Rozdział dedykuję Maddy, która zawsze komentuje jako 1 :*
Obudziłam się dość późno, koło dziesiątej. Ale co się dziwić, jeżeli przez pół nocy nie zmrużyłam oczu? Cały czas myślałam o tym co powiedziała mi Lu. Wiem, że ma rację, wiem. Wiem, że to jest jedyny sposób by uwolnić się z tych zarzutów, ale mimo wszystko jest coś co zakazuje mi zrobienia tego. Może strach? Boję się, że gdy wszystko zostanie wyjaśnione, znów się zbliżymy do siebie. Boję się, że znowu się od niego cholernie uzależnię. Boję się, że znowu się zawiodę...
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki gdzie wykonałam poranne czynności. Zdjęłam z siebie wszystkie ciuchy i weszłam pod prysznic. Włączyłam chłodną wodę i przymknęłam na chwilę oczy. Po krótkiej chwili wylałam na swoją dłoń jeden z moich żeli pod prysznic i zaczęłam wmasowywać go w moją skórę.
Wyszłam po kilkunastu minutach z zaparowanego pomieszczenia i udałam się do kuchni. Nie mam na nic apetytu, ale śniadanie trzeba zjeść. Podeszłam więc do lodówki i wyjęłam mleko, a następnie z szafki wyjęłam czekoladowe płatki Laury. Już po chwili siedziałam przy stole i niczym mała dziewczynka jadłam moje skromne śniadanie.
***
Czekam przed drzwiami, aż ktoś mi otworzy. Zadzwoniłam już, ale nikt nie otworzył. Westchnęłam. Może one gdzieś poszły? Na spacer, albo do parku?
- Przepraszam - usłyszałam jakiś głos i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że drzwi się otworzyły i stoi w nich jakaś kobieta - Przepraszam, że musiała pani czekać, proszę wejść - zaprosiła mnie do środka. Weszłam do domu zostawiając na korytarzu buty i kurtkę - Dziewczynki się bawią u góry, ale może najpierw zaproponuję pani kawę?
- Violetta - podałam jej dłoń.
- Carolina - uśmiechnęła się.
Wyszłam po kilkunastu minutach z zaparowanego pomieszczenia i udałam się do kuchni. Nie mam na nic apetytu, ale śniadanie trzeba zjeść. Podeszłam więc do lodówki i wyjęłam mleko, a następnie z szafki wyjęłam czekoladowe płatki Laury. Już po chwili siedziałam przy stole i niczym mała dziewczynka jadłam moje skromne śniadanie.
***
Czekam przed drzwiami, aż ktoś mi otworzy. Zadzwoniłam już, ale nikt nie otworzył. Westchnęłam. Może one gdzieś poszły? Na spacer, albo do parku?
- Przepraszam - usłyszałam jakiś głos i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że drzwi się otworzyły i stoi w nich jakaś kobieta - Przepraszam, że musiała pani czekać, proszę wejść - zaprosiła mnie do środka. Weszłam do domu zostawiając na korytarzu buty i kurtkę - Dziewczynki się bawią u góry, ale może najpierw zaproponuję pani kawę?
- Violetta - podałam jej dłoń.
- Carolina - uśmiechnęła się.
Siedzimy na kanapie i rozmawiamy o naszych córkach. Dziewczynki naprawdę muszą się świetnie bawić, skoro Laura nie zauważyła jeszcze, że jestem tu już od dwudziestu minut.
- Laura jest strasznie przemiłą dziewczynką - usłyszałam po chwili i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Staram się ją wychować najlepiej jak potrafię - wzięłam łyka kawy i z powrotem spojrzałam na Carolinę.
- A co z jej ojcem? - westchnęłam.
- Laura... Nie ma ojca.
- Przepraszam.. Nie wiedziałam...
- Spokojnie, nic się nie stało - wymusiłam na swojej twarzy uśmiech. Widziałam, że szatynka chce coś powiedzieć ale przerwał jej jakiś męski głos
- Hej kochanie, już jestem - odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę.
- To jest Caio, mój mąż, a to jest Violetta, mama koleżanki Martiny - przedstawiła nas sobie, a ja cicho westchnęłam, bo kiedyś taki obraz był moim marzeniem...
- Laura jest strasznie przemiłą dziewczynką - usłyszałam po chwili i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Staram się ją wychować najlepiej jak potrafię - wzięłam łyka kawy i z powrotem spojrzałam na Carolinę.
- A co z jej ojcem? - westchnęłam.
- Laura... Nie ma ojca.
- Przepraszam.. Nie wiedziałam...
- Spokojnie, nic się nie stało - wymusiłam na swojej twarzy uśmiech. Widziałam, że szatynka chce coś powiedzieć ale przerwał jej jakiś męski głos
- Hej kochanie, już jestem - odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę.
- To jest Caio, mój mąż, a to jest Violetta, mama koleżanki Martiny - przedstawiła nas sobie, a ja cicho westchnęłam, bo kiedyś taki obraz był moim marzeniem...
- O czym myślisz? - usłyszałam ten głos zza siebie i uśmiechnęłam się. Odwróciłam głowę i oparłam się o tors mojego ukochanego.
- O nas - odpowiedziałam krótko - Niedługo będzie nas trójka, a my zostaniemy rodzicami...
- Wiem kochanie - złączył nasze dłonie, a ja przymknęłam oczy wyobrażając sobie nas jako szczęśliwych rodziców. Małą dziewczynkę szczerzącą się do Leona gdy się z nią bawił. Po chwili jednak westchnęłam - Co jest? - spojrzał na mnie a ja wzruszyłam ramionami.
- Myślisz... Że będę dobrą matką? - spojrzałam na niego, a on się zaśmiał.
- Najlepszą - zapewnił mnie - Najlepszą matką i żoną - pocałował mnie czule w głowę, a ja się uśmiechnęłam. Spojrzałam na swój pierścionek zaręczynowy, a mój uśmiech mimowolnie się powiększył.
- Bardzo cię kocham - wtuliłam się w niego.
- Wiem kochanie. Ja ciebie też kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
- O nas - odpowiedziałam krótko - Niedługo będzie nas trójka, a my zostaniemy rodzicami...
- Wiem kochanie - złączył nasze dłonie, a ja przymknęłam oczy wyobrażając sobie nas jako szczęśliwych rodziców. Małą dziewczynkę szczerzącą się do Leona gdy się z nią bawił. Po chwili jednak westchnęłam - Co jest? - spojrzał na mnie a ja wzruszyłam ramionami.
- Myślisz... Że będę dobrą matką? - spojrzałam na niego, a on się zaśmiał.
- Najlepszą - zapewnił mnie - Najlepszą matką i żoną - pocałował mnie czule w głowę, a ja się uśmiechnęłam. Spojrzałam na swój pierścionek zaręczynowy, a mój uśmiech mimowolnie się powiększył.
- Bardzo cię kocham - wtuliłam się w niego.
- Wiem kochanie. Ja ciebie też kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
- Ja pójdę po Laurę, musimy jeszcze coś załatwić - wstałam z kanapy i poszłam do góry. Przez chwilę patrzałam jak małe się ze sobą bawią i uśmiechnęłam się.
- W co się bawicie? - podeszłam do nich, a wzrok mojej córki, automatycznie skierował się na mnie.
- Mama - uśmiechnęła się i podbiegła do mnie - Chodź, wszystko ci powiem - kucnęłam koło nich i słuchałam tego, jak Laura opowiada o ich zabawie.
- W co się bawicie? - podeszłam do nich, a wzrok mojej córki, automatycznie skierował się na mnie.
- Mama - uśmiechnęła się i podbiegła do mnie - Chodź, wszystko ci powiem - kucnęłam koło nich i słuchałam tego, jak Laura opowiada o ich zabawie.
Usiadłam koło małej na kanapie, która jadła owoce i ze skupieniem patrzała w telewizor. Spojrzałam na nią i cicho westchnęłam.
- Kochanie... Będziemy musiały pójść do lekarza, jutro - powiedziałam niepewnie, a Laura spojrzała na mnie.
- Ale ja nie jestem chora, mamusiu.
- Wiem, ale mimo wszystko musimy pójść.
- Po co?
- Zobaczysz jutro, dobrze? - spojrzałam na nią, a ona jedynie kiwnęła główką, że rozumie.
Kilka tygodni później
- Widziałaś się już z Leonem? - spojrzałam na nią i wyczekiwałam odpowiedzi.
- Nie - westchnęła - Ale wyniki zawsze mam przy sobie, więc jak tylko go zobaczę, to mu dam - zapewniła mnie, a ja pokiwałam wdzięcznie głową - Ale nadal uważam, że to ty powinnaś dać mu te wyniki, pogadać z nim. To wasze sprawy, Vils.
- Ale ja go nie chcę widzieć, nie chcę z nim rozmawiać, Lu.
- Skoro przez te kilka lat go nie widziałaś, to znaczy, że wyjechał gdzieś, i teraz tu wrócił. Nawet nie wiesz z jakiego powodu, może dla ciebie?
- Nie rozśmieszaj mnie - spojrzałam na nią jak na idiotkę - podczas naszej pierwszej rozmowy po latach zarzucił mi zdradę. On już nie jest tą samą osobą, która kiedyś pokochałam... Tamten Leon zawsze musiał wszystko wyjaśnić, porozmawiać... I tak nagle z dnia na dzień mnie opuszcza?
- Skoro to nie w jego stylu to coś się musiało stać, że wyjechał. Powinnaś to wyjaśnić. Znam go, nigdy bez powodu by cię nie opuścił.
- Ja też myślałam, że go znam, ale się pomyliłam. Nie łudź się Lu, ja i on to przeszłość... Jego powrót tylko komplikuje mi życie.
Właśnie jadę po małą do przedszkola. Jest godzina czternasta, więc zabiorę ją dziś trochę wcześniej. Zaparkowałam samochód przed budynkiem i wysiadłam z auta.
Podeszłam do drzwi i już miałam wchodzić, gdy przerwał mi mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Halo?
- Dałam mu kopertę
###
Witaaaam, oto piąteczka!
Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Do następnego!
Buziaki!
S.
Pierwsza?! 😱
OdpowiedzUsuńO Matko!!!!
UsuńAż nie wierzę!!! 😱😱😱
Rozdział...
Bardzo mi się podoba.
Długość też jest ok.
OMG!!! 😱 Co dalej?
Lu dała mu kopertę...
Czyżby kolejne spotkanie Leonetty?
Kiedy kolejny rozdział?
Selena
Wrócę! ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję misiu za dedykacje;* ❤
UsuńBardzoooo 💟
Viola jednak robi córce badania DNA. Nie chce dać wyników Leonowi osobiście. Lu pomoże. Gdyby nie jej pomoc V by się nie przemogła.
Ciekawe czy V i Caroline się zaprzyjaźnią? Kto wie?
Laura znalazła dobrą koleżankę. Ciekawi mnie co zrobi Leon jak przeczyta wyniki.
Wspomnienie Vils. Miałoby być tak pięknie. 😢
Cuuuddooowny :* ❤
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Hej kochana! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;*
Naprawdę cudowny <33
Wspaniale mi się go czytało <3
Postarałaś się <3
Jest mega długi i w ogóle cały jest taki sdgffdhfg *.*
Pozdrawiam <3
Łał świetny nie mogę się doczekać kolejnego ��
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a :*
Super :D
OdpowiedzUsuńGenialny !
OdpowiedzUsuńSuper się go czytało
Violka jednak postanowiła zrobić badania ,ciekawe co na to Leon ;)
Czekam na next :D
Genialne
OdpowiedzUsuńViola ma wyniki
Ludmi przekazałe je Verdasowi co dalej ??
Wrócę
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny.
UsuńViolka postanowiła zrobić badania DNA. Sama nie chce dać ich Leonowi tylko robi to Ludmiła.
Ciekawe jak Leon zareaguje kiedy przeczytać.
Leon będzie musiał się postarać, a Ciołka niech od razu mu nie wybacza. Ciekawa jestem jak się postarał.
Czekam na next.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki😘😘😘
Genialny
OdpowiedzUsuńŻyjesz kochana? Daj jakiś znak 💗 tęsknię 😞
OdpowiedzUsuńŻyję, żyję. I mam nadzieję, że niedługo coś się tutaj pojawi. Postaram się jeszcze w najbliższym tygodniu dodać 6 ;)
Usuń