czwartek, 4 sierpnia 2016

One Part Historia prawdziwej miłości (część 1)



Dlaczego zawsze tak jest? Gdy myślę, że jest dobrze, 
okazuje się, że to tylko moja skryta nadzieja.
Miałam chłopaka, dla którego byłam gotów oddać wszystko.
Byliśmy "idealną parą"
Kochałam go. Z całych sił.
Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi - Nic z tych rzeczy.
To JA byłam szczęśliwa.
On miał tylko świetną zabawę, patrząc na mnie, naiwnie zakochaną.
Jego każde słowo było kłamstwem.
Jego każde wyznanie miłości było brednią.
Myślałam, że naprawdę połączyło nas jakieś magiczne przeznaczenie.
Nie mogłam bez niego żyć.
Teraz się tego nauczę.


***


Pamiętam, jak mnie ostrzegał przed nim. Wyśmiałam go. Czuję się jak kretynka.
Zostawiłam go, mojego  n a j l e p s z e g o  przyjaciela. Dla chłopaka poznanego kilka dni wcześniej. "To nie jest chłopak dla ciebie. Zostawi cię prędzej czy później. Zrani cię"
Miał rację. 
Zranił i zostawił.
Przepraszam Leon, że ci nie uwierzyłam.

*** 

Budzę się. Patrzę na zegarek i wzdycham. 
Nie mam ochoty wstawać. Najlepiej by było, gdybym zasnęła, a obudziła się po skończeniu liceum. Nie musiałabym wtedy patrzeć codziennie na niego i uświadamiać sobie, jak wielki popełniłam błąd. Nie tylko Leon mnie ostrzegał, Lu też. Nie słuchałam ich. Byłam ślepo wpatrzona w niego. Tymczasem przyjaciele nie zawiedli mnie, jak zawsze. Natomiast ja, tak.
Wstaję i podchodzę do szafy. Szukam odpowiedniego stroju na dzisiaj. Patrzę za okno. Widzę, że wieje. Wyjmuję czarno białą  bluzkę z długim rękawem i jasne jeansy z wysokim stanem. 

Siedzę przy stole już jakieś kilkanaście minut. Mam na śniadanie dwa tosty, a nie zjadłam jeszcze nawet połówki jednego. Wzdycham i odsuwam talerz. Biorę szklankę z sokiem pomarańczowym i wypijam całość. Zanoszę naczynia do kuchni i wracam do pokoju. Siadam na krześle przed biurkiem i przysuwam do siebie mojego laptopa. Włączam go, a potem się loguje. Widzę swoją tapetę, nie zmieniłam jej. Widzę  j e g o. Szybko ją zmieniam na stare zdjęcie gdzie jestem ja, Leon i Lu. Usuwam też wszystkie foldery ze zdjęciami gdzie jesteśmy razem. Nie chcę na to patrzeć. 


***

Spaceruję po parku już kilka minut. Przechodząc alejką, przypomina mi się nasza pierwsza randka. Pamiętam, jaka byłam szczęśliwa, czułam się jak księżniczka. Pamiętam jak bardzo chciałam, aby ten dzień zapamiętać jak najdłużej, teraz jednak wzięłabym kalendarz i wyrwałabym kartkę z tym dniem z mojego życia. Wzdycham. Odwracam się i widzę  g o. Tym razem nie patrzy na mnie, nie uśmiecha się tak uroczo jak tamtego dnia. Teraz jest ze swoją obecną partnerką, z którą - jak się dowiedziałam -chodzi od kilku miesięcy, choć my rozeszliśmy się zaledwie kilka dni temu.
Pomimo, że nie chcę, z moich oczu wymyka się łza. Wiem, że jest dupkiem, ale mimo wszystko. Zawsze wierzyłam, że coś dla niego znaczę. Myliłam się. Wiem to.
Odwracam się, znowu. Nie chcę na to patrzeć. Wpadam na kogoś, ale ignoruje to. Rzucam ciche 'przepraszam' i idę dalej. Na moich policzkach jest strumień łez, ale nie przeszkadza mi to. Potrzebuję się teraz wypłakać. Czuję, jak ktoś ciągnie mnie za rękę, a potem tuli do siebie. Rozpoznaję po perfumach, że to Leon. Dałam mu takie pierwszy raz w trzeciej klasie gimnazjum, od tamtego czasu, używa tylko te. Obejmuję rękoma jego szyję i wypłakuje się w jego koszulkę. Czuję jak gładzi moje plecy, a ja potrzebuję tego teraz najbardziej na świecie; wsparcia. 

- Przepraszam - szepczę. On odsuwa się ode mnie o kilka kroków. Patrzy na mnie. Patrzy w moje zaszklone oczy i ściera kilka łez.
- Nie przepraszaj - mówi po chwili - Nie mogłaś tego przewidzieć.
- Ostrzegałeś mnie. Powinnam się ciebie posłuchać - mówię zła. Zła na siebie.
- Ej... - znów podchodzi do mnie. Widzę, że delikatnie się uśmiecha - Nie płacz - szepcze i wyciera moje łzy - Nie przez niego. Nie zasługuje na to - przytula mnie, a ja się trochę uspokajam.

***


Wróciłam do domu kilka godzin temu. Jest lepiej, ale to nie znaczy, że jest dobrze. Od tego czasu leżę na łóżku w swoim pokoju i patrzę w sufit. Myślę o wszystkim, co mnie ostatnio spotkało. I może już nie rozpaczam po utracie chłopaka, ale nadal mi przykro. Pociesza mnie myśl, że zawsze mogę liczyć na moich przyjaciół, choć nie spotykałam się z nimi kilka miesięcy. Po tym wszystkim, nie wiem jak mogłam ich wystawić. Zrobiłam to, i nie widziałam w tym nic złego. Teraz widzę. I jest mi strasznie wstyd. Bo kiedy ja miałam ich gdzieś, oni się o mnie martwili, a kiedy tego potrzebowałam pomagali mi.
Słyszę dźwięk, który informuje mnie o tym, że dostałam esemesa. Wyciągam więc telefon z tylnej kieszeni i odczytuje.

Wyjdź przed dom.

Patrzę przez chwilę na ekran komórki, ale wstaję z łóżka i wychodzę z pokoju. Schodzę na dół, zakładam trampki i wychodzę przed dom. Widzę Leona, który stoi pod bramą i czeka na mnie. Podchodzę do niego i patrze na niego niezrozumiale.
- Co ty tu robisz? - pytam, a on w odpowiedzi się jedynie uśmiecha.
- Okej, masz dwie opcje. Albo kawa, albo kino - wzdycham.
- Leon... Nie mam na nic nastroju.
- Dlatego jestem. Nie możesz się kisić w domu i dawać mu tej pieprzonej satysfakcji. Nie pozwól, żeby cię ograniczał - patrzę na niego, i przez chwilę się zastanawiam.
- Kawa - odpowiadam, a on się uśmiecha.

Wchodzimy do kawiarni i siadamy przy wolnym stoliku. Dawno nas tu nie było, kiedyś to była taka nasza mała tradycja. Przychodziliśmy tu w każdy wtorek po lekcjach, zamawialiśmy takie same kawy i uczyliśmy się razem angielskiego lub geografii. Dziś znów tu jesteśmy. Ale bez książek.
- To co zawsze? - pyta, a ja kiwam głową. Patrzę na niego uważnie. Zastanawiam się, czy jest na mnie zły, za to, że go olałam. Nie widzę nic, co by mogło świadczyć, że jest.
- Czemu to robisz? - pytam po chwili. Cicho. Brunet patrzy na mnie niezrozumiale - Olałam cię. A ty tu jesteś, pocieszasz mnie, jakby nic się nie stało.
- Bo nic się nie stało - mówi - Nie mam powodu, żeby się wściekać. Zakochałaś się, to nie jest nic złego.
- Ale cię olałam. Powinieneś być wściekły.
- Olałaś mnie, ale to nie jest powód, żebym ja olał ciebie.
- Dziękuję - szepczę cicho, ale on to chyba słyszy, bo uśmiecha się do mnie.
Kelnerka przynosi nam kawy, patrzę na nią, a zza jej pleców znów widzę jego. Z nią. Biorę głęboki wdech, czuję jak do moich oczu napływają łzy. Nie dlatego, że przed oczami znów mam naszą historię, ale z bezsilności. Przeżyję to, że chodzimy do jednej szkoły, ale nie chcę spotykać go na mieście. To jakieś fatum? Leon patrzy na mnie, a potem na nich. Kładzie swoją dłoń na mojej, i czuję się trochę spokojniej.
- Chcesz zmienić stolik? - pyta, ale ja kiwam przecząco głową.
- Jest okej - mówię po chwili. 


***


Wchodzę niepewnie do szkoły. Jest wtorek. Jestem tu pierwszy raz od rozstania i na moje szczęście, mamy dziś trzy lekcje razem. Wzdycham i kieruję się do sali, gdzie za piętnaście minut zacznie się historia. Wchodzę do klasy i widzę blondynkę, siedzącą w ostatniej ławce ze swoim telefonem w ręce. Dopiero teraz zauważam, że ma dwa różowe pasemka. Wcześniej, nie zwróciłam na to uwagi. Idę w jej stronę i siadam obok niej. Jej wzrok z telefonu podnosi się na mnie, uśmiecha się delikatnie, ale potem wraca do swojej kamiennej twarzy.
- Przepraszam - mówię cicho - Miałaś rację. Przepraszam - powtarzam, a ona się delikatnie uśmiecha.
- Tęskniłam - przytula mnie.


- Nie było cię ostatnio w szkole - mówi blondynka - dyrektor postanowił przełożył szkolny bal. Będzie za tydzień - patrzy na mnie, ale ja wzruszam ramionami. Jak dla mnie ten bal może być dziś, albo mógł być wczoraj, albo mogłoby go w ogóle nie być.
- Z kim idziesz? - pytam, a na jej twarzy pojawia się uśmiech - Nie mów, że... - przerywam, bo ona kiwa głową, że tak. Od początku roku gadała, że Federico z 3b na pewno ją zaprosi na bal, i zaprosił. Uśmiechnęłam się, bo ciesze się z jej szczęścia.
- A ty? - pyta, a ja patrzę na nią jak na debilkę - Chyba nie odpuścisz sobie balu, tylko dlatego, że ten dupek cię zostawił - mówi oburzona.
- Właśnie dlatego go sobie odpuszczę - odpowiadam, a ona wzdycha.
- Czekałaś na to od kilku miesięcy - mówi smutna - Nie możesz rezygnować z czegokolwiek przez niego. Nawet jak nikt cię nie zaprosi, masz iść. Na balu będzie wielu przystojniaków, którzy przyszli bez pary. Wyrwiesz jakiegoś. Lepszego od tego dupka.


***


- Idziesz do domu? - pyta blondynka łapiąc mnie za rękę. Patrze na nią niezrozumiale. Skończyłyśmy lekcje. Idę do domu. To chyba norma, nie wiem więc, dlaczego się dziwi.
- A gdzie mam iść? - pytam i widzę, że to wywołało jeszcze większe zdziwienie na jej twarzy.
- Musimy kupić sukienki na bal! - powiedziała tak trochę z pretensjami, że sama na to nie wpadłam. Wzdycham i patrzę na nią przez dłuższą chwilę. Zastanawiam się, czy naprawdę tak bardzo nie chce iść.
Nie chcę.
- Mówiłam ci już, nie idę. Mogę pomóc ci z wyborem sukienki, ale nie oczekuj ode mnie, że pójdę na ten bal.
Blondynka wzdycha.
- Okej - mówi po chwili. Teraz to ja patrzę na nią niezrozumiale - Chłopacy są ważni. Ale przyjaciele ważniejsi. Więc jeżeli naprawdę nie chcesz iść, to też nie pójdę. Przyjdę do ciebie i obejrzymy jakieś głupie komedie. Porzucamy w siebie poduszkami - śmieje się cicho - Jak kiedyś - patrze na nią i nic z tego nie rozumiem. Teraz, na jej miejscu zrobiłabym pewnie to samo, ale właśnie rezygnuje z czegoś, na co tak długo czekała. Od piątej klasy podstawówki bujała się w Federico. Jesteśmy teraz w liceum, i gdy można powiedzieć, że osiągnęła cel, chce się wycofać. Nie mogę jej na to pozwolić. Bo wiem, jak jej cholernie na tym zależy.
- Nie rezygnuj z tego dla mnie - wzdycham - Marzyłaś o tym.
- Sama się przekonałaś, że chłopak jest, a potem go nie ma, ale z przyjaciółmi jest inaczej. Bo jeżeli nie ma ich, gdy tego potrzebujesz to znaczy, że nigdy ich nie było. Nie poświęcam się dla ciebie, Vils - uśmiecha się do mnie - Robię to, co powinnam.
- Doskonale wiesz, że Federico nie jest jak Damen. Nie możesz z tego rezygnować. Z tego, na co tak długo czekałaś.
- Przestań. Jeżeli będzie chciał to umówi się ze mną kiedy indziej. Zrozumie to, a jeśli nie, to nic nie straciłam.
Patrzę na nią przez dłuższą chwilę i dochodzi do mnie jak bardzo się myliłam. Lu ma rację, przyjaciel zostaje na zawsze. Ja odeszłam. A ona mi wybaczyła. I nieważne jak bardzo będzie mnie przekonywać, że to nie jest takie ważne, wiem, że zależy jej na tym, jak na niczym innym. Chce zrezygnować. Dla mnie.
Przez kolejną chwilę się zastanawiam.
- Pójdę na ten bal - mówię.

***


Wstaję chwilę przed siódmą. Mamy dziś klasowe wyjście, więc muszę być w szkolę przed ósmą. Wstaję leniwie z łóżka i podchodzę do szafy wybrać strój na dzisiejszy dzień. Jest ciepło, więc decyduję się na zwykły top i pudrową spódniczkę kończącą się przed kolano. Biorę swoją ulubioną torebkę i pakuję do niej najważniejsze rzeczy. Idę do łazienki i ogarniam tam swoje rozczochrane włosy. Biorę prostownice z szafki i podłączam ją do prądu.
Robię sobie wysokiego koka. Przemywam jeszcze twarz, a potem nakładam podkład i podkreślam oczy. Wychodzę z łazienki i ponownie patrzę na zegarek. Schodzę na dół i wyjmuję z lodówki swój ulubiony jogurt.  Biorę szybko łyżeczkę z szafki i z jogurtem w ręce wychodzę z domu.
Wchodzę do szkoły, i widzę, przed wejściem Leona i Lusię. Uśmiecham się i podchodzę do nich.
- Myślałam, że nie przyjdziesz - mówi blondynka, a ja patrzę na zegarek. Jest ósma, myślałam, że będę wcześniej.
- Tak wyszło - wzruszam ramionami.



Patrzę na przedstawienie, starając się nie zasnąć. Jest to inscenizacja Bitwy pod Grunwaldem. Patrzę na blondynkę, śpi. Odwracam się do Leona, który patrzy na swój telefon. Swoją bluzę ma kolanach, więc zabieram mu ją i przykrywam się nią. Patrzy na mnie i uśmiecha się delikatnie. Opieram głowę na jego ramieniu i patrzę jak gra na komórce.  Czuję jego perfumy, które zresztą lubię. Po chwili ziewam, i czuję jak powieki mi się zamykają. 


Budzi mnie hałas spowodowany oklaskami. Podnoszę się i zastanawiam się czemu oni klaszczą. Przynajmniej połowa osób tu zasnęła, a reszta grała na komórkach lub rozmawiała. Ci co oglądali to uważnie, to nauczyciele. Wzdycham, bo mimo wszystko dobrze mi się spało. Szturcham blondynkę, która jeszcze słodko śpi. Patrzy na mnie zaspana, a po chwili wstaje i razem z Leonem kierujemy się do wyjścia. Widzę kilka rzędów przed nami Damena z jego dziewczyną. Patrzą na nas z pogardą, ale staram się tym nie przejmować. Idę za Leonem, nadal otulona jego bluzą. Jest cieplutka i miła, więc mogłabym mu ją zabrać.
Wychodzimy z teatru i cała nasza klasa się rozdziela. Ja stoję z Leonem i Lu i zastanawiamy się gdzie teraz pójdziemy. Jest trzynasta więc mamy dużo czasu i duży wybór. 

- Musimy odebrać sukienki, na bal - mówi blondynka patrząc na mnie.
- Pójdziesz z nami? - patrzę na Leona, a on kiwa głową. Idziemy w stronę centrum, to jakieś dwa kilometry stąd. 



Wchodzimy do odpowiedniego sklepu. Lu odbiera nasze sukienki i wchodzimy do przymierzalni sprawdzić, czy wszystko jest okej. Zakładam miętową sukienkę, kończącą się przed kolanami. Ta sukienka jest śliczna, i może wyglądam w niej przepięknie, ale nie czuję się w niej tak. Patrzę w lustro i dokładnie się oglądam.
Wychodzę z małego pomieszczenia, i widzę Leona siedzącego na pufie klikającego coś w swojej komórce. Podchodzę do niego, a wtedy on podnosi wzrok i patrzy na mnie. Uśmiecha się. Czekam aż coś powie, skomentuje mój wygląd, ale nic nie mówi. Więc pytam.
- I jak?
- Wyglądasz ślicznie - rumienię się. Czuję to. Odwracam się, żeby przypadkiem tego nie zauważył, ale chyba mi się to nie udaję, bo się śmieje cicho. Też się uśmiecham. I dochodzi do mnie to, że lubię jego śmiech.  



Leon właśnie odprowadza mnie do domu. Nie mieszkamy daleko od siebie, bo zaledwie piętnaście minut pieszo. Zrobiło się chłodniej, więc nie było mowy żebym oddała mu jego bluzę. Zdążyłam ją polubić. 
- Wszystko okej? - pyta po chwili. Zastanawiam się o co może chodzić. Nic się nie stało, nie potknęłam się, ani z nikim się nie pokłóciłam.
- Zależy o co pytasz.
- Ogólnie - patrzy na mnie. I czuję, że to - ogólnie -  znaczy dokładnie o Damena. Pyta się czy już o nim nie myślę, czy nie płaczę każdej nocy. Nie wiem co odpowiedzieć. Nie chcę go okłamywać, nie chcę też go martwić. Nie myślę o nim tak często jak kilka dni temu. Ale czuję, że pewien uraz do tej całej sytuacji zostanie jeszcze na długi czas. Nie chodzi tu tylko o niego, bo z każdą kolejną chwilą czuję się dużo gorzej wiedząc, że zostawiłam przyjaciół, niż wiedząc, że mój związek z nim od początku był ściemą. 

- Trzymam się jakoś - mówię. To odpowiednia odpowiedź na takie pytanie. Trzymam się.
Leon się zatrzymuję, patrzę na niego pytająco, a dopiero po chwili orientuje się, że stoimy właśnie pod moim domem - Leon... - zaczynam po chwili. Patrzy na mnie i wyczekuje tego co zaraz powiem. Zastanawiam się przez chwilę czy zadać mu to pytanie, nie chcę, żeby mnie źle zrozumiał - Nie mam z kim iść na bal... - przerywam na moment - Obiecałam Lu, że pójdę - Brunet się uśmiecha i kiwa głową - Nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle... Jako przyjaciele.
- Nie ma sprawy. Jako przyjaciele - uśmiecha się. 


***


Jestem już gotowa. Na sobie mam miętową sukienkę, na nogach czarne szpilki. Mam spięte włosy, a moje usta pomalowałam czerwoną pomadką. Słyszę dzwonek do drzwi. Idę otworzyć, wiem, że to Leon. Jest punkt osiemnasta, on zawsze jest punktualny. Uśmiecham się widząc go w garniturze. Wychodzę z domu i kieruję się z brunetem w stronę szkoły.
Dochodzimy dwadzieścia minut później. Już przed samym wejściem słychać głośną muzykę i w oknach widać kolorowe światła. Wchodzimy do środka.
Widzę Lusię tańczącą ze swoim wymarzonym chłopakiem. Uśmiecham się, bo wyglądają razem cudownie.
Podchodzę z Leonem do bufetu. Nalewam sobie lemoniady i patrzę jak inne pary tańczą. Odkładam plastikowy kubeczek na stół. Patrzę na Leona, a on prosi mnie do tańca. Przez ułamek sekundy czuję się jak księżniczka. Uśmiecham się i kiwam delikatnie głową. Idziemy na parkiet. Tańczymy na środku i mam wrażenie, że oczy wszystkich par są skierowane na nas. Nie przeszkadza mi to, czuję się z tym nawet dobrze. Muzyka cichnie. A my uśmiechamy się do siebie. Widzę, zza jego pleców, że zjawia się ktoś, kto całkowicie zniszczy mi ten wieczór, wzdycham cicho, zanim zdąży stanąć obok nas i cokolwiek powiedzieć.
- To, że przyszliście tu razem tylko dlatego, że nie mieliście z kim iść - przerywa ma chwilę - jest bardziej żałosne, niż to jak byście w ogóle nie przychodzili - śmieje się głupio, a we mnie coś pęka.
- Ale ja i Leon się spotykamy - kłamię. Odwracam się do Leona i łapię jego rękę. Wzrok Damena przekonuje mnie o tym, że wcale mi nie uwierzył, a co więcej, ma jeszcze większy ubaw. Odwracam się do Leona i go całuję. 


###
Witam was z One Partem.
Mam nadzieję, że wam się podoba, mi tak.
Jeżeli macie pomysł na tytuł to piszcie w komentarzach koniecznie!
Buziaki!
S.

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wracam tutaj, awww czytam tego parta już 3 raz XDDDD
      Boski jest
      Najlepszy
      I wgl Leoś awww
      I Violka też awww
      I ten pocałunek na końcu awww
      JEST CUDOWNIEEEEE
      Mega mi się podoba,czekam na kolejną część
      Moja ulubiona bloggerkooooo <333333


      Usuń
  2. Cudowne <3
    Ja chcę kontynuację!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Perełka!
    Bardzoooo mi się podoba! ❤ ❤
    Pokazała temu dupkowi, że jest nic nie warty.
    Wypłakała już zbyt wiele przez niego.
    Teraz musi wziąć się w garść 😀
    Leon jej pomoże.
    Jako przyjaciel i może chłopak?

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooo <3
    POCAŁOWAŁA GO <3
    I pokazała tamtemu debilowi, że o nim zapomniała *.*
    Ja chcę kontynuację, już teraz! :D
    A Leon tez będzie udawał, że są parą! :D
    Cudny <3
    Czekam na 2. część ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zrób kontynuację bo jest genialny 😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny One Part! <3
    Chyba jeszcze nie spotkałam się z takim pomysłem ;*
    Bardzo fajnie ci wyszedł <3

    AWW POCAŁOWALI SIEEEEE ^.^
    Mamy to uznać, za potwierdzenie, że są razem prawda? XD

    Czekam na rozdział kochana <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały, czekam na 2 część <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny. Przepraszam że teraz komentuje. Rewelacja. Czekam na kolejną część. Kocham

    OdpowiedzUsuń
  9. Super ci to wyszło... jeśli chcesz zdobyć zdobyć głosy załóż sobie konto w aplikacji dla pisarzy Wattpad. Sama opublikowalam tam swoje ff o leonettcie i mogę z dumą przyznać, że odniosłam tam sukces. Dziś już mam prawie 21k wyświetleń i ponad 500 komentarzy i 1k głosów.
    Można tam też poznać wspaniałych pisarzy. A jeśli już zdecydujesz się założyć konto na wattpadzie możesz dać mi follow: ashirwinmyboyfriend to mój user.
    Polecam!!!
    I jeszcze raz wspaniale piszesz!!
    Kasia Irwin Bieber

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy !