czwartek, 2 kwietnia 2015

Konkursowy One Part by Tini Verdas

One Part Miejsce 2
By Tini Verdas



'' Zakochać można się wszędzie, nawet w szpitalu. ''


Ona. - siedemnastoletnia dziewczyna z Buenos Aires. Ma starszego brata Diego. Jak na rodzeństwo strasznie się kochają. Zawsze mogą znaleźć w sobie odparcie. Mogą szczerze porozmawiać. Szatynka mieszka z bratem , mamą - Mariją i ojcem Germanem. Tworzą naprawdę szczęśliwą rodzinę. Aż do czasu... kiedy szatynka ma wypadek. Ma chłopaka - Alex'a.

On. - siedemnastoletni  chłopak ,  meksykanin mieszkający wraz z rodziną w stolicy Argentyny. Lubi śpiewać i grać na gitarze. Mieszka z mamą ,tatą. Jego mama niedawno urodziła piękną dziewczynkę ,którą chłopak nazwał Carmen. Szatyn jest chory. Większość swojego życia spędził w szpitalu. Wie ,że zawsze ma wsparcie w rodzicach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Violetta*

Jak co dzień rano ,biegam w parku. Tym razem też to robię. Lubię biegać sprawia mi to frajdę ,ale jednocześnie dbam o swoją figurę. Wróciłam do domu ,a na stole czekało już na mnie jedzenie. Oczywiście musiałam zjeść sama. Tata pewnie jest już w firmie , mama zresztą też. A Diego pewnie śpi w swoim pokoju z Fran. Tak to jego dziewczyna. Często przychodzi do niego na noc. Wole nie wiedzieć ,co oni po nocach robią ,co wstają bardzo późno. Zjadałam kanapki z pomidorem i udałam się do łazienki w celu ubrania się w jakieś inne ubrania. Bo ciągle byłam w dresie do biegania. Wzięłam szybki prysznic i założyłam top i spodenki z niewielkim dziurami. Związałam luźnego kucyka na czubku mojej głowy. Pomalowałam się ,uśmiechając się do lusterka. Zadowolona z efektu poszłam do swojego pokoju. Zobaczyłam ,że mam jedną nie przeczytaną wiadomość od Alex'a.

Od : Skarbek < 3
Musimy porozmawiać spotkajmy się w parku o 13:00.

Coś się stało ,zawsze najpierw zaczyna jakimś słodkim słówkiem typu '' skarbie ,kochanie '' a teraz ? No nic postanowiłam ,że pójdę na to spotkanie. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie ,życia bez niego.  Skapowałam telefon do torebki i poszłam do parku wolnym krokiem. Dzisiejszy dzień był piękny ,słoneczny ,bezchmurny. Zobaczyłam Alex'a zbliżającego się do mnie.
- Hej. - powiedział.
- Cześć kochanie.- powiedziałam i chciałam pocałować jego policzek ,ale się odsunął. - Co jest ? - zapytałam.
- My nie możemy być razem. - oznajmił krótko.
- Dlaczego ? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Nie kocham cię już. Przepraszam. - powiedział i jak gdyby nigdy nic sobie poszedł. Moje oczy zalały się łzami. Osoba którą kocham odeszła. Biegłam do domu nie uważając na nic. Szybko znalazłam się w swoim pokoju. Wtuliłam się w poduszkę i zaczęłam szlochać. Na szafce nocnej stało moje i jego zdjęcie. Chwyciłam je i bez zastanowienia rzuciłam nim o ścianę. Szklana szybko szybko się potłukła. Zaczęłam ,rzucać wszystkim co z nim związane. Jak on mógł mi coś takiego zrobić ? Już miałam ,rzucać kolejnym jego zdjęciem ,gdy ktoś chwycił mój nadgarstek. Odwrócił w swoją stronę i mocno przytulił.
- Wszystko będzie dobrze. - wyszeptał w moje włosy. Wiedziałam ,że to Diego. Szlochałam dalej nie mogłam powstrzymać moich łez. - Nie płacz. - wyszeptał całując moje czółko.

*Leon*

Dziś mnie wypisują ze szpitala ,ale niestety wracam tu za trzy dni. No cóż taki los. Niektórzy maja pod górkę ,a inni zez górki. Ciesze się ,że w końcu zobaczę moją małą siostrzyczkę. Nie chciałem ,żeby mam przywoziła ją do mnie do szpitala ,bo mogła się przeziębić. Właśnie jadę z tatą samochodem do domu. Mam została z Carmen w domu. Musi się nią ktoś w końcu zająć.
- W końcu do domu. - uśmiechnął się mój tata. Ja to odwzajemniłem.
- Ale za trzy dni powrót. - posmutniałem.
- Wszystko będzie dobrze. - pocieszył mnie mój ojciec ,zawsze miałem w nim oparcie. Gdy dojechaliśmy do domu ,tata wziął moją torbę ,bo stwierdził ,że lekarz nie pozwolił mi się przemęczać. Wszedłem do domu i od razu poczułem zapach domowego rosołu. Udałem się do kuchni.
- Hej mamo. - oznajmiłem całując ją w policzek ,a następnie przytulając.
- Jak się cieszę ,że w końcu jesteś tu z nami.
- Ja też. Nawet nie wiesz ,jak bardzo. A gdzie Carmen ? - zapytałem.
- Śpi u siebie w pokoju.
- Pójdę do niej. - oznajmiłem z uśmiechem.
- Naleję ci zupy. - powiedziała. Posłałem jej ciepły uśmiech i udałem na górę do pokoiku mojej siostry. Zobaczyłem ją śpiącą w łóżeczku. Wyglądała tak słodko. Patrzyłem na nią z uśmiechem. Jest strasznie słodka. Bardzo się cieszę ,że mamy taką istotkę w domu. Zaczęła się budzić i wymachiwać swoimi malutkimi rączkami i nóżkami. Polowi zaczynała płakać. Wziąłem ją delikatnie na ręce i usiadłem na fotelu w rogu pokoju. Uśmiechnęła się do mnie. Przytuliłem ją lekko do siebie.
- Kocham cię siostrzyczko. - szepnąłem. - Bardzo. - dodałem również szeptem. Widziałem ,że zaczyna zamykać powoli oczy. Postanowiłem ,że zanucę jej moją piosenkę. Cichutko podśpiewywałem ,a jej oczy zamykały się coraz bardziej. W końcu zasnęła. Odłożyłem ją od łóżeczka i ucałowałem w czółko. Następnie nakryłem ją różowym kocykiem. Zeszedłem na dół do kuchni. Na stole czekał na mnie rosół przyrządzony przez moją mamę. Usiadłem i zacząłem zajadać gorące danie.
- Dziękuje. - powiedziałem po zjedzeniu.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się moja rodzicielka. - Co będziesz dzisiaj robić ? - zapytała.
- Jeszcze nie wiem. Chciałbym odpocząć od tego szpitala. - powiedziałem.
- Idź się połóż. - oznajmił mój tata.
- Tak zrobię. Jedziesz jutro do firmy ? - zapytałem.
- Tak. Czemu pytasz ? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Może wybrałbym się z tobą. - powiedziałem.
- Leon. Jesteś jeszcze słaby...
- Ale ja chcę. - przerwałem mu.
- Dobrze , jeśli chcesz. - dodał z uśmiechem.
- Dziękuje. Idę do siebie. - jak powiedziałem tak zrobiłem. Poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku. Wole to niż to w szpitalu. Przymknąłem oczy i nawet nie wiem kiedy usnąłem.

*Violetta*

Siedziałem wtulona w poduszkę i płakałam. Jak on mógł mnie tak potraktować ? Na tym świecie już nie ma fajnych chłopaków. Tylko Diego mi pomoże. Może znajdę sobie księcia na całe życie. Nie wiem jestem jeszcze młoda. Chcę żyć tym co jest teraz.
- Violetta. ! - usłyszałam krzyk mojego brata. - Rodzice chcą nam coś powiedzieć. - oznajmił będąc już w moim pokoju.
- Nie chcę nigdzie iść. - powiedziałam.
- Vilu... Na tym świecie jest wielu chłopaków ,który cię docenią. Nie przejmuj się nim. Nie był ciebie wart. - powiedział przytulając mnie do siebie.
- Dziękuje. - wyszeptałam w jego tors.
- Idziemy na dół.
- Nie chce.
- Oj choć. - mówił ciągnąc mnie za rękę na dół. Zaśmiałam się. On  również. Już po chwili byliśmy na dole i siedzieliśmy na kanapie we czwórkę.
- Musimy wam coś powiedzieć. - zaczął tata.
- Musimy wyjechać. - dokończyła nasza rodzicielka.
- Jak to ?! - krzyknęliśmy z Diego.
- Ja nigdzie nie jadę. - zaprotestował mój brat.
- A gdzie wyjechać ? - zapytałam.
- Do Nowego Yorku. - powiedziała mama.
- Ja mogę pojechać rozerwałam bym się trochę. - oznajmiłam.
- A ty Diego zdania nie zmienisz ? - spytał ojciec.
- Nie. Mam tu wszystko czego potrzebuję. Fran. Przyjaciół. - powiedział.
- Mam nadzieje ,że nas odwiedzisz. - zwróciłam się do brata.
- Oczywiście. - oznajmił z uśmiechem.
- Dobrze. Jedziemy jutro. Spakuj się. - skierował się do mnie. Udaliśmy się z Diego do mojego pokoju. Usiadałem na łóżku. On oparł się o moje biurku. Myślę ,że ten wyjazd dobrze mi zrobi. Muszę zapomnieć o moim byłym ,którego imienia nie wypowiem.
- Czyli musimy się pożegnać. - powiedział mój brat siadając obok mnie.
- Na to wychodzi. Będę tęsknić. - oznajmiłam i przytuliłam się do niego.
- Ja też będę tęsknić siostrzyczko. - powiedział z uśmiechem.  Nastała cisza  między nami.
- Przylecę na weekend. - przerwałam chwilę ciszy.
- Nie musisz. - powiedział spokojnie.
- Nie wytrzyma bez ciebie. Jesteś jedyną osobą ,z którą mogę szczerze porozmawiać. Lepszego brata nie mogłam mieć. Zazdroszczę Fran ,że znalazła sobie takiego chłopaka jak ty. - powiedziałam.
- Jestem pewien ,że ty też sobie kiedyś takiego znajdziesz. - zaśmiał się.

(Następny dzień )

Właśnie siedzę w samolocie do NY. Może tam sobie kogoś znajdę. Gdy wylądowaliśmy taksówka zawiozła nas do nowego domu. Był piękny. Naprawdę. Chciałabym się jeszcze zakochać w tym jedynym. Nie czuje się tu dobrze. W BA było dużo lepiej. Tu w ogóle nie ma czystego powietrza. Ja chcę wrócić do mojego prawdziwego domu. Usłyszałam swój telefon. '' Diego. '' Przeczytałam.
V: Hej.
D ; Hej. Jak tam jest ?
V; Nie wiem. Wole być w Buenos Aires.
D; Aż tak źle ?
V: W BA miałam wszystko przyjaciół , szkołę  , ciebie. Jednym słowem miałam tam wszystko. A teraz ? Nie mam nic.
D; Będzie lepiej. Obiecuje ci to.
V: Postanowiłam ,że wrócę.
D; Jesteś pewna ?
V; Tak. Mam nadzieje ,że nie wygonisz mnie z domu.
D; Oczywiście ,że nie.
V; Przylecę pierwszym lotem.
D: Będę czekał.
Gdy skończyłam rozmowę udałam się do pokoju rodziców. Siedzieli na ogromnym łóżku z  baldachimem. Widać było ,że w tym mieście są szczęśliwi ,ale ja taka nie jestem.
- Co chciałaś córeczko ? - zapytał tata.
- Ja podjęłam decyzje. - oznajmiłam.
- Ale jaką ? Nie rozumiem. - powiedziała mama.
- Chcę wrócić do Buenos Aires. - odpowiedziałam krótko.
- Ale dlaczego? - wtrącił się mój ojciec.
- Po prostu. Tam mam wszystko ,a tu muszę zaczynać od zera. Nie mam tu nic. Tam zostawiłam wszystko co miałam. Brakuje mi przyjaciół , Diego. Wszystkiego. - wyjaśniłam.
- Jeśli chcesz wrócić. Dobrze uszanujemy twoją decyzję. - powiedziała moja rodzicielka. Ja podbiegłam do nich i się w nich wtuliłam.
- Bardzo was kocham.
- My ciebie też. - powiedzieli razem. - A kiedy wracasz ? - dodał tata. Spojrzałam na zegarek na mojej chudej ręce.
- Za godzinę mam lot. - powiedziałam szczęśliwa.
- To na co czekamy. Trzeba cię odwieźć na lotnisko.! - krzyknął.

Po około 5 godzinach byłam w Argentynie. Jechałam już do domu taksówką. Gdy nagle usłyszałam huk i ciemność. Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem odwróciłam głowę w prawą stronę i zobaczyłam ludzi leżących na pojedynczych łóżkach. Domyśliłam się ,że to szpital. Do sali weszła pielęgniarka.
- Oooo.. Pani Violetta się obudziła. - powiedziała podchodząc do mnie. - Zaraz zawołam lekarza. Pani brat czeka na panią przed salą. - oznajmiła.
- Mogłaby pani go zawołać ? - zapytałam.
- Oczywiście. - powiedziała i zawołała Diego.
- Ale napędziłaś mi strachu. - powiedział siadając obok mnie i łapiąc mnie za rękę.
- Rodzice wiedzą ? - zapytałam.
- Nie. - oznajmił.
- Nic im nie mów. Nie chcę ich martwić. - powiedziałam.
- Oni powinni wiedzieć ,że tu jesteś. - poinformował mnie mój brat.
- Proszę. - spojrzała na niego słodko.
- Dobrze nic im nie powiem. - zaśmiał się Diego. Do sali wszedł lekarz i zaczął robić mi jakieś badania.

3 dni później.

Już czuję się lepiej. Niedługo mnie wypiszą. Szłam korytarzem szpitala ,bo mi się strasznie nudziło w sali. Zderzyłam się z jakimś chłopakiem.
- Przepraszam. - powiedziałam szybko.
- Nic się nie stało. Leon jestem. - przedstawił się chłopak, podając mi dłoń.
- Violetta. - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Bardzo ładne imię. - oznajmił z uśmiechem.
- Dziękuje. - powiedziałam , a następnie spuściłam głowę by ukryć moje czerwone rumieńce.
- Może przejdziemy się razem ? - zapytał.
- Jasne. - posłałam mu ciepły uśmiech. Chodziliśmy korytarzami szpitala. Dużo o sobie opowiadaliśmy. Czuję się jakbym znała go już długo. A znamy się zaledwie 3-4 godziny.
- Choć pójdziemy gdzieś. - powiedział ciągnąc mnie za rękę.
- Gdzie ?
- Zobaczysz. - zaśmiał się.
 Dotarliśmy na odział dziecięcy.
- Po co tu przyszliśmy ? - zapytałam.
- Dużo czasu tu spędzam. Czytam małym dzieciom. Praktycznie od małego jestem w szpitalu. Spędziłem tu prawie całe dzieciństwo. - powiedział. Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą.
- Leon !!!! - krzyknęła jakaś dziewczynka. Wszystkie maluchy zaczęły się przytulać do chłopaka. Wziął dziewczynkę na ręce.
- Poczytasz nam ? - zapytała chłopiec tuląc się do nóg szatyna.
- Nie. Dzisiaj poczyta wam ta dziewczyna. - wskazał na mnie.
- A kto to ? - spytała dziewczynka ,którą Leon trzymał.
- To jest Violetta. - przedstawił mnie wszystkim. Uśmiechnęłam się do nich. Ciemnowłosy chłopczyk załapał mnie za rękę i zaprowadził do półki z książkami. Wziął jedną z nich.Wszyscy usiedli w kółku. Zaczęłam czytać. Wszyscy słuchali z uwagą. A w pomieszczeniu panował cisza. Nagle do sali weszła jakaś pielęgniarka.
- Co tu taka cisza ? - zapytała wesoło. Rozejrzała się po sali. - Już wiem dlaczego. Leon przyszedł. -zaśmiała się.
Zaczęłam czytać dalej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Kiedy cię wypisują ? - zapytał Leon. Odprowadzając mnie do mojej sali.
- Jeszcze nie wiem. A czemu pytasz ?
- Może jeszcze kiedyś przyszłabyś. Fajnie się z tobą gada ,a tu nie ma się do kogo odezwać. - powiedział.
- A dzieci przecież mówiłeś ,że spędzasz z nimi sporo czasu.
- Ale dzieci nie zastąpią ci pięknej brunetki. - powiedział. Spuściłam głowę ukrywając czerwień na moich policzkach. - Nie chowaj ich. Dzięki rumieńcom jesteś jeszcze piękniejsza.
- Przestań ,bo będę bardziej czerwona. - zaśmiałam się.
- Ja już będę szedł. - powiedział spoglądając na zegarek na prawej ręce.
- Do jutra. - powiedziałam i pocałowałam jego policzek.
- Do jutra. - powiedział odchodząc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po tygodniu wyszłam ze szpitala. Zaprzyjaźniłam się z Leonem. Obiecałam mu ,że będę go odwiedzać tak często jak tylko będę mogła. Właśnie jadę z Diego do domu. Cieszę się ,że mam takiego brata jak on. Zawsze we wszystkim mi pomoże.
- Francesca czeka w domu z obiadem. - powiedział ,przerywając ciszę panującą pomiędzy nami.
- Mieszka u nas w domu ? - zapytałam.
- Tak. Ona mieszkała sama. Ja teraz też mieszkałem. Więc postanowiłem ,że się wprowadzi. Mam nadzieje ,że się nie gniewasz. - oznajmił, skupiony na drodze.
- Nie. Przecież wiesz ,że ją lubię. - powiedziałam z uśmiechem. Diego się zaśmiał. - Z czego się śmiejesz ??
- Zawsze marzyłem o tym ,aby moja rozdziana zaakceptowała kogoś kogo pokocham. - powiedział. - Fran powiedziała ,że się tobą zaopiekuje po tym wypadku. - dodał.
- Ale będę mogła wychodzić z domu ? - zapytałam.
- Nie wiem. - zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne. Obiecałam Leonowi ,że będę go odwiedzać w szpitalu. - oznajmiłam.
- A kim  jest Leon ? - spytał. Parkując samochód na podjeździe przed naszym domem.
- Leon to chłopak ,z którym się zaprzyjaźniłam. Wyobraź sobie ,że on od dziecka jest w szpitalu. Tylko czasem lekarze wypuszczają go do domu. Ale tylko na 2-4 dni. - odpowiedziałam. Weszliśmy już do domu. Diego posłał mi swój promienny uśmiech.
- Viola. Jak ja się za tobą stęskniłam. - powiedział Fran, przytulając mnie do siebie.
- Ja też strasznie tęskniłam. - oznajmiłam z uśmiechem. Odrywając się od niej.
- Zrobiłam obiad. - powiedziałam. Siedliśmy we trójkę w jadalni i zaczęliśmy jeść w miłej atmosferze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po skończonym posiłku poszłam do siebie do pokoju. Powiedziałam parze ,że chcę trochę odpocząć. Zrozumieli to. Ledwo co się położyłam ,a już zaczęłam podziwiać widoki za moim oknem. Miałam ogromne okno prawię na całą ścianę. Podziwiałam Buenos Aires. Trochę mi smutno ,że nie ma tu rodziców ,ale cieszę się ,że wróciłam. Poznałam Leona. W sumie gdyby nie ten wypadek nie poznałabym go. Spojrzałam na telefon. Wiadomość od Leona. 

Od: Leon :) 
Zaczynam tęsknić za Tobą ;/ Mam nadzieje ,że kiedyś do mnie jeszcze przyjdziesz. c ; 

Do: Leon :) 
Oczywiście ,że przyjdę. ;p Bardzo cię polubiłam :D Jeśli dziewczyna mojego brata mi pozwoli xD

Od: Leon :) 
A czemu ma ci nie pozwolić ? 

Do: Leon :) 
Powiedziała ,że będzie się mną opiekować. :D A ona jest strasznie uparta. c; Ale bardzo ją kocham to przecież moja najlepsza przyjaciółka. :)

Od: Leon :) 
Muszę kończyć ;/ Lekarz zaczyna obchód zaraz do mnie przyjdzie. 
Do: Leon :) 
Wpadnę w tym tygodniu :) 
Nie uzyskałam już odpowiedzi. Pewnie przyszedł lekarz i nie zdążył mi odpisać. Wzięłam z szafki moją piżamę i udałam się do łazienki w celu wykonania wieczornych czynności. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się ok. 10:00. Po co ma wstawać wcześniej ? Nigdzie mi się nie śpieszy. Udałam się do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Poszłam na dół do kuchni, w której była Fran. 
- Hej. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. 
- Hej. - odpowiedziała. Biorąc łyk gorącej kawy. - Już myślałam ,że nie wstaniesz dzisiaj. - zaśmiała się. 
- Wczoraj długo siedziałam w nocy. - oznajmiłam. 
- A można wiedzieć czemu ? - zapytała. 
- Nie ważne. -powiedziałam. Nie chce jej mówić ,że pisałam pół nocy z Leonem. Zaraz zacznie wypytywać. 
- Dobrze. Nie będę pytać. - powiedziała. Kończąc swoją kawę. - Będę u siebie w pokoju ,jakbyś czegoś chciała. - oznajmiła wychodząc. 
- Fran. - zatrzymałam ją. - Mogę dzisiaj gdzieś wyjść ? - zapytałam. 
- No nie wiem. Dopiero co wyszłaś ze szpitala. - powiedziała. 
- No proszę. - zrobiłam słodkie oczka. 
- No dobrze. Idę. Ale nie wracaj późno. - powiedziałam z uśmiechem. 
- Dzięki. - ze szczęścia się do niej przytuliłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Właśnie wchodzę do sali Leona. Siedzą u niego dwie starsze osoby. Pewnie jego rodzice. 
- Hej. - powiedział Leon. 
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego. - Nie wiedziałam ,że ktoś u ciebie jest. Może przyjdę jutro. - powiedziałam. 
- Nie. My i tak już wychodzimy. - powiedziała kobieta. 
- Nie muszą państwo. Ja mogę wpaść jutro. - powiedziałam pewna swoich słów. 
- I tak musimy jechać. Carmen została z sąsiadką. - powiedział mężczyzna. Pożegnali się i wyszli. 
- Gdybym wiedziała ,że ktoś jest nie przychodziłabym. - powiedziałam. 
- Spokojnie. Przecież nic się nie stało. Musieli w końcu pojechać. - zaśmiał się. - Wiem ,że się o mnie martwią ,ale czasem przesadzają. W sumie to nie od nich uwolniłaś. - śmiał się dalej. 
- W końcu to twoi rodzice. Kto ma się martwić jak nie oni ? - zapytałam. 
- Wolałbym ,żebyś ty się o mnie martwiła. - powiedział zbliżył się do mnie i pocałował mój policzek. Miejsce ,w którym znajdowały się jego usta zaczęło strasznie piec. 
- Przestań. - powiedziałam z uśmiechem. - Mam do ciebie pytanie. Kim jest Carmen ? - zapytałam. 
- Moja malutka siostrzyczka. - powiedział z uśmiechem ,a z szuflady wyciągną zdjęcie swojej małej siostry. Podał mi je. 
- Jaka ona słodziutka. - powiedziałam. 
- Ma to po mnie. - oznajmił Leon. Spojrzałam na niego. 
- Ma po tobie oczka. - uśmiechnęłam się do niego. 
- Raczej po mamie. - zaśmiał się chłopak. - Też ma po niej oczy. Takie małe dwa brylanciki. - zaśmiałam się i lekko uderzyłam go w ramię. - A to za co ? 
- Nie wiem. Jakoś tak wyszło. - spojrzałam w jego oczy ,te brylanciki jak to nazwał. Posłał mi swój uśmiech. - A usta po kim macie ? - zapytałam. - Są identyczne. Gdybyście byli w tym samym wieku można by było powiedzieć ,że jesteście bliźniakami. 
- To po tacie. - powiedział. - Ona jest taka śliczna. - oznajmił patrząc na zdjęcie.
- Tak jak ty. - pomyślałam ,ale po chwili uświadomiłam sobie ,że powiedziałam to na głos. - Przepraszam. - powiedziałam speszona.
- Nic się nie stało. - zaśmiał się słodko. - Też jesteś śliczna. - powiedział muskając mój policzek po raz drugi w tym dniu. Nastała chwila ciszy.
- Wiesz ja już chyba będę szła. - przerwałam ciszę między nami.
- Nie idź dopiero co przyszłaś. - oznajmił. - Jeśli chodzi o ten pocałunek w policzek to przepraszam. Nie chcę stracić jedynej przyjaciółki. - powiedział.
- No dobrze. Zostanę jeszcze na chwilkę. - oznajmiłam.

*Leon*

Violetta powiedziała ,że zostaje nawet nie wiecie jak się w duchu cieszę z tego ,że spędzę więcej z nią czasu. Siedzieliśmy na moim szpitalnym łóżku. Przysunąłem się lekko do niej.
- Co ty robisz ? - zapytała zdziwiona. Patrzyłem ciągle w jej piękne brązowe oczy. Zacząłem się do niej zbliżać, ale ona spuściła głowę. Odsunąłem się od szatynki.
- Przepraszam. - powiedziałem zakłopotany. Patrzyłem teraz w jakiś punkt przede mną. Zerknąłem na dziewczynę siedzącą obok mnie. Też patrzyła przed siebie.
- Chciałeś tego ? - zapytała prosto z mostu.
- Ja na prawdę przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Zadałam pytanie. Chciałeś tego ?
- Tak. - powiedziałem szybko i tak cicho ,że ledwie było słychać.
- Co ? - zapytała.
- Tak. Chciałem tego pocałunku. Podobasz mi się. - oznajmiłem. Spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie.
- Nie mogłeś mi powiedzieć ? - zapytała.
- Nie wiedziałem jak. - powiedziałem.
- Normalnie. Nie lubię kiedy ktoś skrywa przyd kimś swoje uczucia. - powiedziała. Odwróciłem swoją głowę w drugą stronę ,aby nie patrzeć w jej cudne oczka niczym dwie błyszczące perełki. Poczułem jak swoimi dłońmi łapie moją twarz ,a już po chwili nasze usta łączą się w pocałunku. Jej ręce zjechały na moją szyje. Oderwał się ode mnie. Zaśmiała się. Jej ciepłe dłonie chwyciły moje ręce. - Dziwne. - powiedziała.
- Co ? - zapytałem.
- Mówiłeś ,że chciałeś tego pocałunku. Ale jednak go nie odwzajemniłeś. - powiedziała spoglądając w moje oczy.
- To wszystko działo się za szybko. - powiedziałem ,a ona zaczęła się śmiać. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Wpadała tak nagle w taki paniczny śmiech. Postanowiłem ,że ją uciszę. Wbiłem się w je piękne pełne usta. Odwzajemnia mój pocałunek. Chciała zaczerpnąć powietrza. Wykorzystałem ten moment. Wsuwając do jej buzi swój rozgrzany język. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Nie widziałem ,że tak dobrze całujesz. - powiedziała.
- Zależy z kim się całujesz. Jak z osobą ,którą kochasz to wychodzi ci to dużo lepiej. - powiedziałem i znów wbiłem się w jej usta. Oddała pocałunek tylko przez chwile. Odepchnęła mnie lekko od siebie.
- To jest szpital w każdej chwili ktoś może wejść do tej sali. - oznajmiłam.
- Tak. Masz racje. Przepraszam. - powiedziałem i skradłem ja jeszcze szybko krótki pocałunek.
- Leon , przestań. - zaśmiała się.
- A co jeśli nie chcę ? - odwzajemniłem jej śmiech. Musnąłem jej usta.
- Ja nie przestaniesz to idę do domu. - powiedziała wstając z łóżka.
- Nieee. - załapałem za jej nadgarstek i wylądowała na moich kolanach. Musnęła mój polik. Zeszła z nich i usiadła obok. Do mojej sali wszedł mój lekarz prowadzący.
- Dobry wieczór. - powiedzieliśmy razem z Violą.
- Dobry wieczór. - odpowiedział. - Leonie jutro zrobimy ci badania. Jeśli wyjdą dobrze. To możliwe ,że wyjdziesz do domu na dłużej niż 3-4 dni. - oznajmił. - A to dobra wiadomość. Będę musiał to jeszcze skonsultować jeszcze z innymi lekarzami. Czy jutro przyjdę twoi rodzice ?
- Znając życie to tak. - odpowiedziałem.
- Powiedz im ,aby do mnie przyszli. - powiedział i wyszedł.
- Dobrze. - powiedziałem ,gdy znikł za drzwiami.
- Też już będę iść. - powiedziała Viola wstając z mojego łóżka i chwyciła swoją torebkę.
- Czemu ? - posmutniałem.
- W domu czekają na mnie Fran z Diego. Będą się o mnie martwić. - musnęła lekko moje usta.
- Ja też będę się martwić i tęsknić kiedy stąd wyjdziesz. - poinformowałem ją.
- Oj Leon , Leon. - zaśmiała się i położyła swoją dłoń na moim policzku. - Zadzwonię dzisiaj. - oznajmiła i musnęła po raz ostatni w tm dniu. Już była w drzwiach.
- Violu.. - powiedziałem ,a ona  odwróciła się w moją stronę i się uśmiechnęła. - .. to my jesteśmy razem ? - zapytałem. Ona się lekko zaśmiała i wyszła. To tak czy nie ??

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Leże na szpitalnym łóżku. Teraz nie wiem czy jesteśmy razem. W sumie to się uśmiechnęła to może oznaczać '' tak ''. Muszę do niej zadzwonić. Nie nie będę się narzucał. Ale muszę wiedzieć. A jeśli robi coś ważnego ? Nie chcę jej przeszkadzać. Ale co ja zrobię muszę usłyszeć jej głos należący do ślicznej szatynki. Wybrałem numer do niej. Po kilku sygnałach odebrała.
Violetta : Co się stało ?
Leon: A co miało się stać ?
V: Przez ciebie moja kąpiel trwała krócej niż zwykle. A co robisz ?
L: Myślę o pięknej szatynce ,która zawładnęła moim sercem.
V: Mam być zazdrosna ?
L: Przecież to ty głuptasie.
V: Jeśli tak to dobrze.
L: Ja wiem ,że to nie jest rozmowa na telefon. Ale muszę wiedzieć czy jesteśmy razem. To tak czy nie ?
V: Powiem ci jutro jak przyjdę.
L: No skarbie... Powiedz ja nie usnę...
V: A w ogóle spytałeś czy chcę być twoją dziewczyną ?
L: Zostaniesz moją dziewczyną ?
V: Ale z ciebie romantyk. Pytasz dziewczynę o takie coś przez telefon.
L: Jak mam zrobić to inaczej w tej chwili ?
V: Zapytasz mnie o to jutro jak przyjdę.
L: No dobrze. A o której przyjdziesz ?
V: Nie wiem gdzieś ok. 15:00
L: Czemu tak późno ?
V: Idę z Fran na zakupy.
L: Będę czekał. Kocham cię.
V: ...
L: A ty mnie kochasz?
V: Nie mogę ci powiedzieć.
L: Czemu ?
V: Bo się domyślisz czy chcę zostać twoją dziewczyną.
L: Dobrze z tym też poczekam.
V: Muszę kończyć Diego woła mnie na kolacje.
L: Jasne. Dobranoc. Miłych snów z moim udziałem.
V: Nawzajem.
L: Kocham cię.
Nie usłyszałem odpowiedzi tylko charakterystyczne piskanie. Spojrzałem na telefon z uśmiechem. Do mojej sali weszła pielęgniarka z kroplówką.
- A ty co taki szczęśliwy dzisiaj ? - zapytała podpinając kroplówkę do mojej ręki.
- Zawsze taki jestem. - zaśmiałem się. Spojrzała na moją szafkę.
- Co to za ślicznotka ? - zapytała widząc zdjęcie mojej siostry.
- Carmen. Moja młodsza siostrzyczka. - uśmiechnąłem się.
- Słodziak. - zaśmiała się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

*Violetta*

Właśnie idę do Leona. Byłam z Francescą na zakupach w galerii. Kupiłam sobie śliczną sukienkę w kolorze turkusu. Weszłam do sali szatyna ,ale go tam nie było. Spojrzałam na łóżko leżały na nim kwiaty i liścik. '' Dla Violi : * ''. Wzięłam liścik do ręki i zaczęłam czytać '' Jeśli to czytasz to znaczy ,że jeszcze jestem na badaniu. Kwiaty są dla Ciebie. Mam nadzieje ,że się podobają. Kocham Cię. Zostaniesz moją dziewczyną ?? :) / Leon < 3 ''
- To jak zostaniesz ? - spytał chłopak stojący za mną. Uśmiechnęłam się do niego. Usiadł obok mnie. Przytuliłam się.
- Oczywiście. - powiedziałam i musnęłam lekko jego usta.
- Nawet nie wiesz ile musiałem prosić lekarza o to ,abym mógł wyjść do kwiaciarni po kwiatki dla ciebie. - zaśmiał się.
- Wiesz ,że nie musiałeś ?
- Chciałem sprawić ci radość. - pocałował mój policzek. Do sali wszedł lekarz szatyna.
- Leon badania wyszły pozytywnie. Postanowiłem ,że wypuszczę cię do domu na jakiś czas. - powiedział ,a mojemu chłopakowi nie schodził uśmiech z twarzy. - Rozmawiałem z twoimi rodzicami przyjadą za 2 godziny. A ty.... - zwrócił się do mnie. - ... nie wyobrażasz sobie jak on męczył mnie z tymi kwiatkami dla ciebie. Przez cały ranek już miałem go dość. - zaśmieliśmy się wszyscy. Lekarz wyszedł.
- Kocham cię. - powiedziałam wtulając się w niego.
- Ja ciebie też bardzo kocham. - oznajmił i pocałował mnie w czółko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po Leona właśnie przyjechali rodzice.
- Ja już uciekam. - poinformowałam ich. Pocałowałam Leosia w policzek.
- Kocham cię. - szepnęłam do jego ucha.
- Ja bardziej. - powiedział ,a ja wyszłam. Udałam się do domu gdzie już czekał na mnie Diego z Fran.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Leon*

I znów w domu. Znów chwila wolności od szpitala i lekarzy. Ile można tam leżeć ? Pierwsze co zrobiłem to pójście do pokoiku Carmen. Leżała w swoim łóżeczku przykryta kocykiem. Oczka miała otwarte. Patrzyła na początku na mnie z powagą. Ale już po chwili się śmiała. Przejechałem palcem po jej malutkim policzku. Złapała za niego  i zaczęła się nim bawić. Zaśmiałem się. Machała swoimi rączkami i nóżkami. Wyglądało to bardzo słodko. Wziąłem ją na ręce i usiadłem na bujanym krześle w kącie pokoju. Zaczęła się wiercić , bo chciała zobaczyć co jest wokół niej. Posadziłem ją na swoich kolanach. Zaczęła obserwować wszystko. Gdy zobaczyła mamę w drzwiach jej buzię opanował śmiech.
- Jest jakaś spokojna jak nie Carmen. - powiedziała mama.
- Trzeba mieć podejście do dzieci.- zaśmiałem się.
- Choć trzeba cię nakarmić. - powiedziała do małej i chciała ją wziąć na ręce ,a ta wtuliła się we mnie niczym w pluszowego misia. - Choć Leon musi troszeczkę odpocząć. - oznajmiła ,a moja siostra schowała swoją głowę w moją koszulę. -  Będzie ciężko. - westchnęła moja mama. - A może braciszek cię nakarmi ? - kiwnęła główką z uśmiechem.
- Nie, ja nie. Ja nie umiem karmić małych dzieci.
- To się nauczysz w końcu kiedyś będziesz miał swoje. - oznajmiła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Violetta*

Z Leonem jestem już od pół roku. Niedługo jego osiemnaste urodziny. Jeszcze nie wiem co mu kupię. Jutro wychodzi ze szpitala jego stan zdrowia się bardzo poprawił. Możliwe ,że to jego ostatni pobyt w szpitalu. Za miesiąc ma pojechać na badania jak będę dobre wyniki to już tam nie wróci. Właśnie wchodzę do niego na salę. Śpi. Uśmiechnęłam się na jego widok. Pocałowałam go w czółko i bardziej nakryłam kacem. Zamruczał uroczo z uśmiechem. Wyglądało to naprawdę słodko. Mój mały duży chłopczyk. Postanowiłam wykorzystać sytuację ,że Leon śpi i poszłam do sklepu na parterze szpitala. Kupiłam butelkę jakiegoś soku i drożdżówkę dla mojego chłopaka. Znając życie jak się obudzi będzie głodny. Po zakupie produktów znów wróciłam na sale szatyna. Nie spał. Posłałam mu ciepły uśmiech co odwzajemnił. Położyłam zakupy na szafce.
- Miałem już do ciebie dzwonić. - zaśmiał się. Pocałowałam go namiętnie w usta. Już miałam się oderwać. Kiedy on przyciągnął mnie tak ,że wylądowałam na nim. Czułam ,że się śmiej podczas pocałunku. Oderwałam się do niego.
- Tęskniłem za tobą. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Widzieliśmy się wczoraj. - oznajmiła.
- Dla mnie to za długa przerwała bez twoich pocałunków.
- Jutro wychodzisz cieszysz się ? - zapytałam wstając z niego. Usiałam na krześle obok łóżka.
- Bardzo. W końcu zobaczę Carmen. - powiedział. - Takie małe dziecko ,a tyle w niej energii. - dodał.
- Będę musiała do ciebie przyjść i ją zobaczyć. - zaśmiałam się. - Dziwne byłam u ciebie kilaka razy ,ale zawsze nie było w domu twoje siostry.
- Taki mały słodziak. - podsumował. - Normalnie jak ja.- uśmiechnął się.
- Chciałbyś. - zaśmiałam się.
- A sugerujesz ,że nie jestem słodki ? - uśmiechnął się chytrze.
- Jesteś. - odpowiedziała.
- Wiedziałem -  powiedział. - Kocham cię. - dodał patrząc w moje oczy.
- Też cię kocham. - musnęłam lekko jego usta. - Już niedługo twoje  18. urodziny. - powiedziałam.
- Będę dorosły. Co mi kupisz ? - zapytał.
- Skąd pewność ,że ci coś kupię. ?
- Bo cię znam. - zaśmiał się.
- Wiesz ,że się jeszcze nie zastanawiałam ? Ale kupię ci coś co będzie ci o nas przypominać. - odpowiedziałam. Położyłam się obok niego.
- A wiesz co ja bym chciał ? - zapytał i przygryzł płatek mojego ucha.
- Co ? -zaśmiałam się.
- Ty już dobrze wiesz co. - powiedział i zaczął całować moją szyję.
- Nie wiem Leon. - powiedziałam i odsunęłam lekko jego głowę od mojej szyi.
- Nie kochasz mnie ? - spytał.
- Jasne ,że cię kocham. Ale nie wiem czy to nie za wcześnie na to. - oznajmiłam spuszczając głowę. Podniósł mój podbródek i się uśmiechną.
- Jeśli nie jesteś gotowa to poczekam tyle ile będzie trzeba. I przepraszam ,że narzucam ten temat. Po prostu... czasem mam wrażenie jakby... mi ciebie brakowało...
- Dobra nie tłumacz się już. - pocałowałam go namiętnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wróciłam do domu i co zobaczyłam ? Francesca biega po całym domu.
- Fran. - powiedziałam. Zero reakcji. - Fran !!! - krzyknęłam jak najgłośniej umiałam. Spojrzała na mnie pytająco. - Czemu biegasz po tym domu ? - zapytałam.
- Diego zaprosił mnie na randkę i nie wiem w co się mam ubrać. - powiedziała zmartwiona opadając na kanapę.
- Choć pomogę ci coś wybrać. - powiedziałam. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam do garderoby, w której wybrałyśmy sukienkę odpowiednią na randkę z moim bratem.
- Jesteś najlepsza. - powiedziała dziewczyna i przytuliła się do mnie.
- Pośpiesz się. Zostało ci.... - spojrzałam na zegarek w telefonie. - ... 2 godziny.
- Co ?! 2 godziny ?! - krzyknęła i pobiegła się wystroić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Diego i Fran już poszli. Zrobiłam sobie kanapki i usiadłam na kanapie. Chciałam włączyć telewizor kiedy usłyszałam ,że ktoś do mnie dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz '' Leoś <3 '' Odebrałam od razu.
Violetta : Co tam skarbie ?
Leon : Nic. Co porabia moja księżniczka?
V: Miałam oglądać telewizję ,ale zadzwoniłeś.
L:A co powiesz na wieczorny spacer ?
V: Dobrze.
L: Już jestem koło twojego domu. Możesz wyjść.
V: Co już ?
L: Czekam. 
Powiedział i się rozłączył. Założyłam buty, wzięłam torebkę i telefon. Wyszłam przed dom i zamknęłam dom. Zobaczyłam uśmiechniętego Leona z... wózkiem ? Udałam się w jego stronę. Chciałam pocałować go w policzek ,ale odwrócił głowę i pocałowałam jego usta. On zaczął pogłębiać nasz pocałunek. Jego ręce znalazły się na mojej talii i przyciągnęły mnie do siebie. 
- Tu jest dziecko. - powiedziałam i się oderwałam. 
- Ale śpi. - oznajmił chłopak i znów jego usta znalazły się na moich. Oderwałam się od niego i spojrzałam w wózek. Zobaczyłam słodką dziewczynkę, która właśnie zmarszczyła swój nosek.
- To co idziemy ? - zapytał szatyn. 
- Tak. - odpowiedziałam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedzimy na ławce w paru. Leon obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami. Czuję się  bezpieczna. 
 - Kocham cię. - powiedziałam.
 - Ja ciebie też kocham. - zaśmiał się i pocałował mój policzek. Spojrzał do wózka sprawdzić czy Carmen śpi. - Śpi. - oznajmił krótko. - Jak myślisz my też będziemy mieli takiego szkraba ? - zapytał z uśmiechem. 
- Wybiegasz w za daleką przyszłość. - spojrzałam na niego. 
- Nie odpowiedziałaś. - zauważył. 
- Myślę ,że kiedyś tak. Ale teraz chcę się nacieszyć tym co mam. A mam przystojnego chłopak obok siebie. - musnęłam jego usta. Usłyszeliśmy płacz dziecka.
- Chyba czas do domu. - zaśmiał się Leon do siostrzyczki. Wyciągną małą z wózka i uśmiechną się do niej. Od razu przestała płakać. Na jej twarzy zagościł śmiech. Śmiała się , bijąc swoją malutką rączką w policzek Leona. Wyglądają razem słodko.
- Pewnie jest głodna. - wyjaśnił szatyn. - Wracamy do domciu ?- zwrócił się do dziewczynki. Oczywiście nic nie odpowiedziała. Posadził ją na swoim kolanie i trzymał. Ta machała swoimi rączkami i niekiedy nóżkami. Leon odwrócił ją w moją stronę. Patrzyła na początku na mnie bez żadnego wyrazu twarzy. Ale już po chwili się śmiała.
- Dobra. Idziemy do domu. - powiedział. Chciał położyć malutką do wózka , ale ta zaczęła płakać. Wyją dziewczynkę znów. Przytulił lekko do klatki piersiowej. - Mam cię nieść do domu ? - zaśmiał się chłopak. - Idziesz do nas czy do siebie ? - spytał chłopak.
- Jest już późno , ale pójdę z wami. - odpowiedziałam.
- Poprowadzisz wózek ? - zapytał. Przytaknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Leżymy z Leonem u niego na łóżku. Przytuleni do siebie.
- Jest już strasznie późno. Może zostaniesz na noc? - zapytał.
- Jeśli nie będzie problemu to bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Żadnego. - zaśmiał się. Pocałował mój policzek i od razu przeszedł na ust. Nasze wargi złączyły się w bardzo namiętnym i brutalnym pocałunku. Usiadłam na nim rozkrokiem. Cieszyłam się tą chwilą.  Oderwałam się od niego z uśmiechem.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz to się na ciebie rzucę. - poinformował mnie.
- Ale ja nie chcę przestać. - powiedziałam i wbiłam się w jego usta. Jego ręce przesuną na moje pośladki. Lekko je ściskając.  Zaśmiał się.
- Chciałabyś?
- Bardzo.  - przegryzłam moją wargę. Zaczęłam rozpinać jego koszulę. Chyba nie muszę mówić co stało się później.
~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się w objęciach mojego chłopaka. Byłam naga.  Uśmiecham się na wczorajsze wspomnienie. Było cudnie.  Spojrzałam na Leona zaczął się budzić ze snu. Marszczył przy tym swój nosek.  Otworzył oczy.  - Byłem za ostry?  Nic cię nie boli? Nie chciałem zrobić ci krzywdy.  - powiedział.
- Było idealnie. Mam nadzieję,  że jeszcze to powtórzymy. - musnęłam jego usta.
- Mi też się strasznie podobało. Byłaś najlepsza.  - uśmiech pojawił się na jego twarzy.  - Wstajemy?  -dodał.
- Tak.  - powiedziałam i zaczęłam się ubierać we wczorajsze ubrania.  To samo robił mój chłopak. Gdy już się ubraliśmy udaliśmy się do kuchni , w której zrobiliśmy sobie śniadanie. Zjedliśmy w ciszy niekiedy posyłając sobie uśmiechy.
- Kocham cię. - oznajmił szatyn.
- A ja kocham ciebie.  - powiedziałam.
- Dziękuję za wspaniałą noc z tobą. - podziękował mi.
- To ja dziękuję, że mogłam ją spędzić razem z tobą.  - zaśmiałam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj osiemnastka Leona. Właśnie idziemy we dwoje  do klubu,  w którym ma odbyć się impreza. Chłopak nic nie wie.
- Mówiłem,  że nic nie chcę. - powiedział. Uśmiechnęłam się. Weszliśmy do sali. Zaprosiłam swoich znajomych,  bo wiadomo Leo był ciągle w szpitalu i nie miał kontaktu z ludźmi.  Wszyscy krzyknęli " wszystkiego najlepszego ". Na twarzy szatyna zagościł uśmiech.
- Dziękuję. - powiedział i się do mnie przytulił. - Kim oni są?  - spytał. Oderwałam się od niego.
- To jest Maxi,  Anderes,  Brodwey,  Ludmiła,  Camila,  Naty,  Lena,  Lara , Roxy , Fausta,  Federico. No i Fran z Diego znasz.  - przedstawiłam wszystkich po kolei. Zaczęli składać mu życzenia i dawać prezenty. Ja postanowiłam zrobić to ostatnia.  Przyszła kolej na mnie. Dałam mu małe pudełeczko.
- Wszystkiego najlepszego skarbie. - pocałowałam lekko jego usta.
- Co to?  - zapytał.
- Otwórz. - oznajmiłam. Zrobił to. - Kluczyki?  Do czego?  - zapytał.  Pociągnęłam go za klub.  Były tam altanki,  dużo roślin i...
- Kupiłaś mi motor?  - zdziwił się.  - Nie podoba się?  - spytałam.
- Nawet jest w moich ulubionych kolorach.  Kocham cię,  kocham cię,  kocham cię..  - powiedział i obkręcił mnie wokół własnej osi. Odstawił mnie i podszedł do maszyny.  Oglądał ją z każdej strony.
- Idziemy do środka?  - zapytałam.
- Jasne. - uśmiechną się do mnie i poszliśmy. Zaczęła się impreza w najlepsze. Moi przyjaciele zaprzyjaźnili się z moim chłopakiem. Teraz będziemy jedną wielką paczką. Podeszłam do barku,  aby wziąć sobie drinka.  Stała tam Roxy.
- I jak Leonowi się podoba?   - spytała.
- Tak. Jest zachwycony. Dziękuję ci,  że pomogłaś mi to zorganizować. Jesteś prawdziwą przyjaciółką. - powiedziałam i się  do niej przytuliłam.
- Nie ma za co.  Zawsze ci pomogę. Bo wiem,  że zrobiłabyś to samo dla mnie.  - wyjaśniła z uśmiechem.
- Zawsze ci pomogę. Idziemy tańczyć?  - zaproponowałam. Poszliśmy w stronę tańczących przyjaciół dołączyliśmy do nich.
~~~~~~~~~~
Leon*

Moja impreza urodzinowa była najlepsza. Powiedziałem zajebistą grupkę ludzi. Zaprzyjaźniłem się z nimi. Jestem w domu sam. Tata jest w firmie, a mama z Carmen pojechała do ciocia.  Oglądam telewizję,  ale zadzwonił dzwonek do drzwi.  Więc poszedłem otworzyć. W drzwiach zobaczyłem zapłakaną  Violette.  Gdy tylko mnie ujrzała wtuliła się we mnie. Przytuliłem ją do siebie.  Pocałowałam ją w czółko.
- Co się stało?  - zapytałem. Płakała. - Już ciiiiii...  - odsunęła się ode mnie.
- Masz jakieś leki na uspokojenie?  - spytała bardzo cicho. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Podałem jej lek i szklane wody.
- Powiesz co się stało ? - zapytałem.
- Ale obiecaj,  nie będziesz krzyczał.
- Na ciebie nigdy.
- Jestemztobąwciąży.  - powiedziała bardzo szybko. 
- Co?  Powiedź wolno i wyraźnie.  - powiedziałem. 
- Jestem z tobą w ciąży. Ale spokojnie już byłam w aptece i kupiłam proszki na poronienie. - powiedziała. 
- Gdzie jest masz?  - spytałem. Wyjęła z torebki i mi je podała. Wyrzuciłem je do kosza w kuchni.
- Leon co ty robisz? ! Wiesz ile one kosztowały ?
- Chcesz zabić nasze dziecko.  - powiedziałem.
- A jak sobie to wyobrażasz ?  Mam 17 lat.  W takim wieku nie chcę mieć dzieci.  Nie tak zaplanowałam sobie przyszłość. Ja nie chce. - płakała. Przytuliłem ją do siebie.  Pocałowałam delikatnie we włosy. Spojrzałam jej w oczy.
- Damy jakoś radę. Jeszcze nie wiem jak,  ale jakoś na pewno. Bardzo cię kocham i nie pozwolę zabić dziecka. Idź się teraz prześpij u mnie w pokoju.  Musisz się uspokoić. Tak?  - kiwnęła głową. Poszła do pokoju. Schowałem twarz w dłonie.
- Kurwa!   - krzyknąłem i uderzyłem pięścią o stolik.
~~~~~~~~~~~~~~~
Siedzę u siebie w pokoju na fotelu.  Patrzę na śpiącą Violette.  Ciągle myślę o dziecku,  które rozwija się w jej brzuchu.  W sumie to fajnie  będzie mieć takiego dzidziusia,  ale nie w tym wieku. Kucnąłem obok łóżka i pocałowałem jej brzuch.
- Tatuś cię kocha. - powiedziałem w miarę cicho,  aby nie obudzić mojej dziewczyny.  Spojrzałem na nią - Ciebie też kocham. - ucałowałem jej policzek. - Kocham was bardzo mocno.  - oznajmiłem z uśmiechem. Viola zaczęła się budzić.
- Choć tu do mnie. - powiedziała z zamkniętymi oczami. Położyłem się obok niej, a ona wtuliła się we mnie.  Objąłem ją swoim ramieniem.
~~~~~~~~~~~~~~~
Violetta jest już w 3 miesiącu ciąży.  Moi rodzice jak i jej nie za bardzo ucieszyli się na wiadomość o tym,  że zostaną dziadkami.  Ale obiecali nam wsparcie. Bardzo cieszymy się z Violettą,  że będziemy mieli dziecko. Wiemy,  że damy sobie razem radę. Jak na razie mieszkamy u moich rodziców w domu. Gdy tylko urodziny się mój syn, tak mi się wydaje,  że to chłopczyk,  to zamieszkamy razem.
- Kochanie głodna jestem. - oznajmiła Viola.
- Jadłaś 2 godziny temu. - powiedziałem z uśmiechem.
- Ale jestem głodna. Zrobisz mi kanapki?  - zrobiła słodką minkę. - Oczywiście. - pocałowałam jej policzek i poszedłem na dół do kuchni. Zrobiłem kilka kanapek i wróciłem do mojego pokoju. Podałem dziewczynie talerz z kanapkami. - Proszę. - posłałem jej uśmiech.
- Dziękuję jesteś najlepszy. - zaczęła jeść.
- Leon!!!  - usłyszałem moja mamę z dołu więc udałem się w tamtą stronę.
- Wolałaś mnie?
- Tak. Proszę zajmij się Carmen przez 2-3 godzinki. - poprosiła.
- A gdzie się wybierasz ? - zapytałem.
-  Idę do twojej babci. Trzeba zrobić jej zakupy i pomóc trochę w domu. - wyjaśniła.
- Dobrze.  Mala jest u siebie? - zapytałem.
- Tak.  Ja już muszę lecieć. - powiedziała i pocałowałam mój policzek. Udałem się do pokoju mojej siostry. Stała w łóżeczku wziąłem ją na ręce i razem poszliśmy do mojego pokoju. Posadziłem ją na łóżku obok szatynki.  Dałem jej jakiegoś misia i kilka zabawek.   Zaczęła się nimi bawić.
- Widzę,  że mamy gościa. - zaśmiałam się Viola.
- Mama pojechała do babci poprosiła,  abym się zajął małą. - odpowiedziałem.
- Musisz nauczyć zajmować się dziećmi w końcu będziesz miał swoje. - uśmiechnęłam się.
- Już nie mogę się doczekać. - pocałowałem jej już wystający brzuszek. Carmen spojrzałam na mnie i też pocałowałam brzuszek Violetty. Zaśmieliśmy się.
- To było słodkie. - powiedziała dziewczyna.
~~~~~~~~~~~~~~~
Będę miał córkę.  Myślałem,  że to będzie chłopczyk.  Ale bardzo się ciesz,  że to dziewczynka. Moja dziewczyna jest już w 6 miesiącu. Jak ten czas szybko leci. Carmen nauczyła już się mówić. Gada jak najęta. Chodzić też już umie, ale niekiedy jej nie wyjdzie to się przewraca. Bardzo się cieszę,  że mam taką rodzinę. Pracuje u ojca w firmie. Z Violetta postanowiliśmy,  że jeszcze pomieszkamy u moich rodziców. Jest nam tu dobrze.
- Kochanie.... - zaczęła Vilu.
- Słucham.
- Cieszysz się, że będziesz miał córkę?  Bo wiem,  że bardzo chciałbyś mieć syna. - zapytała.  Patrząc mi w oczy.
- Bardzo się cieszę. Będę kochał nasze dziecko,  bez względu na płeć. - odpowiedziałem.
- Cieszę się. - uśmiechnęłam się. Nachyliłem się nad jej brzuszkiem. - Tatuś nie może już się doczekać,  kiedy przyjdziesz na świat. - powiedziałem. Spojrzałem na dziewczynę. - Mamusia też. Kochamy cię bardzo mocno. - ponownie pocałowałem jej brzuszek.
- Mimo,  że jesteśmy młodzi cieszę się,  że będziemy mieli dziecko. - oznajmiła z uśmiechem.
- Ja też. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego życia. Będę miał córeczkę z kobietą,  którą bardzo kocham. Zamieszkamy razem. I będzie cudownie. - powiedziałem. Przybliżyłem się do Violetty i pocałowałem ją namiętnie. Zaczęła pogłębiać pocałunek. Usiedliśmy na łóżku nadal się całując. Dziewczyna usiadła na mnie rozkrokiem.  Nasze pocałunki stały się brutalne.
- Tęskniłam za takimi pocałunkami, mimo, że troszkę brzuszek mi przeszkadza. - skomentowała że śmiechem.
- Mam nadzieję,  że nasza córka odziedziczy śmiech po tobie. - patrzyłem w jej oczy. Zaśmiała się. - Kocham cię.
- Jak ją nazwiemy?  - zapytała spoglądając na swój brzuch, który znajdował się miedzi nami. Położyłem na nim ręce.
- Nie wiem. - powiedziałem. Nagle do pokoju przybiegła Carmen. Wdrapała się na łóżko.
- Cio robicie?  - zapytała patrząc na nas.
- Myślimy nad imieniem dla naszego dziecka. - wyjaśniła Viola.
- A cio wymyśliliście?  - spytała.
- Nic. - odpowiedziałem.
- Mama mi kazała do was przyjść,  bo wyszła na zakupy. - oznajmiła.
- To co będziemy robić?  - zadałem pytanie. Viola zeszła że mnie. Usiadła obok. Carmen szybo znalazła się na moich kolanach. Zaśmiałem się cicho.
- Bardzio was kocham. - uśmiechnęłam się do nas. - I Martinę tez. - pocałowała Violi brzuszek.
- Martinę?  - zdziwiłem się
- To moja propozycja na imię. - wyjaśniła.
- Bardzo ładne. - oznajmiła moja dziewczyna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dwa dni temu Violetta urodziła śliczną córeczkę. Nazwaliśmy ją Martina. Spodobało nam się to imię. Jutro moja dziewczyna wyjdzie ze szpitala.
- Cześć kochanie. - powiedziałem wchodząc do sali Violetty. Uśmiechnęłam się.
- Troszkę ciszej mała śpi. - powiedziała trzymając na swoich rękach Martinę. Podszedłem do nich i pocałowałem w policzek Viole, a następnie Tini w czółko.
- Kocham was.  - powiedziałem.
- My ciebie też bardzo mocno.  - pocałowałam mnie. - Chcesz potrzymać?  - zapytała.
- Boje się, że ją upuszczę. - wyjaśniłem.
- Nie bój się. - powiedziała podając mi malutką dziewczynkę. Trzymałem ją na rękach.  Niekiedy marszczyła swój nosek.
- Słodziak. - oznajmiłem.
- Ja chcę już do domu.  Jestem strasznie zmęczona tym wszystkim. - powiedziała.
- Już niedługo będziecie w domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~
*Violetta*
Jak ten czas szybo leci. Dzisiaj są 2. urodzinki Tini. Mieszkamy w domu obok rodziców Leona.
- Moja mała księżniczka będzie dzisiaj spała z tatusiem. - mówił szatyn do dziewczynki trzymanej na rękach, wchodząc do naszej sypialni.
- A co ze mną?  - zapytałam.
- Ty tes będziesz śpać z nami.  - powiedziała szybo Matina. Już po chwili całą trójką leżeliśmy na dużym łóżku. Tini oczywiście między mną, a Leonem.
- Bardzo się ciesze, że mam was. - oznajmił szeptem szatyn.
Posłałam mu uśmiech.
- Tatusiu...  - zaczęła nasz córeczka.
- Tak?  - spojrzał na małą.
- Pocałujesz mamusie?  - zapytała słodkim głosem. - Lubię jak to lobicie. - dodała. Leon bez chwil zastanowienia musną moje usta. - A teras ja.!  - krzyknęła. Szatyn zrobił dziubek, a malutka szybo zrobiła to samo szybo całując Leona ze śmiechem. - A teras mamusia. - pocałowałam mnie w policzek.
- Czemu w policzek?  - zapytałam.
- No bo tatuś powiedział, że jestem córeczką tatusia i jestem tylko jego. - wyjaśniła. Spojrzałam na Leona.  Posłał mi przepraszającym uśmiech.
- Jeśli chcesz to mogę zrobić ci w nocy synka mamusi. - zaproponował.
- Nie przy dziecku. - skarciłam go wzrokiem.
- A skąd się biorą dzieci?  - zapytała Martina. Mój wzrok zatrzymał się na moim chłopaku. No właśnie moim chłopaku. Dlaczego on mi się jeszcze nie oświadczył  ?
- Skąd się biorą dzieci?...  No..  z księżyca. - pilną. Zaśmiałam się.  - To ja byłam na księżycu? - zapytała.
- Tak. - odpowiedział.
- Ale fajnie. - uśmiechnęła się. - A będę kiedyś miała blaciszka ?
- Tak. Kiedyś. Postaramy się o to z mamusią. - odpowiedział.
- Jak się postaracie??  - zapytała.
- Postaramy się...  ściągnąć...  twojego braciszka z księżyca. - wybuchłam śmiechem.
~~~~~~~~~~~~~~~
Martina poszła spać. Leon zaniósł ją do jej pokoju.
- Może ściągniemy dla niej braciszka?  - zapytał.
- A dlaczego mam mieć z tobą drugie dziecko.?  Nawet się mi nie oświadczyłeś. - powiedziałam. Wyciągnął coś z szafki nocnej.
- Miałem już to zaplanowane. - oznajmił. - Wyjdziesz za mnie ? Ja wiem, że to nie jest romantyczne. Oświadczyć się w łóżku przed snem. - dodał.
- Tak. - z mojego oka popłynęła łza. Pocałowałam go,  a ona wsuną na mój palec śliczny pierścionek.
- Chciałem jutro to zrobić. Tini miałem zawieść do rodziców. Zrobić romantyczą kolacje. Ale poruszyłaś ten  temat. - powiedział.
- Bardzo się cieszę.
- Ja bardziej. - zaczął całować moja szyję. Nie muszę mówić co było dalej.
~~~~~~~~~~~~~~

Siedzimy z moim mężem na ławce w ogrodzie za domem. Patrzymy jak nasze pociechy się bawią. Dzieciaki bawią się w ganianego.  Leon  obejmował mnie swoim ramieniem.
- Kocham Cię. - powiedział.
- Ja bardziej. - już mieliśmy się pocałować,  ale podbiegli do nas Jorge i Tini.
- Tatusiu... - zaczęła dziewczynka.
- Tak?
- Ściągniesz nam jeszcze z mamusią rodzeństwo z księżyca?  - zapytała 7-latka.
- Jeśli mamusia się zgodzi. Potrzebna jest jej pomoc.  - wyjaśnił z uśmiechem. Roześmiane dzieci pobiegły znów się bawić.
- Co ty na to?  - spytał.
- Na co?
- Żeby mieli jeszcze rodzeństwo. Będzie weselej. - powiedział. No właśnie jestem w 3 miesiącu ciąży. Leonowi powiedziałam,  że przytulam bo dużo jem.
- Będziesz tatą. - oznajmiłam. - Znów. - dodałam. Przytulił mnie szczęśliwy. - Mam jeszcze jedną niespodziankę.
- Nic nie będzie większą niespodzianką od kolejnego dziecka. - uśmiechną się. ,,Żebyś się nie zdziwił. " pomyślałam.
- To bliźniaki. - powiedziałam.
- Co!? - zdziwił się.
- Strzeliłeś mi dwa gole na raz. - dodałam.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - schylił się do mojego brzucha.
- To ja wasz tatuś. Bardzo się cieszę,  że was będę miał. - powiedział. - Mogę mieć do ciebie prośbę?  - zapytał. Spojrzałam na niego. - Jeśli będziemy mieć córeczkę...  możemy nazwać ją Anabel ? Wiesz po mojej babci. - oznajmił smutny.  Jego babcia umarła 5 miesięcy temu. Pocałowałam jego policzek.
- Oczywiście. - uśmiechną się do mnie.  - Jak będzie chłopiec chce,  aby nazwał się Gabriel. - powiedziałam.
Podbiegły do nas nasze dzieci. Jorge usiadł mi na kolanach, a Tini Leonowi.
- Córeczka tatusia i synek mamusi. - skomentował mój mąż. Zaśmieli się wszyscy.  Dziękuję,  że spotkałam Leona i mam najlepszą rodzinę na świecie.

7 komentarzy:

  1. ... ...
    Nie mogę znaleźć słowa ,aby opisać tą historię.
    Jak z prawdziwego życia *o*
    Cudy,świetny , fenomenalny..
    No nie wiem już !
    Ty sobie wybierz jaki on był a ja po prostu powiem ,że był NAJLEPSZY ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprostu cudo czytam go kilka razy. I nie mogę przestać. Historia z życia wzięta.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy !