ona kiwa tylko palcem, żebym podeszła. Podchodzę więc do lady i pytam o co chodzi, a ona tylko podaje mi bukiet jakichś kwiatów.
- To dla mnie? - patrzę na nią ze zdziwieniem, a ona czyta liścik przyłączony do nich.
- Dla Violetty, królowej mojego serca - wywracam oczami, a ona się uśmiecha - Chyba do ciebie - mówi, a ja się cicho śmieję i biorę je od niej - Daj mu szanse - patrzy na mnie - Stara się - zagryzam delikatnie górną wargę i kiwam przecząco głową. Może i się stara. I może go nawet lubię, ale to nie jest powód, żebym się z nim umawiała. Ja wiem jacy są faceci. A romanse biurowe, zawsze się źle kończą. Jeżeli by nam się nie udało, to jakbym miała pracować spokojnie, widząc go codziennie? Musiałabym zrezygnować, a strasznie zależy mi na tej pracy, lubię ją.
Biorę z kuchni jakiś wazon i nalewam do niego wodę. Wracam do pokoju i wkładam do niego kwiaty. Siadam przy biurku i loguję się do systemu.
Słyszę pukanie do drzwi, więc rzucam ciche i niewyraźne proszę. Powinnam podnieść teraz głowę i zapytać się o co chodzi. Pozwolić, albo powiedzieć, że szef jest zajęty, ale właśnie kończę ważne rachunki. Słyszę chrząknięcie, ale wcale na nie nie reaguję.
- Przepraszam?
- Chwileczkę - mówię i po kilkunastu sekundach podnoszę głowę. Widzę Marcelo, więc cicho wzdycham. Doskonale wiem, że nie przyszedł do Leona. Przyjaźnią się od wielu lat i tak jak ja, nie ma nakazu pukania - Jeżeli chciałeś odebrać projekty, to wybacz jeszcze nie skończyłam.
- A jeśli nie przyszedłem po projekty?
- W takim razie jestem w pracy. I wybacz mi, ale nie chciałabym zostać zwolniona za pogawędki w pracy
- Leon cię nie zwolni, za bardzo cię ceni.
- Ale ciebie może zwolnić. A nie chcę mieć nikogo na sumieniu - mówię patrząc w jakieś wykresy i tabelki.
- W takim razie przyjdę za... - patrzy w swój złoty zegarek na lewej ręce - osiemnaście minut - mówi ze zwycięskim uśmiechem i wychodzi. Patrzę na drzwi, w których przed chwilą stał i delikatnie się uśmiecham.
- Proszę Pana - wzdycham. Rozmawiam już chyba trzydzieści minut z jakimś nadętym mężczyzną i próbuję mu wytłumaczyć, że opóźnienie, które nastąpiło nie jest naszą winą. Próbuję być miła, naprawdę, na tym też polega moja praca, ale z każdą kolejną minutą chcę mu powiedzieć, żeby się wypchał. Zupełnie mnie nie słucha i chce rozmawiać z moim szefem. Proste komunikaty, że teraz szef jest zajęty, wcale do niego nie przemawiają i cały czas upiera się, że mam mu dać Leona do telefonu - Mówiłam Panu jak wygląda sytuacja. Proszę poczekać jeszcze kilka dni i projekt będzie gotowy - mówię, jak na tę chwilę dość spokojnie.
- Proszę Pani. Mówiłem Pani, że chciałbym rozmawiać z Pani przełożonym - wzdycham i wstaję z krzesła. Nie mam siły już dłużej z nim rozmawiać. Wchodzę do gabinetu bruneta i widzę jak całuje się ze swoją ukochaną. Zatrzymuję się, bo czuję się trochę niezręcznie. Z drugiej strony mam na linii faceta, który zaraz mnie zabije, jeżeli w przeciągu trzydziestu sekund nie dam mu Leona do słuchawki.
- Sofia, przyjadę po ciebie, jak skończę pracę - mówi do swojej dziewczyny i ciepło się do niej uśmiecha. Ona tylko kiwa głową i bierze jego kartę kredytową z biurka. Łapie go jeszcze za krocze i coś szepcze. Odwraca się do niego tyłem i kręcąc swoim tyłkiem omija mnie z fałszywym uśmiechem. Podchodzę do bruneta i nie mówiąc nic podaję mu telefon.
- Leon Verdas, słucham - mówi, a ja wychodzę z pomieszczenia.
Uśmiecham się i wyłączam komputer. Nareszcie nadszedł dzień, w którym wyjdę stąd o normalnej godzinie. Chowam swoje rzeczy do torebki i rozglądam się, czy niczego nie zapomniałam.
- Oddaję - słyszę głos Leona, który podaje mi moją służbową komórkę. Biorę ją i odpowiadam mu jedynie uśmiechem - Jeżeli chodzi o to co.... - drapie się nerwowo po głowie - widziałaś...
- Nic nie mów - kładę rękę na jego ramieniu i się uśmiecham - rozumiem - szepczę i wychodzę z pokoju.
Wyjmuję kluczyki z torebki i chcę wsiąść do samochodu, ale ktoś mi w tym przeszkadza. Słyszę swoje imię, więc się odwracam. Widzę Marcelo więc delikatnie się uśmiecham.
- Już chyba jesteś po pracy - patrzy na mnie, a ja jedynie kiwam głową.
- I co z tym faktem?
- No jedziemy albo do ciebie, albo do mnie - mówi takim tonem, jakby to było codziennością, a my małżeństwem od piętnastu lat. Śmieję się cicho i kiwam przecząco głową.
Pomiędzy nami zapada niezręczna cisza. Patrzę na niego przez chwilę i zagryzam dolną wargę.
- Nie chce się mieszać w żaden romans firmowy - mówię całkiem poważnie - Więc nie wysyłaj mi więcej kwiatów - patrzę na niego i czekam na jego reakcję. Wiem, że nie należy do tych osób, które się poddają. Jest osobą, która zawsze chcę osiągnąć swój cel. A teraz tym celem jestem chyba ja. I nie mówię, że to mi się nie podoba. Bo lubię to. To, że przysyła mi kwiaty, że mnie komplementuje. Ale od wielu lat kieruje się zasadą, żeby nie mieszać życia prywatnego i zawodowego. Z póki pracujemy w tym samym miejscu, nie będziemy razem.
- Gdybyś podała mi swój adres, nie dostawałabyś kwiatów w firmie - mówi i delikatnie się uśmiecha.
- Do jutra - mówię i wsiadam do auta.
Siedzę na swojej ulubionej kanapie i oglądam serial, w którym - przez nadmiar pracy - mam spore zaległości. Patrzę jeszcze na zegarek i widząc na nim za piętnaście czwarta, uśmiecham się. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w domu przed siedemnastą.
Słyszę dzwonek do drzwi i wzdycham. Kto ma prawo przerywać mi w takim momencie? Gaston miał właśnie pocałować Luxurię. Czekałam na to przez ostatnie osiemdziesiąt trzy odcinki, a teraz, w tej chwili, ktoś do mnie dzwoni? Wzdycham i leniwie podnoszę się z kanapy. Podchodzę do drzwi i z kamienną twarzą je otwieram. Widzę blondynkę, która z uśmiechem wchodzi do mojego mieszkania.
- Zapomniałaś? - patrzy na mnie, a ja kiwam głową, bo nie mam pojęcia o czym mówi.
- Umawiałyśmy się na pogawędki o facetach - śmieje się. Idziemy do salonu i siadamy na kanapie. Proponuję jej coś do picia, albo jedzenia, ale mówi, że jadła.
Gadamy już od kilku godzin, a blondynka cały czas powraca do jednego tematu, Marcelo. Nie wiem dlaczego, ale strasznie jej zależy, żebym się z nim umówiła.
- Niedługo jest ta firmowa impreza, nie? - patrzy na mnie, ale ja tylko wzruszam ramionami. Nie mam pojęcia kiedy jest. A o jej istnieniu wiem tylko dlatego, że miałam zamówić jakieś dekoracje - Fajnie by było, jakbyś z kimś przyszła - mówi, a ja jedynie przewracam oczami.
- Lu nie pójdę z Marcelo na tą imprezę. Ja w ogóle nie pójdę na tą imprezę.
- No ale dlaczego, Vils. Przecież to jest idealna okazja, żeby się do niego zbliżyć! Poznać go, wiedzieć co lubi, czego nie. Czemu ty jesteś taka uparta?
- Bo ja nie chcę go poznawać. Nie potrzebuję faceta, a tym bardziej nie takiego, z którym pracuję.
- Ja tylko nie chcę, żebyś została starą panną z kotami. A jeżeli nadal będziesz tak pracować, to nikogo przed czterdziestką nie spotkasz. A Marcelo jest idealnym kandydatem, nikogo lepszego nie spotkasz teraz - patrzę na nią i ponownie wzdycham.
- Obiecuję ci, że to przemyślę.
***
Siedzę i kończę dzisiejszą pracę. Chowam laptopa do swojej torby i biorę do ręki telefon. Biorę klucze, żeby zamknąć pokój i wychodzę.
Przed wyjściem z budynku widzę bruneta i delikatnie się uśmiecham. Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że blondynka miała rację. Jeżeli nadal będę kierować się swoją złotą zasadą, to będę samotną panną z kotami. A chyba wolałabym mieć nieco inne życie.
- Długo czekasz? - pytam, ale brunet kiwa przecząco głową.
- Kilkanaście minut.
- Przepraszam, musiałam dokończyć rozliczenia - tłumaczę się, a on w odpowiedzi pokazuje mi swój śliczny uśmiech.
- Na ciebie mogę czekać całe życie - śmieję się cicho, choć jest to urocze, nie da się zaprzeczyć.
- Dobra, dobra.
- Co robisz w piątek wieczorem? - pyta po chwili, a ja się uśmiecham.
Tydzień później
W błyskawicznym tempie wchodzę do firmy. Podchodzę do blondynki i pytam się czy Leon jest. Lu kiwa głową, więc szybko biegnę do windy. Jestem spóźniona jakieś czterdzieści minut i mam nadzieję, że brunet mnie nie wyleje.
Wchodzę do pokoju i rzucam torbę na stół. Biorę laptopa i szybko go włączam. Loguje się do systemu i chcę wejść do gabinetu Leona, ale odganiają mnie straszne krzyki.
Patrzę na zegarek i wzdycham. Od godziny czekam, aż Leon przestanie się z kimś kłócić, ale na razie na to nie wygląda. Wychodzę z pokoju i idę w kierunku Lu zapytać się o co chodzi. Jakoś w całej firmie panuje dziwna atmosfera. Nikt ze sobą nie rozmawia, na holu panuje głucha cisza. Jestem przyzwyczajona, że wszystkie kobiety plotkują o mężczyznach, o tym kto kogo zdradził, kto do kogo pasuje. Że mężczyźni gadają o nas, o jakichś meczach, cokolwiek. Teraz czuję się jakbym była w zupełnie innym miejscu z zupełnie obcymi osobami.
- To ty nic nie wiesz? - blondynka na mnie patrzy ze zdziwieniem, a ja czekam na to, aż mnie zaskoczy - Wczoraj była ta impreza firmowa - mówi cicho - Sofia przespała się z Marcelo - Patrzę na nią i czekam, aż się zaśmieje, cokolwiek. Przecież to nie może być prawda, to do niego nie pasuje. To musi być jakiś błąd, nie wiem. Nie wierzę w to, że brunet przez tyle miesięcy się za mną uganiał, żeby ostatecznie przespać się z pustą narzeczoną swojego szefa, a w tym przyjaciela - Wszystko okej? - pyta, a ja kiwam głową - Przepraszam, że cię namawiałam na to, żebyś się z nim umówiła. Nie wiedziałam, że to taki dupek - patrzy na mnie, a ja wzdycham.
- Jest okej, Lu. Byliśmy na jednej kolacji i tyle. Nic nas nie łączy. Dobrze, że wyszło to teraz, a nie za kilka miesięcy - mówię z uśmiechem, choć jestem rozczarowana.
Siedzę na swoim miejscu i patrzę w sufit. Nie mogę pracować w takim hałasie. Słyszę wściekły głos Leona, ale wcale mu się nie dziwię. Skoro ja jestem wściekła na Marcelo, to nie wyobrażam sobie, co on musi czuć. Choć - z całym szacunkiem do Leona - Po niej można było się czegoś takiego spodziewać. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby teraz wyszły na jaw jej inne zdrady. Tu nie chodzi wcale o poziom mojej sympatii do niej. To jest po prostu taki typ.
Z pokoju Leona wychodzi jego - jak zgaduje - była narzeczona. Po jej twarzy widzę, że jest wściekła, no ale co się dziwić. W końcu nie będzie miała tych nowych butów, torebek... Teraz co najwyżej może pocieszyć się Marcelo, choć zgaduję, że brunet go wykopie.
- Nie chce cię więcej widzieć - słyszę krzyk bruneta i aż mnie przechodzą dreszcze. Pracuję tu już kilka lat i nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Wiesz co? - blondynka odwraca się i patrzy na niego - Bardzo dobrze, że tak się stało. Bo ty i tak byłeś słaby w łóżku - krzyczy i rzuca jakieś klucze w jego nogi po czym wychodzi. Zagryzam dolną wargę bo nie wiem co powinnam zrobić.
Leon zamyka drzwi do swojego gabinetu, a ja czekam kilka minut, żeby ochłonął.
Pukam cicho i pomimo, że nie słyszę żadnego pozwolenia, wchodzę. Widzę go, jak siedzi na fotelu. Ma łokcie oparte o uda i twarz zakrytą w dłoniach.
- Chcesz może kawy? - pytam, ale on nie odpowiada. Biorę to jednak, za tak i wychodzę z pomieszczenia.
Wyjmuję z szafy kubek i wsypuję do niego ulubioną kawę Verdasa. Nie wiem co mogę zrobić, żeby jakoś go pocieszyć. Nigdy się nie przyjaźniliśmy, ale czuję, że muszę mu jakoś pomóc.
- Zgaduję, że już wiesz - słyszę jakiś głos, więc się odwracam. Widzę Marcelo i cicho wzdycham.
- Cała firma wie - odpowiadam obojętnie.
- Możemy pogadać?
- Gadamy - mówię zalewając kawę gorącą wodą.
- Przepraszam - szepcze.
- To nie mnie powinieneś przepraszać. Wiesz co zrobiłeś swojemu przyjacielowi? - patrzę na niego. Nie chciałabym być w jego skórze, a jednak wcale mu nie współczuję. Zasłużył na to.
- Nie chcę, żeby to co jest pomiędzy nami się skończyło. To był alkohol, Vils.
- Pomiędzy nami nic nie ma - śmieje się. Bo bawi mnie to, że po czymś takim, myśli, że nadal będę nim zainteresowana. Nawet nie chodzi o to, że się z kimś przespał, bo ma do tego prawo. Nie jesteśmy i nie byliśmy razem. Jedyne co nas łączyło to jedna kolacja i tyle. A to przecież nie zobowiązuje nikogo do niczego. Ale nie będę spotykać się z kimś, kto robi takie świństwo swojemu przyjacielowi. Jeżeli ktoś rani przyjaciela, to nic nie stoi na drodze, żeby zranił swoją drugą połówkę. Nie chcę się angażować w coś, co nie ma przyszłości. Nie ufam takim osobom i tyle.
- Przecież byliśmy...
- I to był błąd - przerywam mu - I nie mów do mnie Vils, tak mówią na mnie przyjaciele - omijam go i wychodzę. Zatrzymuję się jednak i patrzę na niego - Teraz rozumiesz, dlaczego nie chciałam się z tobą umawiać? Teraz będziemy się unikać, a to przecież nie byłoby konieczne - mówię i wracam do siebie..
Kilka dni później
- Masz gotowe dokumenty? - patrze na bruneta i kiwam głową. Podaje mu teczkę.
- Przejrzałam je, powinno być okej, ale sprawdź jeszcze - mówię, a on kiwa głową. Od kiedy Marcelo tu nie pracuje, radzimy sobie trochę gorzej. Brakuje nam czasu. Leon szuka kogoś na jego miejsce, ale to wcale nie jest proste. Nieuniknione jest więc to, że zostajemy po godzinach i sprawdzamy przeróżne projekty, testujemy, i zlecamy poprawki. To nie jest łatwe, ale ktoś to musi robić, a póki go nie ma, spadło to na mnie, a Leon mi pomaga.
- Przygotujesz jeszcze raport? - patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, a ja jedynie kiwam głową. Nie mogę go zostawić teraz. Nie dość, że jest wściekły za to, co najbliżsi mu zrobili, to został teraz z masą dodatkowej pracy.
- Zrobić ci kawę? - słyszę głos bruneta i kiwam głową. Jestem właśnie dwunastą godzinę w pracy i czuję, że jeżeli nie dostanę zaraz zastrzyku energii to umrę. Jeszcze chyba nigdy nie byłam taka zmęczona, jak w tej chwili. A gdyby tego było mało, musimy mieć na jutro gotowy projekt, którego Marcelo nie dokończył. To znaczy jedynie tyle, że przed nami jeszcze kilka godzin pracy.
- Twoja ulubiona - kładzie mi kubek z moim ulubionym - w te chwili - napojem. Uśmiecham się do niego ciepło i zamykam komputer. Muszę się jakoś oderwać od tego, chociaż, na kilka minut.
- Rolę się odwróciły - śmieję się cicho, a on się tylko uśmiecha.
- Awansujesz - mówi po chwili.
Patrzę na zegarek i widząc punkt dwunastą wzdycham. Wiem, że czeka nas jeszcze masa pracy, ale jedyne o czym teraz marzę, to wejść do łóżka i przytulić się do mojej cieplutkiej pościeli.
- Jak się trzymasz? - pyta po chwili, a ja wzruszam ramionami.
- Zaraz padnę - odpowiadam, a on się cicho śmieje.
- Chodziło mi raczej o to, jak sobie radzisz. Podobno spotykałaś się z Marcelo.
- Daj spokój, Leon. Jedna randka, to wszystko. To raczej ja powinnam się zapytać jak sobie radzisz. Miałeś wziąć ślub - patrzę na niego. Próbuję wyczytać z jego twarzy coś. Cokolwiek. Nie wiem jak się trzyma, jest jak zamknięta książka. Wiem, że był wściekły tamtego dnia, ale nie wiem co teraz czuje.
- Jest okej - uśmiecha się delikatnie - Nagle tyle miejsca się w domu zrobiło. Bez tych wszystkich kosmetyków, rozrzuconych ciuchów w sypialni, tych perfum - śmieje się cicho, ale widzę po nim, że to wcale nie jest takie fajne. Ale nie dziwie się. Nagle jego życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Miał przecież plany na przyszłość, miał do kogo wracać wieczorem, budził się przy kimś kogo kochał, a teraz tak w jednej sekundzie, to wszystko się skończyło...
- Leon, błagam cię. Idź po coś do jedzenia, bo ja zaraz umrę - mówię patrząc w jakieś tabelki i wykresy. Nie wiem jak ja to uzupełnię. Nie wiem nawet jak mam na imię, a co dopiero takie coś.
- Hawajska czy pepperoni? - pyta, a ja tylko przytakuję.
- Halo! - słyszę jakiś głos, więc niechętnie otwieram oczy. Widzę obok siebie Leona i zastanawiam się o co chodzi. Wstaję z podłogi i widzę Lu, która stoi nad nami.
- Co się dzieje? - pytam, ale ona nie odpowiada. Patrzy tylko na mnie i Leona i chyba tworzy w swojej głowie jakieś niestworzone historie.
- Leon - szturcham go, bo brunet się jeszcze nie obudził.
- To ja powinnam się zapytać co tu się dzieję - słyszę głos blondynki i tylko karcę ją wzrokiem. Patrzę na Leona, który jeszcze śpi i delikatnie się uśmiecham. Pierwszy raz widzę go w potarganych włosach i pomiętej koszuli. I wygląda w sumie uroczo.
- My się nie spotykamy, Lu - patrzę na blondynkę i próbuję jej to wytłumaczyć - Kończyliśmy projekt.
- W zamkniętym gabinecie Leona? - patrzy na mnie przenikliwie.
- Jakby był zamknięty to byś nie weszła - chcę kontynuować, ale ona pokazuje mi jedynie klucz. Wzdycham, bo marzę teraz jedynie o tym, żeby w końcu wrócić do domu, położyć się, a tymczasem muszę tłumaczyć blondynce, że ja i Leon wcale ze sobą nie sypiamy.
Wsiadam do samochodu Leona. Powiedział, że mnie odwiezie, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Sama, w tym stanie - po przespaniu jakichś trzech godzin, nie mogłabym prowadzić.
- Czemu zamknąłeś gabinet? - pytam po chwili, a on wzrusza ramionami.
- Chciałem uniknąć takiej sytuacji. Wiesz jak to jest, później były by plotki. Nie przewidziałem, że w recepcji jest zapasowy klucz - śmieje się cicho, a ja tylko przytakuję.
Kilka tygodni później
- Myślisz, że się uda? - szepcze do bruneta siedzącego obok mnie. On jedynie kiwa głową. Nie wiem jak on to robi. Ja się cała denerwuję. Ręce mi się trzęsą. Pocę się jak prosiak i ledwo mówię. Leon siedzi obok mnie jak gdyby nigdy nic. Albo świetnie tuszuje stres, albo to lata doświadczenia. Jeżeli się uda, to nasza firma zyska bardzo dużo i dostaniemy ogromną szanse. Jeżeli nie, to kilka miesięcy naszej pracy, pójdzie się pieprzyć.
- Czyli się udało? - patrzę na Leona. Być może uzna mnie w tej chwili za kretynkę. Bo przecież byłam na tej konferencji i wszystko widziałam. Ale po czwartej godzinie, przestałam ogarniać co się dzieję. Brunet się jedynie uśmiecha - Czyli tak?
- Czyli możesz przyjąć moje zaproszenie na kolacje - mówi z uśmiechem. Zagryzam dolną wargę, bo nie wiem, czy powinnam. Moja ostatnia próba romansu firmowego skończyła się nie najlepiej. Nie chcę, żeby moja relacja z Leonem się zepsuła. Jest dobrze, tak, jak jest - To nie jest zaproszenie na randkę - mówi doskonale znając moje myśli - Chcę wyjść jak przyjaciel z przyjaciółką. Doskonale wiesz, że gdyby nie ty i twoja pomoc, nie dostalibyśmy tej wielkiej szansy. Jestem ci strasznie wdzięczny, więc proszę nie daj się długo namawiać - patrzę na niego przez chwilę i się uśmiecham.
- Przyjmuję zaproszenie.
- Myślałam, że pojedziemy do restauracji - mówię, gdy Leon zatrzymuje się przed jakimś domem.
- Nie ufam restauracjom - mówi i wysiada z samochodu. Obchodzi go dookoła i otwiera moje drzwi. Podaje mi dłoń, więc ją łapie i wysiadam z auta.
Wchodzimy do jego domu. Jestem tu pierwszy raz i jestem pod ogromnym wrażeniem. Leon mieszka w wielkiej willi. Wszystko wygląda jak w filmie. Najnowsze meble, szklane schody. Piękny, przestrzenny salon i nowoczesna kuchnia.
- Nie mówiłeś, że mieszkasz w pałacu - śmieje się. Leon zdejmuje mój płaszcz i wiesza na wieszaku. Rozglądam się dookoła i z każdą kolejną sekundą jestem pod coraz większym wrażeniem.
- Podano do stołu - słyszę bruneta więc się odwracam. Podchodzę do stołu i siadam naprzeciwko niego. Uśmiecham się delikatnie, bo wygląda to przepięknie. Danie wygląda jak z najdroższej restauracji, wino, świece. Nie znałam go od tej strony.
- Nigdy nie mówiłeś, że potrafisz gotować.
- Nigdy nie pytałaś.
Siedzimy na kanapie i rozmawiamy o milionie rzeczach. Myślę przez chwilę o Sofii i zastanawiam się co jej mogło w nim nie pasować. Leon jest ideałem, pod każdym względem. Ma dobrą prace. Bardzo dobrą prace. Jest przystojny, umie gotować. Nie jestem z nim, a wiem, że jest romantyczny. Jest zabawny... No ideał! Nie wiem jak mogła go tak potraktować. Miała wszystko co chciała. Zapewnił jej życie jak w bajce, a ona potraktowała go jak śmiecia. Nie rozumiem tego.
- Śliczna rzeźba - mówię obserwując rzeźbę przedstawiającą jakąś baletnice. Patrzę na bruneta i widzę, że się delikatni uśmiecha.
- Kupiłem ją Sofie na urodziny.
- Tęsknisz za nią?
- Nie - odpowiada krótko. Spodziewałam się, że to powie, ale zastanawiam się czemu cały czas uśmiecha się jak o niej mówi.
- Po prostu zawsze jak o niej mówisz to się uśmiechasz.
- Tęsknie za uczuciem, nie za nią. Chciałbym znowu kogoś tak kochać. Życie samemu w takim wielkim domu, jest czasem przytłaczające.
Leon nalewa mi kolejny kieliszek wina, a ja nie protestuje. Jest już późno, ale nam się dobrze rozmawia. Jestem jakaś rozluźniona.
- A potem powiedziała mi, że była u swojej matki na weekend - mówi brunet i kończy wypowiedź kolejnym łykiem wina - A ja jej wierzyłem, że matka nie lubi jak ktoś przychodzi.
- Ja jej od zawsze nie lubiłam - patrzę na niego - Nigdy do ciebie nie pasowała. Ty jesteś taki elegancki. Zawsze wyglądasz i zachowujesz się na poziomie. A ona jak z jakiegoś klubu. Nie wiem jak mogła nie doceniać tego co ma - biorę kieliszek i wypijam całą zawartość. Patrzę na Leona bo widzę, że od jakiegoś czasu mi się przygląda. Nagle mnie całuję, a ja po prostu odwzajemniam pocałunek. Czuję jakiś dreszcz, ale nawet mi się podoba. Włada ręce pod moją sukienkę, a mi to wcale nie przeszkadza. Co więcej, podoba mi się to.
W przeciągu kilku ostatnich minut, brunet zrzucił ze mnie sukienkę. Obejmuję jego szyję, a on mnie podnosi. Wchodzi na te śliczne schody i idzie do góry. Domyślam się, co się zaraz stanie i rozpala mnie od środka z niecierpliwości.
Rzuca mnie na łóżko, a potem ponownie całuje. Odwzajemniam jego każdy pocałunek. Patrzę na swoje prawie nagie ciało i dochodzę do wniosku, że nie mogę mu być dłużna. Rozpinam guziki od jego koszuli, ale kiedy to mi się nudzi, po prostu ją rozrywam. Po raz pierwszy mam okazję zobaczyć jego tors, i jestem nim zafascynowana. Zaczynam go całować i dotykać.
Dobieram się do jego spodni, co jest dużo trudniejszym zadaniem. Najpierw trzeba zdjąć pasek, a potem będzie z górki.
Po kilku kolejnych minutach, oboje jesteśmy nadzy. Zanim brunet zacznie, namiętnie mnie całuje. Pogłębiam pocałunek i przyciskam go do siebie - Zaczynaj - szepcze.
No to zobaczymy Sofie, czy rzeczywiście jest taki zły...
###
Już prawie 300 k :oooo
Chcieliście Parta, macie Parta.
Chyba nie muszę mówić co będzie dalej, bo każdy wie. (Ile jest takich OP? Tysiąc?)
Delegacja, ciąża i nagle bum! Leon jest draniem?
Chcecie kolejną część? Piszcie koniecznie!
Buziaki!
S.
Wychodzę z kabiny i owijam się śnieżnym, miękkim ręcznikiem. Biorę do ręki szczotkę i zaczynam rozczesywać swoje długie, kasztanowe włosy. Następnie przemywam swoją twarz płynem micelarnym i wychodzę z zaparowanego pomieszczenia.
Przeglądam się w lustrze i delikatnie się uśmiecham. Mam na sobie jasną sukienkę kończącą się przed kolanem. Swoje włosy wyjątkowo zostawiłam proste. Zakładam czarne szpilki i biorę swoją ulubioną torebkę. Lubię wyglądać dobrze. Lubię podobać się innym.
Wchodzę do firmy i na wejściu witam się z blondynką. Pracuje tu od niedawna, ale przyjaźnimy się od kilkunastu lat. Jest dla mnie jak siostra, zna mnie w stu procentach i w każdej sytuacji mogę na nią liczyć.
Wchodzę do windy i jadę na odpowiednie piętro. Pracuję w wielkiej firmie VerdasCompany. Nie jest to łatwa praca. Często zostaję po godzinach i mam masę papierkowej roboty, ale to własnie dzięki temu stać mnie na duże mieszkanie.
Witam się ze swoim szefem uśmiechem i siadam przy swoim biurku. Odpalam komputer i zaczynam przygotowywać się do całego dnia pracy.
Podnoszę wzrok z komputera, bo słyszę, że ktoś wchodzi. Wzdycham bo idzie Sofia, od niedawna narzeczona Leona. Nie lubię jej. Nie wiem czemu, nawet nie znam jej zbyt dobrze. Ale wydaje mi się, że należy do tych osób, które na pierwszym miejscu stawiają pieniądze i wygląd. A charakter i uczucie w ogóle nie ma znaczenia w związku. Irytuje mnie to, że codziennie pokazuje się w nowych, drogich ciuszkach od Verdasa. Nie reprezentuje sobą nic. Dosłownie nic, a zachowuje się, jakby była królową świata. Ugh...
Wychodzę ze swojej ulubionej kawiarni na rogu i zakładam okulary przeciwsłoneczne. Wyciągam jeszcze telefon, żeby skontrolować godzinę. Nie mogę się spóźnić, wiem, że Leon tego nie toleruję. Idę spokojnym krokiem, bo wiem, że dojdę do firmy w zaledwie kilka minut, a przerwa kończy mi się za kwadrans.
Po raz drugi witam się z blondynką uśmiechem, a ona kiwa tylko palcem, żebym podeszła. Podchodzę więc do lady i pytam o co chodzi, a ona tylko podaje mi bukiet jakichś kwiatów.
- To dla mnie? - patrzę na nią ze zdziwieniem, a ona czyta liścik przyłączony do nich.
- Dla Violetty, królowej mojego serca - wywracam oczami, a ona się uśmiecha - Chyba do ciebie - mówi, a ja się cicho śmieję i biorę je od niej - Daj mu szanse - patrzy na mnie - Stara się - zagryzam delikatnie górną wargę i kiwam przecząco głową. Może i się stara. I może go nawet lubię, ale to nie jest powód, żebym się z nim umawiała. Ja wiem jacy są faceci. A romanse biurowe, zawsze się źle kończą. Jeżeli by nam się nie udało, to jakbym miała pracować spokojnie, widząc go codziennie? Musiałabym zrezygnować, a strasznie zależy mi na tej pracy, lubię ją.
Biorę z kuchni jakiś wazon i nalewam do niego wodę. Wracam do pokoju i wkładam do niego kwiaty. Siadam przy biurku i loguję się do systemu.
Słyszę pukanie do drzwi, więc rzucam ciche i niewyraźne proszę. Powinnam podnieść teraz głowę i zapytać się o co chodzi. Pozwolić, albo powiedzieć, że szef jest zajęty, ale właśnie kończę ważne rachunki. Słyszę chrząknięcie, ale wcale na nie nie reaguję.
- Przepraszam?
- Chwileczkę - mówię i po kilkunastu sekundach podnoszę głowę. Widzę Marcelo, więc cicho wzdycham. Doskonale wiem, że nie przyszedł do Leona. Przyjaźnią się od wielu lat i tak jak ja, nie ma nakazu pukania - Jeżeli chciałeś odebrać projekty, to wybacz jeszcze nie skończyłam.
- A jeśli nie przyszedłem po projekty?
- W takim razie jestem w pracy. I wybacz mi, ale nie chciałabym zostać zwolniona za pogawędki w pracy
- Leon cię nie zwolni, za bardzo cię ceni.
- Ale ciebie może zwolnić. A nie chcę mieć nikogo na sumieniu - mówię patrząc w jakieś wykresy i tabelki.
- W takim razie przyjdę za... - patrzy w swój złoty zegarek na lewej ręce - osiemnaście minut - mówi ze zwycięskim uśmiechem i wychodzi. Patrzę na drzwi, w których przed chwilą stał i delikatnie się uśmiecham.
- Proszę Pana - wzdycham. Rozmawiam już chyba trzydzieści minut z jakimś nadętym mężczyzną i próbuję mu wytłumaczyć, że opóźnienie, które nastąpiło nie jest naszą winą. Próbuję być miła, naprawdę, na tym też polega moja praca, ale z każdą kolejną minutą chcę mu powiedzieć, żeby się wypchał. Zupełnie mnie nie słucha i chce rozmawiać z moim szefem. Proste komunikaty, że teraz szef jest zajęty, wcale do niego nie przemawiają i cały czas upiera się, że mam mu dać Leona do telefonu - Mówiłam Panu jak wygląda sytuacja. Proszę poczekać jeszcze kilka dni i projekt będzie gotowy - mówię, jak na tę chwilę dość spokojnie.
- Proszę Pani. Mówiłem Pani, że chciałbym rozmawiać z Pani przełożonym - wzdycham i wstaję z krzesła. Nie mam siły już dłużej z nim rozmawiać. Wchodzę do gabinetu bruneta i widzę jak całuje się ze swoją ukochaną. Zatrzymuję się, bo czuję się trochę niezręcznie. Z drugiej strony mam na linii faceta, który zaraz mnie zabije, jeżeli w przeciągu trzydziestu sekund nie dam mu Leona do słuchawki.
- Sofia, przyjadę po ciebie, jak skończę pracę - mówi do swojej dziewczyny i ciepło się do niej uśmiecha. Ona tylko kiwa głową i bierze jego kartę kredytową z biurka. Łapie go jeszcze za krocze i coś szepcze. Odwraca się do niego tyłem i kręcąc swoim tyłkiem omija mnie z fałszywym uśmiechem. Podchodzę do bruneta i nie mówiąc nic podaję mu telefon.
- Leon Verdas, słucham - mówi, a ja wychodzę z pomieszczenia.
Uśmiecham się i wyłączam komputer. Nareszcie nadszedł dzień, w którym wyjdę stąd o normalnej godzinie. Chowam swoje rzeczy do torebki i rozglądam się, czy niczego nie zapomniałam.
- Oddaję - słyszę głos Leona, który podaje mi moją służbową komórkę. Biorę ją i odpowiadam mu jedynie uśmiechem - Jeżeli chodzi o to co.... - drapie się nerwowo po głowie - widziałaś...
- Nic nie mów - kładę rękę na jego ramieniu i się uśmiecham - rozumiem - szepczę i wychodzę z pokoju.
Wyjmuję kluczyki z torebki i chcę wsiąść do samochodu, ale ktoś mi w tym przeszkadza. Słyszę swoje imię, więc się odwracam. Widzę Marcelo więc delikatnie się uśmiecham.
- Już chyba jesteś po pracy - patrzy na mnie, a ja jedynie kiwam głową.
- I co z tym faktem?
- No jedziemy albo do ciebie, albo do mnie - mówi takim tonem, jakby to było codziennością, a my małżeństwem od piętnastu lat. Śmieję się cicho i kiwam przecząco głową.
Pomiędzy nami zapada niezręczna cisza. Patrzę na niego przez chwilę i zagryzam dolną wargę.
- Nie chce się mieszać w żaden romans firmowy - mówię całkiem poważnie - Więc nie wysyłaj mi więcej kwiatów - patrzę na niego i czekam na jego reakcję. Wiem, że nie należy do tych osób, które się poddają. Jest osobą, która zawsze chcę osiągnąć swój cel. A teraz tym celem jestem chyba ja. I nie mówię, że to mi się nie podoba. Bo lubię to. To, że przysyła mi kwiaty, że mnie komplementuje. Ale od wielu lat kieruje się zasadą, żeby nie mieszać życia prywatnego i zawodowego. Z póki pracujemy w tym samym miejscu, nie będziemy razem.
- Gdybyś podała mi swój adres, nie dostawałabyś kwiatów w firmie - mówi i delikatnie się uśmiecha.
- Do jutra - mówię i wsiadam do auta.
Siedzę na swojej ulubionej kanapie i oglądam serial, w którym - przez nadmiar pracy - mam spore zaległości. Patrzę jeszcze na zegarek i widząc na nim za piętnaście czwarta, uśmiecham się. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w domu przed siedemnastą.
Słyszę dzwonek do drzwi i wzdycham. Kto ma prawo przerywać mi w takim momencie? Gaston miał właśnie pocałować Luxurię. Czekałam na to przez ostatnie osiemdziesiąt trzy odcinki, a teraz, w tej chwili, ktoś do mnie dzwoni? Wzdycham i leniwie podnoszę się z kanapy. Podchodzę do drzwi i z kamienną twarzą je otwieram. Widzę blondynkę, która z uśmiechem wchodzi do mojego mieszkania.
- Zapomniałaś? - patrzy na mnie, a ja kiwam głową, bo nie mam pojęcia o czym mówi.
- Umawiałyśmy się na pogawędki o facetach - śmieje się. Idziemy do salonu i siadamy na kanapie. Proponuję jej coś do picia, albo jedzenia, ale mówi, że jadła.
Gadamy już od kilku godzin, a blondynka cały czas powraca do jednego tematu, Marcelo. Nie wiem dlaczego, ale strasznie jej zależy, żebym się z nim umówiła.
- Niedługo jest ta firmowa impreza, nie? - patrzy na mnie, ale ja tylko wzruszam ramionami. Nie mam pojęcia kiedy jest. A o jej istnieniu wiem tylko dlatego, że miałam zamówić jakieś dekoracje - Fajnie by było, jakbyś z kimś przyszła - mówi, a ja jedynie przewracam oczami.
- Lu nie pójdę z Marcelo na tą imprezę. Ja w ogóle nie pójdę na tą imprezę.
- No ale dlaczego, Vils. Przecież to jest idealna okazja, żeby się do niego zbliżyć! Poznać go, wiedzieć co lubi, czego nie. Czemu ty jesteś taka uparta?
- Bo ja nie chcę go poznawać. Nie potrzebuję faceta, a tym bardziej nie takiego, z którym pracuję.
- Ja tylko nie chcę, żebyś została starą panną z kotami. A jeżeli nadal będziesz tak pracować, to nikogo przed czterdziestką nie spotkasz. A Marcelo jest idealnym kandydatem, nikogo lepszego nie spotkasz teraz - patrzę na nią i ponownie wzdycham.
- Obiecuję ci, że to przemyślę.
***
Siedzę i kończę dzisiejszą pracę. Chowam laptopa do swojej torby i biorę do ręki telefon. Biorę klucze, żeby zamknąć pokój i wychodzę.
Przed wyjściem z budynku widzę bruneta i delikatnie się uśmiecham. Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że blondynka miała rację. Jeżeli nadal będę kierować się swoją złotą zasadą, to będę samotną panną z kotami. A chyba wolałabym mieć nieco inne życie.
- Długo czekasz? - pytam, ale brunet kiwa przecząco głową.
- Kilkanaście minut.
- Przepraszam, musiałam dokończyć rozliczenia - tłumaczę się, a on w odpowiedzi pokazuje mi swój śliczny uśmiech.
- Na ciebie mogę czekać całe życie - śmieję się cicho, choć jest to urocze, nie da się zaprzeczyć.
- Dobra, dobra.
- Co robisz w piątek wieczorem? - pyta po chwili, a ja się uśmiecham.
Tydzień później
W błyskawicznym tempie wchodzę do firmy. Podchodzę do blondynki i pytam się czy Leon jest. Lu kiwa głową, więc szybko biegnę do windy. Jestem spóźniona jakieś czterdzieści minut i mam nadzieję, że brunet mnie nie wyleje.
Wchodzę do pokoju i rzucam torbę na stół. Biorę laptopa i szybko go włączam. Loguje się do systemu i chcę wejść do gabinetu Leona, ale odganiają mnie straszne krzyki.
Patrzę na zegarek i wzdycham. Od godziny czekam, aż Leon przestanie się z kimś kłócić, ale na razie na to nie wygląda. Wychodzę z pokoju i idę w kierunku Lu zapytać się o co chodzi. Jakoś w całej firmie panuje dziwna atmosfera. Nikt ze sobą nie rozmawia, na holu panuje głucha cisza. Jestem przyzwyczajona, że wszystkie kobiety plotkują o mężczyznach, o tym kto kogo zdradził, kto do kogo pasuje. Że mężczyźni gadają o nas, o jakichś meczach, cokolwiek. Teraz czuję się jakbym była w zupełnie innym miejscu z zupełnie obcymi osobami.
- To ty nic nie wiesz? - blondynka na mnie patrzy ze zdziwieniem, a ja czekam na to, aż mnie zaskoczy - Wczoraj była ta impreza firmowa - mówi cicho - Sofia przespała się z Marcelo - Patrzę na nią i czekam, aż się zaśmieje, cokolwiek. Przecież to nie może być prawda, to do niego nie pasuje. To musi być jakiś błąd, nie wiem. Nie wierzę w to, że brunet przez tyle miesięcy się za mną uganiał, żeby ostatecznie przespać się z pustą narzeczoną swojego szefa, a w tym przyjaciela - Wszystko okej? - pyta, a ja kiwam głową - Przepraszam, że cię namawiałam na to, żebyś się z nim umówiła. Nie wiedziałam, że to taki dupek - patrzy na mnie, a ja wzdycham.
- Jest okej, Lu. Byliśmy na jednej kolacji i tyle. Nic nas nie łączy. Dobrze, że wyszło to teraz, a nie za kilka miesięcy - mówię z uśmiechem, choć jestem rozczarowana.
Siedzę na swoim miejscu i patrzę w sufit. Nie mogę pracować w takim hałasie. Słyszę wściekły głos Leona, ale wcale mu się nie dziwię. Skoro ja jestem wściekła na Marcelo, to nie wyobrażam sobie, co on musi czuć. Choć - z całym szacunkiem do Leona - Po niej można było się czegoś takiego spodziewać. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby teraz wyszły na jaw jej inne zdrady. Tu nie chodzi wcale o poziom mojej sympatii do niej. To jest po prostu taki typ.
Z pokoju Leona wychodzi jego - jak zgaduje - była narzeczona. Po jej twarzy widzę, że jest wściekła, no ale co się dziwić. W końcu nie będzie miała tych nowych butów, torebek... Teraz co najwyżej może pocieszyć się Marcelo, choć zgaduję, że brunet go wykopie.
- Nie chce cię więcej widzieć - słyszę krzyk bruneta i aż mnie przechodzą dreszcze. Pracuję tu już kilka lat i nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Wiesz co? - blondynka odwraca się i patrzy na niego - Bardzo dobrze, że tak się stało. Bo ty i tak byłeś słaby w łóżku - krzyczy i rzuca jakieś klucze w jego nogi po czym wychodzi. Zagryzam dolną wargę bo nie wiem co powinnam zrobić.
Leon zamyka drzwi do swojego gabinetu, a ja czekam kilka minut, żeby ochłonął.
Pukam cicho i pomimo, że nie słyszę żadnego pozwolenia, wchodzę. Widzę go, jak siedzi na fotelu. Ma łokcie oparte o uda i twarz zakrytą w dłoniach.
- Chcesz może kawy? - pytam, ale on nie odpowiada. Biorę to jednak, za tak i wychodzę z pomieszczenia.
Wyjmuję z szafy kubek i wsypuję do niego ulubioną kawę Verdasa. Nie wiem co mogę zrobić, żeby jakoś go pocieszyć. Nigdy się nie przyjaźniliśmy, ale czuję, że muszę mu jakoś pomóc.
- Zgaduję, że już wiesz - słyszę jakiś głos, więc się odwracam. Widzę Marcelo i cicho wzdycham.
- Cała firma wie - odpowiadam obojętnie.
- Możemy pogadać?
- Gadamy - mówię zalewając kawę gorącą wodą.
- Przepraszam - szepcze.
- To nie mnie powinieneś przepraszać. Wiesz co zrobiłeś swojemu przyjacielowi? - patrzę na niego. Nie chciałabym być w jego skórze, a jednak wcale mu nie współczuję. Zasłużył na to.
- Nie chcę, żeby to co jest pomiędzy nami się skończyło. To był alkohol, Vils.
- Pomiędzy nami nic nie ma - śmieje się. Bo bawi mnie to, że po czymś takim, myśli, że nadal będę nim zainteresowana. Nawet nie chodzi o to, że się z kimś przespał, bo ma do tego prawo. Nie jesteśmy i nie byliśmy razem. Jedyne co nas łączyło to jedna kolacja i tyle. A to przecież nie zobowiązuje nikogo do niczego. Ale nie będę spotykać się z kimś, kto robi takie świństwo swojemu przyjacielowi. Jeżeli ktoś rani przyjaciela, to nic nie stoi na drodze, żeby zranił swoją drugą połówkę. Nie chcę się angażować w coś, co nie ma przyszłości. Nie ufam takim osobom i tyle.
- Przecież byliśmy...
- I to był błąd - przerywam mu - I nie mów do mnie Vils, tak mówią na mnie przyjaciele - omijam go i wychodzę. Zatrzymuję się jednak i patrzę na niego - Teraz rozumiesz, dlaczego nie chciałam się z tobą umawiać? Teraz będziemy się unikać, a to przecież nie byłoby konieczne - mówię i wracam do siebie..
Kilka dni później
- Masz gotowe dokumenty? - patrze na bruneta i kiwam głową. Podaje mu teczkę.
- Przejrzałam je, powinno być okej, ale sprawdź jeszcze - mówię, a on kiwa głową. Od kiedy Marcelo tu nie pracuje, radzimy sobie trochę gorzej. Brakuje nam czasu. Leon szuka kogoś na jego miejsce, ale to wcale nie jest proste. Nieuniknione jest więc to, że zostajemy po godzinach i sprawdzamy przeróżne projekty, testujemy, i zlecamy poprawki. To nie jest łatwe, ale ktoś to musi robić, a póki go nie ma, spadło to na mnie, a Leon mi pomaga.
- Przygotujesz jeszcze raport? - patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, a ja jedynie kiwam głową. Nie mogę go zostawić teraz. Nie dość, że jest wściekły za to, co najbliżsi mu zrobili, to został teraz z masą dodatkowej pracy.
- Zrobić ci kawę? - słyszę głos bruneta i kiwam głową. Jestem właśnie dwunastą godzinę w pracy i czuję, że jeżeli nie dostanę zaraz zastrzyku energii to umrę. Jeszcze chyba nigdy nie byłam taka zmęczona, jak w tej chwili. A gdyby tego było mało, musimy mieć na jutro gotowy projekt, którego Marcelo nie dokończył. To znaczy jedynie tyle, że przed nami jeszcze kilka godzin pracy.
- Twoja ulubiona - kładzie mi kubek z moim ulubionym - w te chwili - napojem. Uśmiecham się do niego ciepło i zamykam komputer. Muszę się jakoś oderwać od tego, chociaż, na kilka minut.
- Rolę się odwróciły - śmieję się cicho, a on się tylko uśmiecha.
- Awansujesz - mówi po chwili.
Patrzę na zegarek i widząc punkt dwunastą wzdycham. Wiem, że czeka nas jeszcze masa pracy, ale jedyne o czym teraz marzę, to wejść do łóżka i przytulić się do mojej cieplutkiej pościeli.
- Jak się trzymasz? - pyta po chwili, a ja wzruszam ramionami.
- Zaraz padnę - odpowiadam, a on się cicho śmieje.
- Chodziło mi raczej o to, jak sobie radzisz. Podobno spotykałaś się z Marcelo.
- Daj spokój, Leon. Jedna randka, to wszystko. To raczej ja powinnam się zapytać jak sobie radzisz. Miałeś wziąć ślub - patrzę na niego. Próbuję wyczytać z jego twarzy coś. Cokolwiek. Nie wiem jak się trzyma, jest jak zamknięta książka. Wiem, że był wściekły tamtego dnia, ale nie wiem co teraz czuje.
- Jest okej - uśmiecha się delikatnie - Nagle tyle miejsca się w domu zrobiło. Bez tych wszystkich kosmetyków, rozrzuconych ciuchów w sypialni, tych perfum - śmieje się cicho, ale widzę po nim, że to wcale nie jest takie fajne. Ale nie dziwie się. Nagle jego życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Miał przecież plany na przyszłość, miał do kogo wracać wieczorem, budził się przy kimś kogo kochał, a teraz tak w jednej sekundzie, to wszystko się skończyło...
- Leon, błagam cię. Idź po coś do jedzenia, bo ja zaraz umrę - mówię patrząc w jakieś tabelki i wykresy. Nie wiem jak ja to uzupełnię. Nie wiem nawet jak mam na imię, a co dopiero takie coś.
- Hawajska czy pepperoni? - pyta, a ja tylko przytakuję.
- Halo! - słyszę jakiś głos, więc niechętnie otwieram oczy. Widzę obok siebie Leona i zastanawiam się o co chodzi. Wstaję z podłogi i widzę Lu, która stoi nad nami.
- Co się dzieje? - pytam, ale ona nie odpowiada. Patrzy tylko na mnie i Leona i chyba tworzy w swojej głowie jakieś niestworzone historie.
- Leon - szturcham go, bo brunet się jeszcze nie obudził.
- To ja powinnam się zapytać co tu się dzieję - słyszę głos blondynki i tylko karcę ją wzrokiem. Patrzę na Leona, który jeszcze śpi i delikatnie się uśmiecham. Pierwszy raz widzę go w potarganych włosach i pomiętej koszuli. I wygląda w sumie uroczo.
- My się nie spotykamy, Lu - patrzę na blondynkę i próbuję jej to wytłumaczyć - Kończyliśmy projekt.
- W zamkniętym gabinecie Leona? - patrzy na mnie przenikliwie.
- Jakby był zamknięty to byś nie weszła - chcę kontynuować, ale ona pokazuje mi jedynie klucz. Wzdycham, bo marzę teraz jedynie o tym, żeby w końcu wrócić do domu, położyć się, a tymczasem muszę tłumaczyć blondynce, że ja i Leon wcale ze sobą nie sypiamy.
Wsiadam do samochodu Leona. Powiedział, że mnie odwiezie, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Sama, w tym stanie - po przespaniu jakichś trzech godzin, nie mogłabym prowadzić.
- Czemu zamknąłeś gabinet? - pytam po chwili, a on wzrusza ramionami.
- Chciałem uniknąć takiej sytuacji. Wiesz jak to jest, później były by plotki. Nie przewidziałem, że w recepcji jest zapasowy klucz - śmieje się cicho, a ja tylko przytakuję.
Kilka tygodni później
- Myślisz, że się uda? - szepcze do bruneta siedzącego obok mnie. On jedynie kiwa głową. Nie wiem jak on to robi. Ja się cała denerwuję. Ręce mi się trzęsą. Pocę się jak prosiak i ledwo mówię. Leon siedzi obok mnie jak gdyby nigdy nic. Albo świetnie tuszuje stres, albo to lata doświadczenia. Jeżeli się uda, to nasza firma zyska bardzo dużo i dostaniemy ogromną szanse. Jeżeli nie, to kilka miesięcy naszej pracy, pójdzie się pieprzyć.
- Czyli się udało? - patrzę na Leona. Być może uzna mnie w tej chwili za kretynkę. Bo przecież byłam na tej konferencji i wszystko widziałam. Ale po czwartej godzinie, przestałam ogarniać co się dzieję. Brunet się jedynie uśmiecha - Czyli tak?
- Czyli możesz przyjąć moje zaproszenie na kolacje - mówi z uśmiechem. Zagryzam dolną wargę, bo nie wiem, czy powinnam. Moja ostatnia próba romansu firmowego skończyła się nie najlepiej. Nie chcę, żeby moja relacja z Leonem się zepsuła. Jest dobrze, tak, jak jest - To nie jest zaproszenie na randkę - mówi doskonale znając moje myśli - Chcę wyjść jak przyjaciel z przyjaciółką. Doskonale wiesz, że gdyby nie ty i twoja pomoc, nie dostalibyśmy tej wielkiej szansy. Jestem ci strasznie wdzięczny, więc proszę nie daj się długo namawiać - patrzę na niego przez chwilę i się uśmiecham.
- Przyjmuję zaproszenie.
- Myślałam, że pojedziemy do restauracji - mówię, gdy Leon zatrzymuje się przed jakimś domem.
- Nie ufam restauracjom - mówi i wysiada z samochodu. Obchodzi go dookoła i otwiera moje drzwi. Podaje mi dłoń, więc ją łapie i wysiadam z auta.
Wchodzimy do jego domu. Jestem tu pierwszy raz i jestem pod ogromnym wrażeniem. Leon mieszka w wielkiej willi. Wszystko wygląda jak w filmie. Najnowsze meble, szklane schody. Piękny, przestrzenny salon i nowoczesna kuchnia.
- Nie mówiłeś, że mieszkasz w pałacu - śmieje się. Leon zdejmuje mój płaszcz i wiesza na wieszaku. Rozglądam się dookoła i z każdą kolejną sekundą jestem pod coraz większym wrażeniem.
- Podano do stołu - słyszę bruneta więc się odwracam. Podchodzę do stołu i siadam naprzeciwko niego. Uśmiecham się delikatnie, bo wygląda to przepięknie. Danie wygląda jak z najdroższej restauracji, wino, świece. Nie znałam go od tej strony.
- Nigdy nie mówiłeś, że potrafisz gotować.
- Nigdy nie pytałaś.
Siedzimy na kanapie i rozmawiamy o milionie rzeczach. Myślę przez chwilę o Sofii i zastanawiam się co jej mogło w nim nie pasować. Leon jest ideałem, pod każdym względem. Ma dobrą prace. Bardzo dobrą prace. Jest przystojny, umie gotować. Nie jestem z nim, a wiem, że jest romantyczny. Jest zabawny... No ideał! Nie wiem jak mogła go tak potraktować. Miała wszystko co chciała. Zapewnił jej życie jak w bajce, a ona potraktowała go jak śmiecia. Nie rozumiem tego.
- Śliczna rzeźba - mówię obserwując rzeźbę przedstawiającą jakąś baletnice. Patrzę na bruneta i widzę, że się delikatni uśmiecha.
- Kupiłem ją Sofie na urodziny.
- Tęsknisz za nią?
- Nie - odpowiada krótko. Spodziewałam się, że to powie, ale zastanawiam się czemu cały czas uśmiecha się jak o niej mówi.
- Po prostu zawsze jak o niej mówisz to się uśmiechasz.
- Tęsknie za uczuciem, nie za nią. Chciałbym znowu kogoś tak kochać. Życie samemu w takim wielkim domu, jest czasem przytłaczające.
Leon nalewa mi kolejny kieliszek wina, a ja nie protestuje. Jest już późno, ale nam się dobrze rozmawia. Jestem jakaś rozluźniona.
- A potem powiedziała mi, że była u swojej matki na weekend - mówi brunet i kończy wypowiedź kolejnym łykiem wina - A ja jej wierzyłem, że matka nie lubi jak ktoś przychodzi.
- Ja jej od zawsze nie lubiłam - patrzę na niego - Nigdy do ciebie nie pasowała. Ty jesteś taki elegancki. Zawsze wyglądasz i zachowujesz się na poziomie. A ona jak z jakiegoś klubu. Nie wiem jak mogła nie doceniać tego co ma - biorę kieliszek i wypijam całą zawartość. Patrzę na Leona bo widzę, że od jakiegoś czasu mi się przygląda. Nagle mnie całuję, a ja po prostu odwzajemniam pocałunek. Czuję jakiś dreszcz, ale nawet mi się podoba. Włada ręce pod moją sukienkę, a mi to wcale nie przeszkadza. Co więcej, podoba mi się to.
W przeciągu kilku ostatnich minut, brunet zrzucił ze mnie sukienkę. Obejmuję jego szyję, a on mnie podnosi. Wchodzi na te śliczne schody i idzie do góry. Domyślam się, co się zaraz stanie i rozpala mnie od środka z niecierpliwości.
Rzuca mnie na łóżko, a potem ponownie całuje. Odwzajemniam jego każdy pocałunek. Patrzę na swoje prawie nagie ciało i dochodzę do wniosku, że nie mogę mu być dłużna. Rozpinam guziki od jego koszuli, ale kiedy to mi się nudzi, po prostu ją rozrywam. Po raz pierwszy mam okazję zobaczyć jego tors, i jestem nim zafascynowana. Zaczynam go całować i dotykać.
Dobieram się do jego spodni, co jest dużo trudniejszym zadaniem. Najpierw trzeba zdjąć pasek, a potem będzie z górki.
Po kilku kolejnych minutach, oboje jesteśmy nadzy. Zanim brunet zacznie, namiętnie mnie całuje. Pogłębiam pocałunek i przyciskam go do siebie - Zaczynaj - szepcze.
No to zobaczymy Sofie, czy rzeczywiście jest taki zły...
###
Już prawie 300 k :oooo
Chcieliście Parta, macie Parta.
Chyba nie muszę mówić co będzie dalej, bo każdy wie. (Ile jest takich OP? Tysiąc?)
Delegacja, ciąża i nagle bum! Leon jest draniem?
Chcecie kolejną część? Piszcie koniecznie!
Buziaki!
S.
Wrócę 💜
OdpowiedzUsuńHejka!!!
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo nie mogłam się doczekać tego parta <3 serio, uwielbiam dosłownie wszystkie twoje party! I ten na pewno do nich dołączy!!!
Violka pracuje w biurowcu? �� i to jeszcze VERDAS COMPANY
Już nie mogę się doczekać co tu będzie jeju
Na pewno będzie gorąco, świetnie i cudownie, jak w każdym twoim parcie����
Wiadomo że praca nie jest łatwa, też było by mi trudno pracować z Verdasem nad sobą (jak to brzmi boże, chodzi mi o stanowisko XDD)
Nie dość że na maxa seksowny to jeszcze pewnie cholernie wymagający ��
" Wzdycham bo idzie Sofia, od niedawna narzeczona Leona. Nie lubię jej. Nie wiem czemu, nawet nie znam jej zbyt dobrze" JA WIEM VIOLKA, SAMA SOBIE NAWET ODPOWIEDZIAŁAŚ
PO PROSTU JEST NARZECZONĄ LEONA
ona może sobie wmawiać, że Leon to tylko szef, ewentualnie kolega. I TAK WIEM SWOJE I WIEM JAK TO SIĘ SKOŃCZY ����
VIOLETTA DOSTAJE KWIATY? W sumie, fajnie by było, gdyby były od Leona XDD Violetta tyle razy pokazała nam że jest doskonałą aktorką, równie dobrze wszystko co mówiła, mogłobyć kłamstwem. A to, że łączy ją coś z Leonem, jest idealnym powodem do nielubienia jego narzeczonej XDD No ale przecież wiadomo, że to nie Leoś, nie łudźmy się:( muszę więc znaleźć tego pana który wysyła jej te kwiaty
Może i się stara ale, gościu
Z LEONEM NIE WYGRASZ
n i g d y
(Czemu ja zawsze najwięcej pisze o Leonie? Nawet jak nie ma o nim mowy w tekście XD żal, buziaki Leon, call me)
M a r c e l o
Nowy pan, założę się że to od niego te kwiaty XD jest przyjacielem Leona i podrywa najlepszą osobę pracującą z Verdasem? No ja bym była zazdrosna
" - Leon cię nie zwolni, za bardzo cię ceni" PODOBA MI SIĘ TO BARDZO
SAMA NIE WIEM CZEMU
MOŻE UZNAM TO ZA ZDANIE PARTA? Violetta jest kimś ważnym dla Leona? Nawet jeśli chodzi tylko o pracę, to nie ważne! Ważne, że jest ważna ��
Ale akcja z Sofią i Leosiem to już słaba :(
Leon to że jesteś szefem, nie znaczy że może cię w niej obmacywać jakaś napalona na ciebie (albo twoją kartę kredytową) laska! Masz się zająć pracą, pracą i jeszcze raz pracą! (Czyt. VIOLETTĄ) Mam nadzieję, że już nigdy nie powtórzy się taka akcja, że Violka będzie musiała na was patrzeć, i czuć się niezręcznie, bo ty na jej miejscu byś tego nie chciał.
Mam tez nadzieję że taka miła prośba do ciebie dotarła, i mam nadzieję że szybko się zastosujesz
Inaczej ktoś inny złapie cię za krocze i to nie będzie ani miłe, ani przyjemne:)
XDDDDDDDDDDDDDD
Violka nie chce się mieszać w żaden romans firmowy, bardzo dobrze! Tzn dobrze, jeśli chodzi o romans z Marcelo. Leoś się nie zalicza, Violetta jeszcze się o tym przekona hehe XD Nie wyrażam na to zgody, a kobiety kwiatami się nie da przekupić na coś takiego.
No i niby nie chce tego romansu, ani nie chce być z kimś z kim pracuje
ALE JEDNAK SIĘ Z NIM UMAWIA NO JA NIE WIEM
I jeszcze to " - Na ciebie mogę czekać całe życie" takie teksty najlepiej brzmią z ust Leosia:(((
mam nadzieję, że im się nie uda!!! Wiem że to może wredne, nie miłe, ale doskonale wiesz, że ją toleruje tylko leonette ��
Dodam tak w między czasie, że ten part jest strasznie długi! To bardzo dobrze, uwielbiam je jeszcze bardziej za to, hahah, podziwiam cię, bo ja bym nie miała takiej cierpliwości ��
LEON I SOFIA SIĘ KŁÓCĄ ��
tzn nie to że się cieszę (No dobra przecież wiesz XDDD) tylko po prostuuuu
Leon zasłużył na dobrą dziewczynę! Jest cudowny, przystojny, kochany
Powinien mieć dziewczynę która to doceni, pokocha go całego, a nie tylko jego wypłaty :|
Laska go zdradziła żal mi jej, jak mogła celowo zrobić coś takiego Leosiowi? Jemu? Temu chodzącemu ideałowi?
I JESZCZE MÓWI ŻE DOBRZE, BO JEST SŁABY W ŁÓŻKU
KOBIETO TY CHYBA NIE WIESZ Z KIM SPAŁAŚ XD
A co do tego Marcelo, to ja wiedziałam że tak będzie. Trzeba było mu nie ufać, nie przyjmować kwiatów, nie umawiać. Dobrze, że to było tylko jedno spotkanie!!! Teraz Leon i Violetta nie mają żadnych przeszkód na swojej drodze ����
JEJU KOCHAM TWOJE OPISY!!!!
to wygląda tak, jakbyś miała 10 lat doświadczenia w pracy w biurowcach���� raporty, testy, jeju, cudeńko!
LEON JEST TAKI PRZEKOCHANY NO!!! nie dawno rozstał się z osobą, z którą niby miał być do końca życia, bo w końcu narzeczona, a on martwi się o Violette, która spotkała się RAZ z Marcelo!!!! Chłopak cud, ja chce takiego narzeczonego!!!!
Usuń"Pierwszy raz widzę go w potarganych włosach i pomiętej koszuli. I wygląda w sumie uroczo" 💖💖💖💖💖💖💖
Na tym etapie to ja już powoli nie wiem co mam pisać
Brakuje mk słów, To jest po prostu W S P A N I A Ł E
Te " nie-spotkanie" w zamkniętym gabinecie Leona <3 ja się wcale nie dziwię Lu, bo gdybym ja ich tak zobaczyła, wyobraźnia bardzo by mi działała XDDD
No i w końcu po kilku tygodniach koniec męczarni!!! Wszystko gotowe, dopięte na ostatni guzik <33333 i wszystko się udaje, bo w końcu jak mogłoby być inaczej?
W NAGRODĘ EKSKLUZYWNA KOLACJA DLA DWOJGA
NAJLEPSZE JEST TO, ŻE U LEONA W DOMU!!!!!❤❤❤❤
"- Nigdy nie mówiłeś, że potrafisz gotować.
- Nigdy nie pytałaś." TO KOLEJNA RZECZ, KTÓRA WYGRAŁA TEGO PARTA
kocham to nawet nie wiem czemu, bo pewnie napisałaś to bo napisałaś, a mnie to tak zachwyciło, że lepiej nie mówić. Ja już nawet nie mam co mówić!!! To jest takie cudowneee, ughhhh
Leon wcale nie tęskni za Sofią i bardzo dobrze. Szczerze, nie dziwię sie, skoro ma przy sobie taką kobietę, nawet jeśli to (NA RAZIE) tylko przyjaciółka z pracy.
I W KOŃCU DZIEJE SIĘ TO NA CO TAK CZEKAM, UWIELBIAM CIĘ ZA TO, BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO. KOCHAM TEN FRAGMENT
ONI IDĄ DO Ł Ó Ż K A BOŻE!!!!!❤❤❤❤❤❤
Jeju, teraz powiem serio
NIE MAM SŁÓW.
ten part tak mnie zachwycił, zaskoczył, wszystko na raz. Na prawdę bardzo dobra robota, cudowny part. Uwielbiam to jak go napisałaś. I nie wiem jak wytrzymam do kolejnej części.
Serio, czułam się, jakbym czytała książkę. Boże, ty masz taki wielki talent kobieto!!! Musisz to wykorzystać, dopilnuje cię.
I (tak jak napisałaś w notce) co z tego, że jest masa takich partów, i co z tego, że wiadomo co będzie dalej, skoro twój i tak jest najlepszy? Jesteś niesamowita, masz ogromny talent do pisania, ten part jest niesamowity, ten blog jest niesamowity. I kolejna część też będzie niesamowita.
CZEKAM NA NIĄ!!!!
I na ciebie też czekam, bo jutro się widzimy kochanie 💖
Weny, weny i jeszcze raz weny!!!!
PS. ZASŁUŻYŁAŚ NA TE 300K!!! JUŻ NIEDŁUGO!!!!
(I przepraszam, jeśli na maxa ciekawa nim znudziłam, hahaha, wybacz!!)
Cudo cudo i jeszcze raz cudo ❤
OdpowiedzUsuńPisz szybko nastepną część :-*;-)
Cudo!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa chcę kolejną część nie mogę się doczekać!!! <3
L.
OMG! o.O
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCudo wspaniały rozdział 💜💛
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńPewnie, że chce następną część 😁
Cudoooo !!! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNajlepszy part jaki kiedykolwiek czytalam!!!!!
OdpowiedzUsuń♡♡♡
OdpowiedzUsuńJestem za następną ;)
Matko jesteś genialna! Part jest wspaniały, genialny, boski... i długo by wymieniać. Oczywiście, że chcę kolejną część!❤
OdpowiedzUsuńJustynka
Cudowny!!!! BŁAGAM O KOLEJNĄ CZĘŚĆ!
OdpowiedzUsuńSylvia Blanco
Cudowny!!! Jak najszybciej dawaj kolejną część!!! 😍
OdpowiedzUsuńAle się wyciągnęłam :D
OdpowiedzUsuńDawaj szybko kolejną część :)
Kocham osy o takiej tematyce...
Buziaczki ;*
Szalonaa <3
Rany julek!
OdpowiedzUsuńAch ta miłość! <3
Świetna ta część. Kiedy V. rozmawiała przez telefon z tym natrętnym kolesiem to moja pierwsza myśl była taka: Boże niech to będzie on- facet od telefonu, niech L. choć raz będzie tym złym, niech wróci narzeczonej! Wiem , mogę pomarzyć :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem co napisać taki świetny😍😍
OdpowiedzUsuńPowiem tylko tyle czekam na next i na rozdział 😍😘👑
Part jest cudowny cieszę się z tak dużej ilości w pierwszej części! Nie mogę się doczekać następnej x
OdpowiedzUsuńNiesamowity już nie mogę doczekać się kolejnej części mam nadzieję, że pojawi się niedługo... Zresztą nie tylko ten Part jest cudny wszystko co piszesz jest fantastyczne. Mam ogromną nadzieję, że nie przestaniesz tak nagle pisać i przestaniesz jak już będziesz miała jakiś powód lub jak skończą Ci się pomysły, ale szczerze mówiąc mam ogromną nadzieję, że Twoja wyobraźnia nigdy się nie skończy 😉
OdpowiedzUsuń❤ Klaudisiu ❤
Perełka.❤
OdpowiedzUsuńWspaniały.💜
Cudowny.💙
Wybitny.💚
Czekam na kolejną część.💛
Asia Blanco💋🎄
Błagam zrób jeszcze dzisiaj kolejną część :D Part jest genialny <3
OdpowiedzUsuńkiedy będzie kolejne prosze
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń