środa, 31 sierpnia 2016

One Part Historia prawdziwej miłości (część 3) + NOTKA POD!!



To nie była plotka. Damena nie ma w szkole od kilku dni. Nie wiem, czemu znów zmienił szkołę, ale nie bardzo mnie to interesuję. Czuję się spokojniej, ale mimo wszystko dziwnie. Od kilku dni moja relacja z Leonem wygląda tak jak kiedyś. Przyjaciel, przyjaciółka. W szkole jeszcze nie ma plotek, choć teraz wiem, że wszystko się może wydać, tak jak mówiła mi kiedyś Lu. Mogłabym się go zapytać, czy moglibyśmy udawać jeszcze przez kilka dni, albo tygodni, żeby nie wyglądało to tak podejrzanie, ale tyle dla mnie zrobił, że nie mam prawa go nawet o to prosić. Więc nie proszę.
Wstaję z łóżka i biorę z szafy jakąś bluzkę i jeansy z dziurami na kolanach. Idę do łazienki i tam się ubieram. Włosy zostawiam tak jak są, rozczesuję je jedynie. Nie mam ochoty nic z nimi robić. Bez żadnego makijażu wychodzę z łazienki i idę na dół. Jestem głodna, ale nie mam na nic apetytu, więc zakładam czarne trampki i wychodzę z domu. 
Idę pieszo. Muszę przemyśleć to, co ostatnio się stało.


Blondynka mnie szturcha, patrzę na nią pytająco, a ona mi szepcze, że nauczyciel coś do mnie mówi. Podnoszę na niego wzrok, a on patrzy na mnie wyczekując jakiejś odpowiedzi. Ale jest pewien problem; nie znam pytania.
- Przepraszam, źle się czuję - mówię po chwili. On wzdycha i mówi mi, że wyglądam mizernie i mam iść do pielęgniarki. Więc idę. Wychodzę z klasy i kieruję się w dół, gdzie jest jej gabinet. Pukam cicho, choć zazwyczaj wszyscy wpadają tu jak torpedy. Słyszę 'proszę' więc wchodzę do środka. Pielęgniarka patrzy na mnie, widzi, że nie skręciłam ręki, że nie mam krwotoku z nosa, czy nogi do zabandażowania. Każe mi usiąść na krześle. Przynosi ciśnieniomierz i mierzy mi ciśnienie, chyba jest w porządku, bo nic nie mówi. Bierze termometr z półki i mierzy mi temperaturę. Znów nie mówi nic, ale udaje mi się zauważyć trzydzieści dziewięć stopni, to dziwne, bo nie czuję się aż tak źle. Myślałam, że to może z niewyspania, ale chyba jestem chora.
Pielęgniarka wysyła mnie do domu. Idę do klasy po swoje rzeczy, nauczyciela już nie ma, jest przerwa. Wchodzę i biorę swoją torbę. Wyjmuję kilka książek, alby było mi lżej. Wychodzę z klasy i idę na dół. Łapię się poręczy, bo czuję, że jest mi słabo. 
- Wszystko w porządku? - słyszę głos Leona. Nie odpowiadam. Czekam, aż minie mnie zawrót głowy.
- Nie - mówię po chwili, gdy jest mi trochę lepiej. Brunet kładzie swoją dłoń na moim czole, i patrzy na mnie z przerażeniem.
- Odprowadzę cie - oznajmia. Protestuję, bo mam siedemnaście lat i umiem trafić do domu. On jednak jest uparty i nie daje za wygraną. Godzę się i czekam, aż weźmie swoje rzeczy z klasy. Po chwili jest już przy mnie i razem wychodzimy ze szkoły. 
Idziemy na przystanek, ale okazuje się, że autobus był trzy minuty temu, a kolejny będzie za dwadzieścia. Leon zdejmuję swoją bluzę i każe mi ją założyć, pomimo tego, że wcale nie jest tak zimno, ale nawet nie mam siły się z nim kłócić. Idziemy wolnym tempem do mnie, w chwilach, gdy nagle robi mi się słabo, zatrzymuje się i mocno ściskam jego dłoń. 
Szukam w torebce kluczy do domu i podaje je Leonowi, bo ręka mi się tak trzęsie, że nie trafiłabym do dziurki.
Zdejmuję buty i idę do góry. Przechodzę kilka schodków i siadam, aby odpocząć. Czuję się, jakbym przeszła z jakieś pięćdziesiąt kilometrów, a to było niecałe pięć. Wstaję powoli, a Leon mnie podnosi, i zanosi do mojego pokoju. Kładzie mnie na łóżku i przykrywa ciepłą kołdrą. Mimo wszystko, nadal mi zimno. Wychodzi z pokoju mówiąc, że zaraz wróci. I wraca. Kładzie herbatę na półce obok mojego łóżka i mówi, że mam ją wypić. Kiwam głową i proszę go, aby usiadł obok na łóżku. Siada. Kładę głowę na jego kolanach i powoli zasypiam.


Budzę się po jakimś czasie. Nie wiem która godzina i nie wiem, ile spałam. Podnoszę się powoli. 
- Wstałaś - słyszę spokojny głos Leona - Jak się czujesz? 
- Chyba lepiej - patrzę na niego i delikatnie się uśmiecham - Ile spałam? - patrzę na niego, a on wyciąga swoją komórkę i patrzy na zegarek. 
- Trzy godziny - mówi jak to by było coś normalnego. Przyszedł tu ze mną, zaopiekował się mną, a na dodatek siedział tu przez te trzy godziny. 
- Zrobię ci nową herbatę - wstaje i bierze do rąk zapełniony kubek. Zasnęłam, zanim zdążyła wystygnąć, więc nic nie wypiłam. 
Wchodzi do pokoju z herbatą i tak jak wcześniej, kładzie mi ją na półce. 
- Nie musisz tu ze mną siedzieć - mówię po chwili. 
- Chcę wiedzieć, że z tobą wszystko okej. Zostanę jeszcze, jakbyś czegoś potrzebowała.
- Jeszcze cię zarażę, albo coś - wzdycham. 
- Przeżyję - mówi i siada na łóżku, tak jak wtedy. Znów kładę głowę na jego kolanach. Pilnuje się, żeby nie zasnąć. Czekam, aż herbata ostygnie i będę mogła ją wypić. 
Podnoszę się delikatnie i biorę kubek do rąk. Biorę kilka dużych łyków i kładę się z powrotem. 

***

Budzę się. Czuje się dużo lepiej niż wczoraj. Wstaję i patrzę na zegarek, dziewiąta. Do szkoły i tak bym nie poszła, ale czeka mnie długi dzień. Wzdycham i idę na dół zrobić sobie herbatę. Nalewam wodę do czajnika i włączam go. Wyjmuję swój ulubiony kubek i wkładam do niego saszetkę cytrynowej herbaty. Czekam, aż woda się zagotuje. 
Wracam do pokoju i kładę kubek na półce. 

Słyszę dzwonek do drzwi, ale nie mam siły wstać i zejść na dół, żeby otworzyć. Więc zostaję w łóżku. Słyszę po chwili kroki, co mnie trochę przeraża, ale jak zawsze się uspokajam tłumacząc, tym, że jestem panikarą.  
- Nadal chowacie klucze pod wycieraczką? - śmieje się Leon i wchodzi do mojego pokoju, a potem siada obok mnie. 
- Co ty tu robisz? - patrzę na niego, a on się jedynie uśmiecha. 
- Bałem się, że coś ci się stało - mówi, a ja automatycznie przypominam sobie sytuację, w której to ja się martwiłam o niego. 
- Jak widzisz jestem cała - śmieję się cicho 
- A jak się czujesz? - pyta i kładzie swoją dłoń na moim czole. 
- Dużo lepiej niż wczoraj - zapewniam, a on się jedynie uśmiecha. 
- Lu chciała przyjść, ale zatrzymała ją poprawa z biologii - mówi po chwili, a ja kiwam głową, że rozumiem.
- Dziękuję, że jesteś.

***


Minęło kilka dni, i czuję się już dobrze.
Patrzę na zegarek i wstaję leniwie z łóżka. Podchodzę do szafy i wyjmuję jedną z moich spódniczek i jasną bluzkę. Idę do łazienki gdzie się ogarniam 

Kończę swoje śniadanie i wychodzę z domu. Jest wpół do jedenastej, więc za piętnaście minut muszę być w parku. Ostatnio nie kontaktowałam się z Leonem, mówił, że w szkole masa nauki, ale wczoraj prosił mnie o to, żebyśmy się dziś spotkali. Nie wiem o co chodzi, ale mówił, że to bardzo ważne. Więc jestem.
Siadam na jednej z ławek i czekam, aż brunet przyjdzie. Jestem chwilę przed czasem więc zastanawiam się o co może chodzić. 


Leon siada obok mnie. Uśmiecham się delikatnie i witam się z nim. Rozmawiam z nim tak jak zawsze, ale widzę, że coś go gryzie. Na razie nie pytam, czekam, aż on mi powie o co chodzi. Gdyby nic się nie stało, nie nalegałby aż tak o to spotkanie.
Nie mówi jednak.
- Wszystko w porządku? - pytam patrząc mu prosto w oczy. Zazwyczaj potrafię wyczuć, kiedy mnie okłamuje. Przez chwilę nic nie mówi, a ja po prostu cierpliwie czekam. 

 - Nie wiem - odpowiada. Patrzę na niego niezrozumiale. Czekam, aż mi wyjaśni, dlaczego nie jest dobrze - Tak naprawdę, przyszedłem się pożegnać - czuję, jak moje łzy mi napływają do oczu. Czuję, jak go tracę. Patrzy na mnie i się cicho śmieje. Przytula mnie i ściera łzę, która wymknęła się spod powieki - Spokojnie - mówi tuląc mnie do siebie. Słyszę jak szybko bije jego serce - Nie wyjeżdżam na zawsze - Podnoszę głowę i patrzę w jego oczy - Wrócę za dwa miesiące - słysząc to, czuje się spokojniej, aczkolwiek dwa miesiące to i tak masa czasu - Dyrektor wysyła mnie na wymianę do szkoły w Meksyku - widzę na jego twarzy delikatny uśmiech. Pochodzi stamtąd. Więc powinien się cieszyć z tego, że teraz ma okazję odwiedzić swój kraj. Zawsze mi mówił, że powinnam tam kiedyś pojechać, albo, że on mnie tam zabierze i pokaże wszystkie najpiękniejsze miejsca. Tymczasem widzę, że nie cieszy się z tego tak, jak powinien. 
- Powinieneś skakać z radości - mówię po chwili - Milion razy mi mówiłeś, że chcesz tam jechać - patrzy na mnie i wzdycha.
- Chciałem, i ciesze się z tego, ale... - przerywa na moment - Będę się czuł tam samotny. Z dala od was, z samymi nowymi osobami...
- Daj spokój Leon. Poznasz tam wielu wspaniałych ludzi, i jeszcze będziesz żałować, że musisz tu wracać - śmieje się cicho i obejmuje mnie ręką. Kładę głowę na jego ramieniu i zamykam oczy.
- Będę tęsknić - mówię po chwili.
- Ja też - odpowiada i całuje mnie delikatnie w policzek.

***


Budzę się tuż przed budzikiem. Biorę telefon i patrzę na datę. Zdaje sobie sprawę z tego, że minęły dopiero dwa tygodnie. Leona nie ma dwa tygodnie, a ja czuję, jakby minęły co najmniej trzy miesiące. Leżę jeszcze przez chwilę i patrzę w sufit. Zastanawiam się, ile to tak naprawdę dwa miesiące. 

Dochodzę do wniosku, że bez niego, wieczność. 

*** 


Wchodzę do klasy i podchodzę do blondynki. Uśmiecham się i siadam na ławce obok niej. Widzę, że zastanawia się nad czymś. Pytam o co chodzi, ale ona jedynie wzrusza ramionami. 
- No mów - śmieje się - Widzę, że coś cię męczy.
- Chodzi o Fede - wzdycha - Lada moment będzie koniec roku. On skończy szkołę, ja tu jeszcze zostanę. Na studia, pewnie będzie chciał gdzieś wyjechać, i zostawi mnie. 

- Lu - mówię cicho śmiejąc się - Do końca roku, są jeszcze jakieś cztery miesiące, a potem całe wakacje. To  jest pół roku. Nie przejmuj się tym. Ciesz się tym co masz, a czas pokaże. Nie warto martwić się na zapas. 

***


Francuski. Moja wielka miłość od zeszłego roku. Gdy był Leon, jeszcze jakoś mi szło, pomagał mi z zadaniami, czy na kartkówkach. Siedzę z Lu, która podobnie jak ja, ma z nim mały problem. Staram się skupić, ale cały czas coś mnie dekoncentruje. Wzdycham i patrzę na kserówkę, którą nauczycielka rozdała w klasie. Nawet mam chęć, żeby to zrobić, w końcu, coś sama. Ale nie wiem o co chodzi. Polecenie jest po francusku, pani je nawet tłumaczy, ale też w tym języku. Wpatruję się jeszcze przez dłuższy czas w kartkę i wzdycham. Nigdy nie nauczę się tego języka. 


Siedzę z blondynką pod drzewem i gadamy o jakichś serialach i przystojnych aktorach. Zostały nam trzy lekcje, a teraz mamy okienko. 
- Gadałaś ostatnio z Leonem? - pyta, a ja kiwam przecząco głową. 
- Od kilku dni się nie odzywa, pewnie nie ma czasu - blondynka kiwa głową, dając mi znak, że rozumie.
- Nie wierzę - mówi o chwili. Pytam się jej o co chodzi, a ona pokazuje palcem, żebym spojrzała przed siebie. Widzę go. Znowu widzę, tą blond czuprynę, wzdycham. Nie wierzę, że tu jest. Czemu teraz? Czemu dziś? Mam nadzieję, że nie podejdzie do nas, nie zacznie gadać. Na szczęście, nie widzi nas i wchodzi do środka.
- Odechciało mi się zostawać w szkole - mówię po chwili, a ona kiwa głową.
- Pójdę po nasze rzeczy. Zerwiemy się? - patrzy na mnie, a ja kiwam jedynie głową.


***

Ponownie sprawdzam telefon i upewniam się, że nie pomyliłam godzin. W treści esemesa jest godzina czternasta, więc na pewno nie pomyliłam. Jest piętnaście po, a go nadal nie ma. Może to on się pomylił? Może chciał napisać 15?
Widzę jego rodziców, kilka krzesełek przede mną, ale nie idę się przywitać. Siedzę na swoim miejscu i czekam, aż się zjawi, ale jak na razie, ani śladu.
Wzdycham i ponownie patrzę na zegarek, trzydzieści po. Gdyby nie to, że są tu jego rodzice, pomyślałabym, że źle napisał, ale to może po prostu opóźnienie.
Patrzę za s
iebie, na wielką tablicę. Według niej, samolot wylądował kilka minut temu, ale siedzę przy oknie i żadnego samolotu nie widziałam. 
Idę do małej kawiarni obok i kupuję sobie cytrynową herbatę, samolot nadal nie wylądował, więc czekam. Wyciągam telefon z torebki i po raz setny patrzę na godzinę, zaraz będzie piętnasta. 

Widzę go. Idzie z walizką w moją stronę. Uśmiecham się i biegnę do niego, rzucam mu się w ramiona. On puszcza rączkę od walizki, przez co się wywraca i robi wielki huk. Brunet mnie podnosi i obkręca dookoła. Jego rodzice, z pewnością to widzą, i myślą, że jesteśmy zakochaną w sobie parą.
 Nie jesteśmy. Ale i tak mnie całuje.
Czuję się cudownie. Dochodzi do mnie jak za tym tęskniłam. Nie przez te dwa miesiące, cały czas. Może z początku tego nie odczuwałam, bo codziennie był przy mnie, ale czułam, że czegoś mi brakuję. 
Teraz wiem czego.
Tego.
Oddaję pocałunek. Czuję, jak moje serce łomocze, ale jest to nawet fajne. Odsuwa się ode mnie po chwili i stoimy tak, że nasze czoła się opierają o siebie. 

- Tęskniłam. Nawet nie wiesz jak bardzo - szepczę zdyszana. On się uśmiecha. Znów mnie całuje, ale teraz, spokojniej. Czuję, jak w moim ciele rozchodzi się jakieś ciepło. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego, a teraz czuję i jest mi z tym dobrze. 

***


Słysze dźwięk mojego telefonu informujący mnie, że dostałam esemesa. Wyjmuję więc telefon z tylnej kieszeni i wpisuję kod, aby odblokować ekran. Klikam nieodczytaną wiadomość i uśmiecham się, widząc, że jest ona od Leona. 

Widzimy się jutro?

Zagryzam dolną wargę i odpisuję. Uśmiecham się, bo ja, po takiej podróży na pewno chciałabym odpocząć, posiedzieć w domu, pogadać z rodzicami, tymczasem on chce spędzić ten czas ze mną. Patrzę na półkę, na której stoi moje zdjęcie z Leonem. Postawiłam je tam, kilka dni po tym, jak wyjechał, bo już wtedy cholernie za nim tęskniłam.

*** 


Słyszę dzwonek do drzwi. Zastanawiam się przez chwilę, kto to może być. Rodziców w domu nie ma, więc raczej to nikt do nich. Listonosz raczej też nie, bo jest dziś niedziela. Podchodzę do drzwi i przekręcam kluczyk w zamku. Widzę Leona, stojącego przed bramą i szczerzącego się do mnie. Wzdycham, bo umawialiśmy się za dwie godziny w parku; teraz, jestem w piżamie z jednorożcem
Leon wchodzi do domu, i patrzy na mnie z uśmiechem. Zerkam na zegarek, i widzę na nim kilka minut po dziewiątej. Proponuję mu śniadanie, ale on się tylko śmieje, i mówi, że już jadł. Przez chwilę się zastanawiam. Leon, którego znam śpi przynajmniej do dziesiątej. 
- Co tu robisz? - patrzę na niego, a on wzrusza ramionami.
- Obudziłem się wcześniej, nie miałem co robić, więc przyszedłem - uśmiecha się, a ja jedynie kiwam głową - Mam coś dla ciebie - patrzy na mnie i wyjmuję z kieszeni małe pudełeczko. Podchodzę do niego, a on je otwiera i wyjmuje z niego piękny naszyjnik. Mówi mi, żebym odwróciła się do niego tyłem, więc robię to. Zakłada mi go, odgarniając przy tym moje włosy. Uśmiecham się. Sama nie wiem czy dlatego, że poczułam jego delikatne dłonie na swojej szyi czy dlatego, że podarował mi coś tak pięknego. Mówi mi, że zapiął, więc z powrotem się odwracam i patrzę na niego. Przez chwilę nic nie mówię, nie wiem co. 

- Dziękuję -  Na nic większego mnie nie stać. Śmieje się cicho widząc moją minę - Jest piękny.


Jesteśmy w kawiarni, i Leon opowiada mi jak było w Meksyku. Słucham uważnie i zwracam uwagę na każdy szczegół. Zapamiętuję imię każdej dziewczyny, o której mi mówi. Słucham, w jaki sposób o nich mówi, i czy którąś z nich faworyzuje. 
Zastanawiam się, czemu mnie to tak interesuje. Leon może mieć swoje koleżanki, przyjaciółki, czy dziewczynę... 
Choć pocałował mnie wczoraj. To coś znaczy, ale jeszcze nie wiem co. 

Przez kolejne kilkanaście minut słyszę, o pewnej brunetce z długimi pięknymi nogami, oczami koloru morskiej fali i powalającym uśmiechu. O typowej wymarzonej dziewczynie każdego chłopaka.  Nic nie mówię, choć zaczyna mnie to irytować i kompletnie go nie rozumiem. Jeżeli mu się spodobała, to dlaczego to robi? Dlaczego mnie całuje, dlaczego daje mi wisiorek? Równie dobrze, mógł dać go jej, założę się, że ucieszyłaby się tak jak ja, tyle, że on pewnie nie opowiadał jej o mnie.
 Mówię mu, że idę zamówić sobie kawę. Odchodzę od stolika i zastanawiam się o co tu chodzi. Wzdycham i czekam przed ladą na moje zamówienie. Obok mnie pojawia się pewien chłopak. Patrzę na niego z góry do dołu i uznaję, że urodą nie grzeszy. W pewnym momencie, nasze spojrzenia się krzyżują. Uśmiecha się i podchodzi do mnie. Zaczyna się przedstawiać i wali jakieś kiepskie teksty na podryw. Zaprasza mnie do klubu, który jest kilka minut stąd, odmawiam, lecz to nie przynosi najmniejszego rezultatu. Ostatnie o czym marzę, to wyjście do klubu, z jakimś nieznajomym, napalonym chłopakiem. Czuję, jak mnie obejmuje, nie on. Leon. Chłopak patrzy na nas przez chwilę, ale nic nie mówi.
- Jestem Leon - podaje mu dłoń - A to moja dziewczyna - Patrzy na mnie i uśmiecha się. Zachowuje się, jakby w jednej chwili zapomniał o pięknej meksykance, która tak zapadła mu w pamięć.
Wzdycham i wychodzę z kawiarni. Leon mnie woła, ale nie zwracam na to uwagi. Zjawia się obok mnie i łapie za rękę. Patrzy na mnie i widzi w moich oczach łzy. Pyta o co mi chodzi, ale nie odpowiadam. Idę dalej. Dogania mnie i staje przede mną. Łapie za ręce i znów pyta o co mi chodzi. Patrzę na niego i zastanawiam się, czy mu to powiedzieć. Boje się, że zrobię z siebie kretynkę, ale mówię.
- Nie chcę, żebyś mnie tak traktował, okej? - krzyczę na niego. Jestem zła.
- Co zrobiłem nie tak? Udawaliśmy parę przez kilka tygodni i i wszystko było w porządku.
- Nie baw się mną - odchodzę od niego. Ścieram łzy z policzka i idę dalej. Przełykam głośno ślinę i przechodzę przez ulicę. Słyszę za sobą kroki, co znaczy, że Leon jest tuż za mną.
- Nie bawię się tobą - patrzy na mnie jak na idiotkę - O co chodzi?
- O co chodzi? - prycham - Całujesz mnie, dajesz coś takiego - wskazuję na wisiorek - zawracasz mi w głowie, a potem mówisz o jakiejś lasce, z którą spędzałeś każdą wolną chwilę - czuję, jak moje łzy spływają po mojej twarzy, ale nie zwracam na to uwagi - To nie jest okej - Znów się od niego oddalam. On stoi w miejscu i zapewne analizuje to, co przed chwilą powiedziałam. Teoretycznie, przyznałam się, że mi się podoba, a przynajmniej, że zawrócił mi w głowie. 

- Chcesz wiedzieć, dlaczego tyle czasu z nią spędzałem?! - słyszę jak krzyczy. Nie interesuje mnie to, idę dalej - Bo tak bardzo przypominała mi ciebie - Zatrzymuje się. Zagryzam dolną wargę i zastanawiam się co powinnam teraz zrobić. Podchodzi do mnie i patrzy w moje oczy - Nie było dnia, żebym nie myślał o tobie - ściera moje łzy, tak jak kiedyś - Violetta kocham cię - mówi po chwili. Powiedział to. I choć nie powiedziałabym wcześniej, że mi się podoba, albo że go kocham, ciesze się z tego. 
- Przepraszam - szepczę. Ale on nie odpowiada. Po prostu mnie całuje, a ja czuję, że niczego więcej  nie potrzebuję.
Oprócz ciebie, Leon. 
Nie pyta się mnie, czy zostanę jego dziewczyną, i wtedy do mnie dochodzi, że już się zgodziłam. Wczoraj. Na lotnisku. 


***


Słyszę dzwonek do drzwi więc przeglądam się ostatni raz w lustrze i wychodzę z pokoju. Schodzę na dół i widzę rodziców Leona. Przez chwilę zastanawiam się o co tu chodzi, nasi rodzice nigdy się nie przyjaźnili. Podchodzę do nich i witam się z nimi szczerym uśmiechem. Leon odpowiada mi tym samym i zbliża się do mnie. Łapie mnie za rękę i całuje delikatnie w policzek. Podchodzimy do stołu i zajmujemy miejsce. Opieram głowę na jego ramieniu i napawam się jego zapachem. 
- Skąd moja mama wiedziała, że się spotykamy? - pytam po chwili patrząc na niego. Nasi rodzice nadal stoją przed wejściem i gadają o czyś.
- Moja mama chyba dzwoniła do twojej i opowiadała o scenie z lotniska - odpowiada z uśmiechem. Uśmiecham się delikatnie przypominając sobie tą chwilę. 



Siedzimy wszyscy przy stole już jakieś kilkanaście minut. Moja mama ciągle na nas patrzy i delikatnie się uśmiecha. Rodzice dyskretnie pytają się nas o studia, ale oboje mówimy, że jeszcze nie wiemy. Jesteśmy dopiero w drugiej klasie, mamy przed sobą jeszcze rok. 
Po następnych kilkunastu minutach, nasi rodzice rozmawiają o tym, jak bardzo się cieszą, że jesteśmy razem. Choć teoretycznie, nie potwierdziliśmy im tego, mówią, że od zawsze uważali, że powinniśmy być razem.
Wzdycham, bo nienawidzę, gdy moi rodzice rozmawiają z kimkolwiek o mnie, a teraz mówią o nas. 

- Idziemy? - pytam Leona, a on jedynie kiwa głową. Wstajemy i odchodzimy od stołu. Idziemy do góry i wchodzimy do mojego pokoju. Zamykam drzwi i siadam na łóżku.
- Jak już chcą o nas gadać, to mogli by chociaż nie robić tego przy nas - wzdycham, a on siada obok mnie. 

- Chyba każde mamy tak mają - śmieje się cicho, a ja przyznaje mu rację. 


Leon mnie obejmuję, a ja się w niego po prostu wtulam. Podnoszę głowę i patrze prosto w jego śliczne oczka. Uśmiecha się i delikatnie mnie całuje. Oddaję pocałunek i podnoszę się tak, aby się na nim położyć. Kładzie ręce na moich plecach i gładzi je. 
Całujemy się przez dobre kilka minut, ale przerywa nam krzyk mojego taty. Odrywam się od Leona i patrzę zabójczym wzrokiem na niego. Nie dlatego, że nam przerwał, ale dlatego że musi mnie teraz upokarzać. Nie mam przecież pięciu lat, a my nie zrobiliśmy nic złego.
Do pokoju wchodzi przerażona mama i patrzy najpierw na nas, a potem na tatę. On zdenerwowany tłumaczy jej co widział, a ona go jedynie uspokaja, pytając, czy przypomina sobie, co oni robili mając siedemnaście lat. 

- Przepraszam cię za to strasznie - mówię, gdy rodzice zostawiają nas w pokoju. 

*** 


Minęło już kilka miesięcy, a pomiędzy mną i Leonem jest wspaniale. 
W sobotę są jego urodziny, a ja zostaję u niego na weekend. Jego rodzice musieli wyjechać, więc będziemy mieli cały dom dla siebie. 
Jesteśmy teraz w szkole i mamy ostatnią lekcje. Nasze splecione ręce są pod biurkiem, na jego nogach. Nauczyciel tego nie widzi, mówi nam o Europie, ludności, klimacie i kulturze. 

- Panie przodem - mówi Leon i otwiera drzwi do swojego domu. Wchodzę pierwsza i rozglądam się. Jestem tu pierwszy raz, co może jest dziwne, bo spotykamy się już od kilku miesięcy.  Ale nigdy nie było okazji, zazwyczaj chodziliśmy do miasta, albo do mnie.
- Ładnie tu - mówię po chwili, a on się śmieje - Gdzie jest twój pokój? - pytam, a on wskazuje palcem na górę. 

Wchodzę do jego pokoju i siadam na łóżku. Patrzę na niebieskie ściany na których są jakieś plakaty i kalendarze. Na jego biurku jest mała zielona ramka, w której jest nasze zdjęcie. Uśmiecham się, a on jedynie bierze to zdjęcie i siada obok mnie. 
- Wziąłem je ze sobą do Meksyku - mówi z uśmiechem - A jak wróciłem włożyłem je do ramki. 

Leżymy wtuleni w siebie na kanapie i oglądamy jakiś film. Zapowiada się całkiem fajnie, ale bardziej interesuje mnie Leon. Przyglądam mu się przez dłuższy czas, aż w końcu to zauważa. 
- Wszystko okej? - patrzy na mnie a ja się uśmiecham.
- Jasne, że tak - szepczę patrząc w jego oczy - Najlepiej jak może być - mówię i całuje go w policzek. 


Jest już po dwunastej i zbieramy się do spania. Leon kładzie się obok mnie, a ja się w niego wtulam. Przykrywamy się kołdrą, i leżymy w ciszy. Słyszę, jak bije jego serce, lubię słuchać jak ono pracuje.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - szepczę po chwili, a on mnie całuje w głowę. 


Budzę się i chcę się wtulić w Leona, ale go nie ma. Otwieram oczy i widzę, że jestem sama w pokoju. Leniwie wstaję do pozycji siedzącej i biorę do ręki telefon. Patrzę na zegarek i zastanawiam się gdzie on jest. O ósmej trzynaście w sobotę, to on zazwyczaj śpi. Chcę wstać i go poszukać, ale w tym samym momencie drzwi do pokoju się otwierają, a w nich stoi Leon z jakąś tacką.
- To ty nie śpisz? - patrzy na mnie zawiedziony, a ja się cicho śmieję. Patrzę na śniadanie które przyszykował i cichutko wzdycham.
- Myślałam, że to ty masz urodziny -  siada obok mnie i mnie przytula.

- Mam. I chcę je spędzić z moją najukochańszą dziewczyną - uśmiecha się, a ja go delikatnie całuję. To skarb mieć takiego chłopaka. I czuję się naprawdę wyjątkowo, że to ja jestem tą którą pokochał. 
- To co powiesz na śniadanie do łóżka? - pyta, a ja zagryzam dolną wargę. Patrzę na niego. W jego piękne zielone oczka i kiwam delikatnie głową. 

Idziemy parkiem. Spokojnie, nie śpieszymy się nigdzie. Leon mnie obejmuje, a ja opieram głowę na jego ramieniu. Lubię chodzić z nim w ten sposób. Widzieć jak inne dziewczyny patrzą z zazdrością na mnie, i pożerają go wzrokiem. Co jakiś czas jakaś starsza pani podejdzie do nas i zagada, jaką uroczą parą jesteśmy. Lubię to. 
- Wiesz co? - mówi po chwili, a ja na niego patrzę i czekam, aż dokończy - Nigdy nie sądziłem, że się kiedyś tak zakocham - zatrzymuje się i odwraca się w moją stronę. Uśmiecham się delikatnie i patrzę w jego piękne oczka - Zawsze myślałem, że związek to ograniczenia, zakazy, kompromisy - wzdycha i patrzy na mnie - A jest zupełnie inaczej.
- Czyli jak? - Leon się delikatnie uśmiecha i łapie moją rękę. Splata nasze palce i patrzy w moje oczy.
- Najlepiej - szepcze po czym delikatnie mnie całuje. Oddaję pocałunek z tak wielką miłością jak jeszcze chyba nigdy. 



Ściągam swoje ciuchy i zrzucam je na podłogę. Wchodzę do kabiny prysznicowej i włączam ciepłą wodę. Biorę do rąk mydło i wsmarowuję je w swoje ciało. 
Wychodzę spod prysznica i otulam się białym ręcznikiem. Patrzę w lustro i się delikatnie uśmiecham. Jestem naprawdę wielką szczęściarą, że mam takiego chłopaka.
Ubieram się w moją piżamę i spinam moje mokre włosy w wysokiego kucyka.
Wychodzę z łazienki i czuję jakiś dziwny zapach. Na podłodze widzę rozsypane płatki róż. Nie wiem o co tu chodzi, ale idę tam, gdzie one mnie prowadzą. Dochodzę do salonu, gdzie  jest nakryty stół, z dwoma świecami. Patrzę na Leona z niedowierzaniem, a on się jedynie uśmiecha. To wszystko wygląda jak w jakiejś bajce. Najpiękniejszej na świecie bajce. 

- Mogłeś powiedzieć, że coś szykujesz, ubrałabym się w coś... Ładnego - mówię po chwili, a on się jedynie śmieje.
- Wyglądasz ślicznie - patrzy na mnie z wielkim uśmiecham i podchodzi do mnie - Masz ochotę na kolacje? - pyta, a ja jedynie kiwam głową. Dopiero teraz rozumiem, dlaczego tak długo wyganiał mnie do kąpieli, ale nigdy nie pomyślałabym, że przyszykuje coś tak pięknego. 

- Sam to przyszykowałeś? - pytam, a on odsuwa krzesło, żebym mogła usiąść.
- Pomysł mojej mamy, ale przygotowałem sam - mówi dumny. 



 Nie wiem która godzina, ale szacuję, że jest już po dwunastej. My jesteśmy już dawno po kolacji, która swoją drogą była jedną z najlepszych, jakie miałam.
Teraz ewidentnie nie śpimy.
I jesteśmy bliżej, niż kiedykolwiek. 


***


Siedzę na łóżku w swoim pokoju i oglądam telewizję. Ostatnio nie miałam czasu i przegapiłam kilka odcinków mojego ulubionego serialu, więc teraz nadrabiam zaległości. 
Słyszę dźwięk mojego telefonu, który informuje mnie, że dostałam esemesa. Biorę telefon z szafki nocnej, i odblokowuję ekran. Klikam na nieodczytaną wiadomość i odczytuję ją. 
Blondynka chce się jutro spotkać. Uśmiecham się, bo dawno się nie widziałyśmy. Można powiedzieć, że troszkę ją zaniedbałam. 
Odpisuję jej, że chętnie się z nią spotkam i odkładam telefon. 



Budzę się i od razu patrzę na zegarek. Widzę, że jest kilka minut po dziesiątej, więc szybko wstaję i idę do łazienki się ogarnąć. Jestem z Lu umówiona na jedenastą.
Myję swoją twarz zimną wodą, a potem myję zęby. Bez makijażu wychodzę z pokoju i idę do łazienki wybrać ciuchy na dzisiaj.

Widzę blondynkę siedzącą w Starbucksie. Pije swoją ulubioną kawę i patrzy w telefon. Siadam obok niej, a ona podnosi wzrok i się uśmiecha.
- Co tam? - pyta, a ja wzruszam ramionami.
- Wszystko w porządku - mówię po chwili.

- Nie widziałyśmy się z miesiąc, albo dłużej. Więc opowiadaj co u ciebie. Co u Leona.
- Jest świetnie, Lu - uśmiecham się delikatnie. 

- Podobno miał zrobić wielką imprezę na osiemnastkę. Rodzice nawet mu dom zostawili. Ale potem odwołał wszystko. Niektóre laski mówiły, że odwołał, bo z nim zerwałaś i nie miał humoru - patrzy na mnie przenikliwie, a ja się śmieję.
- Przecież byliśmy dzień wcześniej w szkole i było wszystko świetnie. Pewnie Louisa powiedziała to wszystkim laskom - wzruszam ramionami. Nie obchodzi mnie to co ona mówi. Doskonale wiem, że jak się dowiedziała o tej imprezie to już miała przed oczami obraz pijanego Leona, gotowego do wykorzystania - Ty nawet nie wiesz co on dla mnie zrobił tego dnia - uśmiecham się na samo wspomnienie - Śniadanie do łóżka, romantyczny spacer, kolacja przy świecach. Wszystko wyglądało jak w bajce. A ja byłam księżniczką.

Chodzimy po sklepach już dobre kilka godzin. Czuje się słabo, ale to pewnie przez te tłumy. Lu właśnie ogląda jakąś sukienkę. 

- Co myślisz? - podchodzi do mnie i obraca się. Ma na sobie pudrową sukienkę kończącą się przed kolanem. Wygląda ślicznie.
- Wyglądasz cudownie - uśmiecham się, a blondynka znika do przebieralni.
Lu stoi przy kasie z sukienką w ręce. Przed nią są trzy osoby. 


- Wszystko w porządku? - blondynka patrzy na mnie - Jesteś strasznie blada. 
- Nic mi nie jest Lu - mówię z przekonaniem, choć obie doskonale wiemy, że tak nie jest. Łapię się barierki i zamykam oczy. Biorę kilka dużych wdechów, ale to nie pomaga. 

- Na pewno? - pyta po raz setny blondynka -  A może ja ci przyniosę coś do picia - mówi i wychodzi z mojego pokoju. Cicho wzdycham, bo nawet nie zdążyłam zaprzeczyć.
Po tym jak dostałam zawrotów głowy w galerii Lu zadzwoniła po taksówkę i przyjechałyśmy do mojego domu. Zapewniałam ją tysiąc razy, że jest okej, ale ona mnie w ogóle nie słucha. Kazała mi się położyć i cały czas przynosi mi jakiś koc, albo tabletki 
- Masz - kładzie na szafce nocnej kubek z herbatą i szklankę z wodą - Jak będzie cie głowa jeszcze boleć, to tu masz tabletki - pokazuje palcem na listek. Wzdycham, bo ona przesadza. 
- Przesadzasz. Jest już okej - mówię i wstaję z łóżka. Blondynka patrzy na mnie morderczym wzrokiem. Wiem, że się martwi. I naprawdę bardzo to doceniam, ale przesadza.
- Violetta, wracaj do łóżka. Musisz odpocząć - mówi zła. Ponownie wzdycham. Zachowuje się, jakbym straciła przytomność, a to przecież lekki zawrót głowy. Nie wiem po co to wszystko. Siadam na łóżku, ale czuję mocny skurcz brzucha. 
- Violetta, co się dzieje? - słyszę jej przerażony głos, ale nie jestem w stanie nawet odpowiedzieć. 

Leżę na łóżku tak jak kazała mi Lu. Nie wiem co mi się stało i czym było to spowodowane. Lu zaczyna mnie przepytywać z wszystkiego, jakby była lekarzem, ale na razie, wszystko jest okej. 
- Vils - mówi po chwil. Patrzę na nią pytająco, a ona wzdycha - Wtedy, w jego urodziny - zaczyna powoli - Po tej kolacji, wy... - przerywa na moment - Wy ze sobą spaliście? - patrzę na nią przez długą chwilę, ale nic nie mówię. Analizuję to co powiedziała i to co się stało. Tak. Spaliśmy ze sobą. Ale to przecież nie znaczy że jestem w ciąży. Tam było po prostu duszno, i tyle - Czyli tak? - patrzy na mnie zmartwiona, a ja nie wiem co powiedzieć.
- Lu, ja nie jestem w ciąży - mówię poważnie. To nie możliwe - Tam było duszno.
- A ten skurcz? Kiedy powinnaś mieć okres? - Patrzy na mnie, a ja się zastanawiam. Dwudziestego drugiego powinien mi się zacząć, a dziś jest dwudziesty szósty. 

- To się zdarza. Jak jest ciepło, albo jak się stresuję czymś to mi się spóźnia.
- Violetta idź do lekarza. I powiedz Leonowi - patrzy na mnie, ale ja kiwam przecząco głową. Nie jestem w ciąży. 

- Nie powiem mu. Nawet jeśli jestem, on nie może się dowiedzieć - patrzę na nią ze łzami w oczach.
- On musi wiedzieć. Violetta, on to musi wiedzieć.
- I co ja mu powiem, co? Że wpadliśmy? Zaraz wakacje się skończą, a przed nami jeszcze rok w liceum. Potem studia. On nie będzie chciał tego dziecka.
 

***


Po ostatniej rozmowie z Lu, blondynka poszła do apteki i kupiła kilka testów ciążowych. Pomimo mojego sprzeciwu, kazała mi zrobić wszystkie. Zrobiłam.
Jest już wrzesień i wróciliśmy do szkoły. Znów mam przyjemność oglądać Louise i jej koleżanki. Wzdycham i wstaję z łóżka. Idę do łazienki gdzie się ubieram i ogarniam. Nie nakładam makijażu, bo nie mam na to siły.
Wychodzę z domu i idę na przystanek. Pomimo, że szkołą wcale nie jest daleko, a dzień się dopiero zaczął jestem strasznie zmęczona.
Wysiadam z autobusu i idę w stronę szkoły. Widzę przed bramą Lu więc podchodzę do niej i się uśmiecham. 

- Jak się czujesz? - patrzy na mnie z tym swoim uśmiecham. 
- Dobrze - odpowiadam spokojnie i idziemy razem do klasy. 
Zajmuję miejsce obok Leona i witam się z nim buziakiem w policzek. 

Wracam z blondynką do klasy. Nie wzięłam z domu śniadania, więc poszłyśmy coś kupić. Jest teraz długa przerwa, więc Leon pewnie siedzi gdzieś na dworze.
Wychodzę na dwór i szukam wzrokiem Leona. Po chwili zauważam go przy Louisie. Wzdycham i podchodzę do nich. Słyszę, jak laska mówi mu, jaki to on jest przystojny, a on się tylko śmieję. Patrzę na niego zła i odchodzę. On mnie chyba zauważa, bo mnie woła, a gdy nie reaguję, podchodzi do mnie.
- Zostaw mnie - mówię zła i odwracam się do niego tyłem.
- O co ci chodzi? - patrzy na mnie. Nie wiem czy jest zły, czy zagubiony. Ale to nie ważne.
- Lepiej idź do niej, bo już pewnie tęskni. Nie wiedziałam, że tak świetnie się dogadujecie.

- Co znowu nie tak? Nie mogę już z nikim rozmawiać? - krzyczy. Też jest zły.
- Zastanawia mnie to jaki masz świetny kontakt z osobą, która zrobi wszystko by się mnie pozbyć - śmieję się cicho. On tylko patrzy na mnie jak na idiotkę.
- Violetta - mówi już spokojniej.
- Tak, możesz iść do niej. I przepraszam, bo jakbym wiedziała o tym wcześniej, to bym cię już dawno puściła do niej - chcę odejść, ale on ciągnie mnie za rękę.

- Nie skończyłem jeszcze.
- Ale ja tak.
- Nie rozumiem cię. Ostatnio jesteś nie do zniesienia. Śmiejesz się, a potem na mnie wrzeszczysz, jakbym cię co najmniej zdradził. Zachowujesz się, jakbyś byłą w ciąży - krzyczy. Ale przy ostatnim słowie słyszę zawahanie - Czy ty... Violetta? 
Jesteś w ciąży? 


###
Heej!
Pozwólcie, że zacznę od notki i proszę, żebyście jej nie ominęli!
Rozdział powinien być w poniedziałek, ale...
Ale zaraz zaczyna się szkoła i nie wiem ile będę miała czasu napisanie.
Mam na razie napisanych pięć rozdziałów i będę publikować co tydzień (rozdział siedemnasty to moja perełka <3)
Nie wiem tylko w jaki sposób (i to pytanie do was!!)
Wolicie mieć określony dzień, np, piątek, albo poniedziałek (w godzinach 19-20)
Czy losowy dzień w tych samych godzinach?
Mogłabym nadal publikować rozdziały w schemacie poniedziałek- piątek, ale strasznie zależy mi na tym, żeby nie było dwumiesięcznej przerwy, bo zapasy się skończyły, a ja nie miałam czasu.
Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście :)
Czwarta część się piszę i pojawi się w środę za tydzień, albo dwa, albo trzy.. Jeszcze nie wiem :)
I od razu mówię, że rozdział pojawi się w piątek poniedziałek!
Buziaki!
S.

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Uwielbiam ten OS!
      Nie wiem co mogłabym napisać.
      Jest po prostu zajebisty inna każdą część czekam z niecierpliwością.
      Wciągnęła mnie ta ich historia :*:)
      Teraz jestem ciekawa czy Viola jest w tej ciąży.
      Zmiany nastroju, a jeszcze Lu pytała jak się czuje. Zwykle i nieznaczące noc pytanie czy może jednak nie?
      Ciekawe co zrobiłby Leon gdyby miał zostać teraz ojcem.
      Ostatnia klasa liceum. Studia, a tu taka niespodzianka.

      Co do tych rozdziałów to zrobisz jak będziesz chciała.
      Możesz dodawać dajmy na to raz na tydzień co piątek, a może też to być zupełnie inny dzień.

      Cudowny!
      Czekam na następną część;**
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  2. Pewnie mogła bym napisać na temat trzech części tego opowiadania całą rozprawkę, ale niestety powiem tylko jedno zdanie:Przepiękne jest to opowiadanie, pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że mimo wszystko skończy się szczęśliwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo.
    Czekam na kolejną część one shota.
    Pozdrawiam, Asia Blanco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tego one shota
    Ile on ma części?
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo <3
    W ciąży?!?! Jak mogłaś zakończyć w takim monecie? O.o

    A co do notki to ja chyba wolę żeby był jeden ustalony dzień kiedy dodajesz rozdział i tyle.

    Z niecierpliwością czekam na kolejną część ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. O Jezu
      Czytałam tego parta już jakiś 6 raz? (Serio, bez beki) i nadal podoba ma się tak bardzo jak za pierwszym razem!
      Ta część, to ideał.
      Uwielbiam
      Leon, Boże, to chłopak cud po prostu :) też chcę mieć takiego swojego Leona
      "Jego rodzice, z pewnością to widzą, i myślą, że jesteśmy zakochaną w sobie parą.
      Nie jesteśmy. Ale i tak mnie całuje."
      NO PO PROSTU ZAWAŁ JAK TO CZYTAM AWWWWWWWWWWWW
      Lovelovelovelove, znowu płacze jak to czytam awqdawqrrwrww
      No i to, że są bliżej niż kiedykolwiek, tak?
      Mrałł :333
      O tym parcie nie da się powiedzieć niczego innego, jak to, że jest świetny xDDD Idealny po prostu.
      Mogę go czytać całymi dniami i nocami i w szkole nawet tez
      Wszyscy cię chwalą na okrągło, pozazdrościć XDDD tobie to dobrze
      No ale co, zasluzylas, taki talent nie zdaźa się często
      Nie wiem, czy spodoba ci się ten mój komentarz, mam nadzieję że tak :)
      Czekam na kolejną część parta albo rozdział cokolwiek co mi wyślesz awwwww
      A z rozdziałami to już zależy od ciebie, od tego jak ci wygodniej,bo równie dobrze możesz pisać przez cały tydzień po trochu i dodać rozdział w piątek, albo napisać przez weekend i dodać chociażby w pon, więc wybierz sobie :)
      Kocham kocham
      PS. Minął jeden dzien, a ja już zaczynam tęsknić :c

      Usuń
  7. O JEZUS JAKI TO JEST SZTOSSS>>>>>>>>>>>>>>
    Mówiłam już, że uwielbiam ten One Part?
    Nie?
    To teraz mówię.
    UWIELBIAM TEGO ONE PARTA
    Po prostu cudownie <3

    Nie spodziewałam się ,że tak się wszystko potoczy.

    LEON I VIOLKA RAZEM AWWWW

    Zaraz ona będzie w tej ciąży?
    Jak mogłaś przerwać w takim momencie?
    Ty chcesz mnie do szału doprowadzić? xDD

    Nie mogę się już doczekać 4 części awwwwwwww <333
    Uwielbiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham tego Parta :))

    OdpowiedzUsuń
  9. WSPANIAŁY OS!
    CZEKAM NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy !