Ta część Parta, jest dedykowana Madzi, Go ♡, Liv i Selenie123 ;)
Brunetka się obudziła. Po raz pierwszy w tym miesiącu przespała całą noc. Czuła się fatalnie, każdego ranka zastanawiała się czy to się kiedyś skończy. Spojrzała na swojego trzymiesięcznego synka. Tak, urodziła. Dostała wybór: albo usuną ciąże, albo urodzi, oczywiście ta druga opcja miała też 'konsekwencje'. Od kąt urodziła była o wiele bardziej wykorzystywana seksualnie. Czuła wstręt do życia. Jedyne o czym marzyła to o to, aby Leon był szczęśliwy i aby jej synek był zdrowy. Nie myślała o sobie. Wiedziała, że już nigdy nie będzie szczęśliwa, poza tym bardziej zależy jej na szczęściu osób, które kocha. Wstała z twardej i brudnej podłogi spojrzała na swoje dwie towarzyszki. Tak, dwie, jedna pół roku temu popełniła samobójstwo, nie wytrzymywała psychicznie.. Spojrzały na stary zegarek na ścianie i zobaczyły, że jest ósma. Wszystkie się zdziwiły bo nie było słychać żadnych krzyków, ani rozmów. Po raz pierwszy się tak zdarzyło. To była jedyna szansa. Mogły uciec. Po chwili Violetta podniosła towarzyszkę, a ta cicho otworzyła okno. Trzeba przyznać, że bandyci by na to nie wpadli. Według nich okno było za wysoko, a w pomieszczeniu nie było nic, na co mogły by wejść, nawet kaloryfera, czy stoliku.
-Co zrobię z Bryanem?- zapytała smutna swoich przyjaciółek.
-Jak Ludmila wejdzie na parapet to podam jej twojego synka.
-Nic się nie stanie?- zapytała przestraszona
-Nie bój się- powiedziała. W tym czasie Blondynka siedziała na parapecie a świeże powietrze z okna wlatywało do środka. Violetta wzięła swoją pociechę i dała ją do rąk Francesce. Uważnie ją podniosła, a ta przekazała dziecko Ludmile. Już po kilku minutach w pomieszczeniu została tylko Violetta.
-Jak mam wejść?- po chwili dziewczyny powiedziały jej plan, a ona wykonywała to co jej powiedziały. Po kolejnych kilku minutach siedziały już w trójkę na parapecie.
-Skaczemy? Jest nisko..- powiedziała Ludmila i spojrzała na Violettę- Nic się nie stanie- przekonywała ją.
-Jak mam wejść?- po chwili dziewczyny powiedziały jej plan, a ona wykonywała to co jej powiedziały. Po kolejnych kilku minutach siedziały już w trójkę na parapecie.
-Skaczemy? Jest nisko..- powiedziała Ludmila i spojrzała na Violettę- Nic się nie stanie- przekonywała ją.
-Dobrze. Albo to, albo zostanę tu dłużej...- powiedziała i po kolei zaczęły skakać. Violetta była jako ostatnia. Skoczyła. Na szczęście nic się nikomu nie stało- Gdzie jesteśmy?- zapytała po chwili.
-Tam jest jakaś droga- powiedziała blondynka i poszły w tamtą stronę. Po kilku minutach stały przy drodze. Przez jakiś czas szły nią, nie wiedziały gdzie są.
-Tam jest tablica informacyjna- powiedziała Franceska i przyśpieszyły kroku.
-Do Buenos Aires osiemdziesiąt kilometrów...- westchnęła brunetka.
-Co robimy? Nic nie mamy... Dokumentów, telefonu, a nasze ubrania są podarte, stare i brzydkie.
-Tam jest postój taksówek. Pojadę nią do domu, o ile go mam..- drugie zdanie powiedziała ciszej. Spojrzała na synka i momentalnie przypomniała jej się chwila, gdy mówiła Leonowi, że jest w ciąży. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie, a po chwili wytarła łzę z policzka.
-Poradzisz sobie?- zapytały w tym samym momencie.
-Mam nadzieje..- spojrzała na nie- a wy?
-O nas się nie martw...- powiedziały, a po chwili Violetta poszła w kierunku taksówek. Już po kilku minutach była przed nimi, w jednej z nich zauważyła kierowcę. Wsiadła do niej.
-Może mnie Pan zawieść do Buenos Aires?- spojrzała na niego. Był to starszy pan z brodą.
-Oczywiście. Coś się stało?- spojrzał na nią. Miała stare, podbrudzone i porwane ciuchy, na rękach miała dziecko, które w przeciwieństwie do niej miało dość nowe ubranko. Na ciele miała siniaki i powstrzymywała się od płaczu.
-Nie, nie. Wszystko dobrze- powiedziała, a kierowca widząc, że nie chce rozmawiać, nie kontynuował. Po godzinie dojechali do Buenos Aires, kierowca zapytał o adres, a dziewczyna po chwili mu podała. Po upływie piętnastu minut dojechali na miejsce. Brunetka wysiadła z auta uprzedzając wcześniej kierowcę, że zaraz przyjdzie i zapłaci odpowiednią sumę pieniędzy, on jednak powiedział, że zrobi wyjątek i nie musi płacić. Nie pewnie stanęła przed drzwiami domu. Bała się zadzwonić. Nie raz śniło jej się, że wróciła, a otworzył jakiś mężczyzna i powiedział jej, że ktoś taki jak Leon Verdas już dawno się przeprowadził, czy, że otworzyła jej inna kobieta podająca się, za narzeczoną Leona. Po chwili niepewnie zadzwoniła i zamknęła oczy, nie wiedziała kto jej otworzy.
Brunet siedział na kanapie, jak codziennie oglądał album ze zdjęciami, gdy był z Violettą, co spowodowało, że zazwyczaj płakał. Po chwili usłyszał dzwonek. Wstał z kanapy i wytarł łzy, nie chciał aby listonosz czy sąsiedzi widzieli go w takim stanie. Przecież to nie Violetta dzwoni... Otworzył drzwi i przez chwile przyglądał się tej osobie.
-Vvvvioletta?- zapytał po chwili. Chciał mieć pewność, że to ona. Nie jeden raz pomylił sąsiadkę z Violettą, jednak sąsiedzi się nie dziwili. Wiedzą jaką byli zgodną parą. Poza tym im też brakuje kobiety. Zawsze mogli z nią porozmawiać, prosić o radę w sprawię związków, nauki, gotowania, a nawet dzieci...
-Tttak- odpowiedziała na jego pytanie. Przez chwile przyglądał się jej, na jej policzkach były łzy, które spłynęły na jej ręce i dopiero wtedy zauważył, że na rękach ma małe dziecko.
-Wejdź- powiedział i otworzył szerzej drzwi. Oboje inaczej wyobrażali sobie tę chwilę... Kobieta weszła do środka, spojrzała na Leona, który wyglądał niewiele lepiej niż ona. Poszła do pokoju gdzie położyła synka spać, a potem wróciła do salonu. Usiadła na fotelu i czekała, aż Leon wróci z kuchni. Przyglądała się temu pomieszczeniu. Całe zabałaganione, na kanapie był album z ich zdjęciami, na stole niedojedzone kanapki i wszędzie było pełno kurzu. Jej nieobecność doprowadziła go do takiego stanu, bardzo dobrze to wiedziała. Po chwili z kuchni wyszedł brunet, w jednej ręce miał herbatę, a w drugiej koc. Podszedł do brunetki i okrył ją kocem, a później podał jej herbatę. Cieszył się, że wróciła, że żyje, ale nie mógł patrzeć na nią w takim stanie. Najchętniej poszedł by do osób, które doprowadziły ją do takiego stanu i zrobił z nimi to co należy. Jednak też się bał, bał się, że to sen, że rano się obudzi i uświadomi sobie, że nie wróciła... Usiadł obok niej i patrzał na jej smutną twarz.
-Tęskniłem- powiedział i patrzał na jej reakcję. Spojrzała na niego, ale nic nie powiedziała-i cholernie się martwiłem- dodał. Brunetka niepewnie chwyciła jego dłoń. Przymknęła oczy na chwilę, widząc ich szczęśliwych w przeszłości. Podobnie zareagował Leon- Kocham cię- powiedział, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Pamiętał o niej i to przez cały czas, a w dodatku wyznaje, że ją kocha.
-Llleon..- zaczęła smutnym głosem- Tęskniłam.. ale..- na chwilę przerwała i spojrzała na niego. Jego oczy wyrażały niewyobrażalny ból- potrzebujesz kobiety... która będzie z chęcią oddawała twoje pocałunki..- przełknęła głośno ślinę i patrzała na swoje nogi- która będzie się tulić do ciebie i zadowalała cię jeszcze na inne sposoby... jjja.. nie potrafię. Boje się bliskości z mężczyzną.. nawet z tobą- ostatnie trzy słowa powiedziała szeptem.
-Violu.. Chcę abyśmy razem przez to przeszli.. Tylko z tobą byłem i będę szczęśliwy. Kocham cię..- spojrzała na niego. Przysunął się do niej i delikatnie musnął jej policzek. Poczuła w sobie ciepło rozchodzące się w każdą część jej ciała. Chciała się tak czuć cały czas. Chciała się budzić wtulona w jego tors, ale czy on na pewno tego chciał? Jego usta odkleiły się od policzka brunetki, a ona momentalnie położyła dłoń w miejscu, w którym przed chwilą były wargi mężczyzny. Otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak w tym czasie usłyszeli płacz. Bez słowa poszła do pokoju w którym przebywał jej synek. Wzięła go na ręce i zaczęła usypiać. Nie wiedziała, że brunet opiera się o framugę drzwi i przygląda im się. Po kilkunastu minutach Bryan zasnął. Przez chwilę mu się przyglądała- To nasz syn?- usłyszała głos. Spojrzała na niego. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Bała się pytania 'jak pozwolili ci go urodzić' bo wiedziała, że takie pytanie wcześniej czy później zostanie skierowane do niej. Przecież nie powie mu, że byłą zmuszona do seksu by mogła urodzić. Patrzała na niego, widziała, że się niecierpliwi. Przytuliła się do niego, a on dał się jej wypłakać w swoją koszulę. W ułamku jednej sekundy przypomniała sobie wszystko co ją spotkało w ostatnim czasie. Leon delikatnie gładził dłonią jej plecy. Po kilku minutach Violetta się oderwała o niego i usiadła koło swojego synka. Spojrzała na niego, a po chwili na Leona. Delikatnie pokiwała głową mówiąc przy tym jedynie "tak." Usiadł obok niej- Jutro pojedziemy na policje.
-Coo?- zapytała przestraszona- Nie, ja nigdzie nie jadę.
-Musimy. Poza tym chcesz, aby oni byli na wolności? Mogą skrzywdzić jeszcze wiele kobiet..
-Boje się.
-Przy mnie nie musisz się bać- powiedział po czym ponownie pocałował ją w policzek. Po raz kolejny poczuła ciepło rozchodzące się w niej.
Było koło dwudziestej drugiej. oboje kładli się spać.
-Dobranoc- powiedział i przytulił ją do siebie. Ona z przyjemnością wtuliła się w jego ciało.
-Dobranoc- odpowiedziała i się oderwali od siebie. Szybko zasnęła. Po raz pierwszy zasnęła spokojnie. Wiedziała, że Leon jej nic nie zrobi. Ufała mu.
W nocy się obudziła z krzykiem. Śnił jej się koszmar, który niedawno przeżywała. Oczywiście obudziła tym Leona. Wstał do pozycji siedzącej i zapalił nocną lampkę. Spojrzał na brunetkę. Była zapłakana i przestraszona. Położył się obok niej i zaczął ją usypiać, jak małe dziecko. Może się to wydawać dziwne, ale pomogło to jej. Mówił jej, że nic jej nie zrobi, że jest przy niej. Momentalnie wtuliła się w niego i zasnęła. Taka sytuacja, tej nocy, powtórzyła się jeszcze dwa razy, ale Leon ją rozumiał. Domyślał się co musiała przeżywać.
Rano obudziła się jako pierwsza. Była wtulona w ciało Leona. Delikatnie się uśmiechnęła. Czuła się bezpiecznie. Po chwili zobaczyła jak otwiera oczy. Spojrzał na jej kruchą osóbkę i uśmiechnął się. Cieszył się, że ufa mu na tyle, aby z nim spać, co z pewnością nie jest łatwe, po tym co przeżyła.
-Kiedy się obudziłaś?
-Chwilę temu- powiedziała i wstała. Chciała sprawdzić czy Bryan już się obudził.
Po dwóch godzinach byli już w samochodzie i jechali na komisariat. Brunetka nadal nie chciała tam jechać. Wiedziała, że będzie musiała wszystko opowiadać, a nie miała na to najmniejszej ochoty. W przeciągu kilku minut dojechali, wyszli z auta i kierowali się do wejścia. Dziewczyna się denerwowała, dlatego chwyciła za rękę swojego towarzysza. Byli w środku, już po chwili siedzieli i składali zeznania. Violetta powiedziała, że jeżeli nie będzie przy niej Leona to nic nie powie, więc w ostateczności policjant się zgodził, aby został. Cały czas go trzymała za rękę. Czuła się strasznie. Musiała to wszystko opowiadać, osobie, której wcale nie zna. Co jakiś czas patrzała na Leona, w jego oczach było współczucie, ale też nienawiść. Nienawiść do osób, które tak potraktowały jego miłość życia. Co jakiś czas wycierał jej łzy, które napływały jej do oczu na samo wspomnienie. Nie potrafiła o tym zapomnieć. Cały czas miała w głowie to jak mężczyźni podchodzili do niej i kazali jej się rozbierać, a gdy nie wykonywała ich poleceń zostawała bita.
Po dłuższym czasie wyszli z budynku. Leon przytulił zapłakaną Violettę, ona bez oporów wtuliła się w jego ciało.
-Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał. Nie mógł patrzeć na jej zapłakane oczy i smutną twarz.
-Jesteś przy mnie, to mi dużo daje- powiedziała i ponownie się w niego wtuliła. Po chwili wsiedli do samochodu i wrócili do domu. Leon poszedł do sąsiadki, która opiekowała się ich synem podczas ich nieobecności.
-Jak się czujesz?- zapytał, gdy wrócił do domu. Violetta nadal przeżywała.
-Lepiej- powiedziała i się położyła na kanapie. Usiadł obok niej, a ona się przesunęła i swoją głowę położyła na jego kolanach.
Od kąt Violetta ponownie pojawiła się w życiu Leona minęły dwa tygodnie. W tym czasie Leon zrobił dla niej "imprezę niespodziankę" Było to bardziej takie spotkanie, gdzie spotkała swoją rodzinie i przyjaciół. To było dla niej bardzo ważne. Nie opowiadała o tym co się działo, nie potrafiła. Obecnie spacerowała z Leonem i synkiem po parku. Brunet prowadził wózek, który niedawno kupili, a ona wtulała się w jego silną rękę. Praktycznie cały czas byli razem, nie odstępowali się na krok. To, że nie chcieli spędzać chwili bez siebie nie było jedynym powodem. Po prostu bali się, że to się może powtórzyć. Policja jak na razie znalazła tylko jednego z mężczyzn, który przyczynił się do tego co przeżyły te kobiety. Po chwili usiedli na ławce, dziewczyna spojrzała na niego, a on się uśmiechnął.
-Dziękuje.
-Za co?- uśmiechnął się, a po chwili poczuł jak ona splata ich dłonie.
-Za to, że jesteś przy mnie. Ze mnie wspierasz... Po prostu dziękuje..
-Nie musisz dziękować, za to, że cię kocham- zaśmiał się.
-Muszę- spojrzała na niego, a po chwili na jego ustach złożyła naprawdę delikatny pocałunek. To było ledwie styknięcie ich warg, ale pomimo tego poczuła coś magicznego, czego nie czuła już od bardzo dawna- Kocham cię- powiedziała gdy się oderwali. Patrzała w jego oczy w których za każdym razem się topiła.
-Też cię kocham
-Wracamy? Jestem już trochę zmęczona..- oparła głowę na jego ramieniu
-Oczywiście- zaśmiał się- jest jak wtedy- spojrzała na niego i również się uśmiechnęła.
-Wiem. Wtedy byliśmy szczęśliwi...- westchnęła.
-Zrobię wszystko, abyś teraz też była szczęśliwa.
-Przy tobie jestem.. ale już nie będzie tak jak kiedyś..
-Będzie. Obiecuję.
Dokładnie dziś mija trzeci rok, od powrotu brunetki do ukochanego. Ich życie powoli wraca do normy. Violetta nie budzi się w nocy z krzykiem i nie boi się pocałunków, jednak zbliżenie intymne jest jeszcze dla niej czymś trudnym. Po chwili Leon się obudził. Spojrzał w bok w stronę swojej ukochanej i pocałował ją w policzek. Wstał z łóżka i cicho wyszedł z sypialni. Poszedł do kuchni, gdzie zrobił naleśniki na śniadanie dla swojej ukochanej. Gdy już je skończył poszedł z nimi do sypialni, gdzie zobaczył śpiącą Brunetkę. Usiadł na brzegu łóżka i zastanawiał się nad ich przyszłością. Kochał ją nad życie. Ręką odgarną jej włosy, które miała na twarzy, a ona pod wpływem jego przyjemnego dotyku się obudziła.
-Heej...- powiedziała zaspanym głosem.
-Co powiesz na śniadanie do łóżka?
-Z miłą chęcią- wstała do pozycji siedzącej, a po chwili na jej kolanach pojawił się talerz z przyszykowanym śniadaniem- A z jakiej to okazji?
-A z takiej, że ten dzień spędzimy razem. Tylko my- uśmiechnął się i delikatnie musnął usta szatynki.
-Już nie mogę się doczekać- zaśmiała się.
-I prawidłowo- uśmiechnął się cwaniacko.
-A co wymyśliłeś na ten dzień?- zapytała zaciekawiona.
-Zobaczysz- usiadł koło niej i objął ją ramieniem. Spojrzała na niego i jedynie pocałowała jego policzek.
Już po dwóch godzinach byli w wesołym miasteczku. Byli na przeróżnych atrakcjach, tunel strachu, diabelski młyn, a nawet na Karuzeli. Świetnie się bawili, jednak najmilszy był dla nich wieczór, który spędzili razem w romantycznej atmosferze. Byli w pięknej restauracji. Muzyka na żywo, pół mrok... Czego chcą więcej zakochani? Po chwili podszedł kelner i zamówili dla siebie posiłki.
-I jak ci się podoba?
-Jest idealnie- uśmiechnęła się.
-Starałem się.
-Udało ci się- po kilkudziesięciu minutach na stole pojawiły się zamówione przez nich danie i dwa kieliszki wina. Można by to nazwać randką. Idealną, wymarzoną randką-Leon...- zaczęła po chwili.
-Tak, kochanie?
-Jjjja... Ja jestem chyba gotowa- powiedziała niepewnie. Spojrzała na niego. W jego oczy, na jego usta..
-Wiesz, że nie chcę cię poganiać.
-Wiem. Iii ja jestem gotowa...- nie odpowiedział. Jednym palcem przyciągnął jej podbrudek i delikatnie pocałował. Cieszył się, że mu to powiedziała. w przeciągu godziny wyszli z restauracji i przed wejściem czekali na zamówioną niedawno taksówkę- Dziękuje.. Za ten dzień. Był idealny- powiedziała i musnęła czule jego policzek. Przekręcił się tak, aby byli twarzą w twarz.
-Tutaj- powiedział pokazując palcem na swoich ustach. Uśmiechnęła się po czym pocałowała. Po trzydziestu minutach byli w domu. Ich obecność można było usłyszeć w sypialni, gdzie spędzili w miły sposób noc.
Następnego dnia Bryan wrócił od dziadków. Pomimo, że był to tylko jeden dzień bardzo stęsknił się za rodzicami. Kochał ich nawet bardziej od pluszaków, co w tym przypadku było bardzo trudne. Podszedł małymi kroczkami do całujących się w sypialni rodziców, którzy oczywiście nie wiedzieli, że dzielą obecność z synem.
-Kocham was- powiedział i dopiero wtedy dorośli odsunęli się od siebie i w środek posadzili swojego synka.
-My ciebie też- powiedzieli w tym samym czasie.
***
To miała wyglądać zupełnie inaczej... ;// Mimo to uważam, że nie jest źle ;P
Już zaczęłam pisać kolejnego parta, ma on zupełnie inną przygodę, ale myśle, że będzie lepszy od tego.
Powrót (którego nie chciałam szczegółowo opisywać) wyszedł chyba nie najgorzej. Jeżeli chodzi o reakcje, gdy się zobaczyli... kompletnie nie wiedziałam co napisać, dlatego jest tam taki badziew ;/
3 komentarze= rozdział ^^
-Tam jest jakaś droga- powiedziała blondynka i poszły w tamtą stronę. Po kilku minutach stały przy drodze. Przez jakiś czas szły nią, nie wiedziały gdzie są.
-Tam jest tablica informacyjna- powiedziała Franceska i przyśpieszyły kroku.
-Do Buenos Aires osiemdziesiąt kilometrów...- westchnęła brunetka.
-Co robimy? Nic nie mamy... Dokumentów, telefonu, a nasze ubrania są podarte, stare i brzydkie.
-Tam jest postój taksówek. Pojadę nią do domu, o ile go mam..- drugie zdanie powiedziała ciszej. Spojrzała na synka i momentalnie przypomniała jej się chwila, gdy mówiła Leonowi, że jest w ciąży. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie, a po chwili wytarła łzę z policzka.
-Poradzisz sobie?- zapytały w tym samym momencie.
-Mam nadzieje..- spojrzała na nie- a wy?
-O nas się nie martw...- powiedziały, a po chwili Violetta poszła w kierunku taksówek. Już po kilku minutach była przed nimi, w jednej z nich zauważyła kierowcę. Wsiadła do niej.
-Może mnie Pan zawieść do Buenos Aires?- spojrzała na niego. Był to starszy pan z brodą.
-Oczywiście. Coś się stało?- spojrzał na nią. Miała stare, podbrudzone i porwane ciuchy, na rękach miała dziecko, które w przeciwieństwie do niej miało dość nowe ubranko. Na ciele miała siniaki i powstrzymywała się od płaczu.
-Nie, nie. Wszystko dobrze- powiedziała, a kierowca widząc, że nie chce rozmawiać, nie kontynuował. Po godzinie dojechali do Buenos Aires, kierowca zapytał o adres, a dziewczyna po chwili mu podała. Po upływie piętnastu minut dojechali na miejsce. Brunetka wysiadła z auta uprzedzając wcześniej kierowcę, że zaraz przyjdzie i zapłaci odpowiednią sumę pieniędzy, on jednak powiedział, że zrobi wyjątek i nie musi płacić. Nie pewnie stanęła przed drzwiami domu. Bała się zadzwonić. Nie raz śniło jej się, że wróciła, a otworzył jakiś mężczyzna i powiedział jej, że ktoś taki jak Leon Verdas już dawno się przeprowadził, czy, że otworzyła jej inna kobieta podająca się, za narzeczoną Leona. Po chwili niepewnie zadzwoniła i zamknęła oczy, nie wiedziała kto jej otworzy.
Brunet siedział na kanapie, jak codziennie oglądał album ze zdjęciami, gdy był z Violettą, co spowodowało, że zazwyczaj płakał. Po chwili usłyszał dzwonek. Wstał z kanapy i wytarł łzy, nie chciał aby listonosz czy sąsiedzi widzieli go w takim stanie. Przecież to nie Violetta dzwoni... Otworzył drzwi i przez chwile przyglądał się tej osobie.
-Vvvvioletta?- zapytał po chwili. Chciał mieć pewność, że to ona. Nie jeden raz pomylił sąsiadkę z Violettą, jednak sąsiedzi się nie dziwili. Wiedzą jaką byli zgodną parą. Poza tym im też brakuje kobiety. Zawsze mogli z nią porozmawiać, prosić o radę w sprawię związków, nauki, gotowania, a nawet dzieci...
-Tttak- odpowiedziała na jego pytanie. Przez chwile przyglądał się jej, na jej policzkach były łzy, które spłynęły na jej ręce i dopiero wtedy zauważył, że na rękach ma małe dziecko.
-Wejdź- powiedział i otworzył szerzej drzwi. Oboje inaczej wyobrażali sobie tę chwilę... Kobieta weszła do środka, spojrzała na Leona, który wyglądał niewiele lepiej niż ona. Poszła do pokoju gdzie położyła synka spać, a potem wróciła do salonu. Usiadła na fotelu i czekała, aż Leon wróci z kuchni. Przyglądała się temu pomieszczeniu. Całe zabałaganione, na kanapie był album z ich zdjęciami, na stole niedojedzone kanapki i wszędzie było pełno kurzu. Jej nieobecność doprowadziła go do takiego stanu, bardzo dobrze to wiedziała. Po chwili z kuchni wyszedł brunet, w jednej ręce miał herbatę, a w drugiej koc. Podszedł do brunetki i okrył ją kocem, a później podał jej herbatę. Cieszył się, że wróciła, że żyje, ale nie mógł patrzeć na nią w takim stanie. Najchętniej poszedł by do osób, które doprowadziły ją do takiego stanu i zrobił z nimi to co należy. Jednak też się bał, bał się, że to sen, że rano się obudzi i uświadomi sobie, że nie wróciła... Usiadł obok niej i patrzał na jej smutną twarz.
-Tęskniłem- powiedział i patrzał na jej reakcję. Spojrzała na niego, ale nic nie powiedziała-i cholernie się martwiłem- dodał. Brunetka niepewnie chwyciła jego dłoń. Przymknęła oczy na chwilę, widząc ich szczęśliwych w przeszłości. Podobnie zareagował Leon- Kocham cię- powiedział, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Pamiętał o niej i to przez cały czas, a w dodatku wyznaje, że ją kocha.
-Llleon..- zaczęła smutnym głosem- Tęskniłam.. ale..- na chwilę przerwała i spojrzała na niego. Jego oczy wyrażały niewyobrażalny ból- potrzebujesz kobiety... która będzie z chęcią oddawała twoje pocałunki..- przełknęła głośno ślinę i patrzała na swoje nogi- która będzie się tulić do ciebie i zadowalała cię jeszcze na inne sposoby... jjja.. nie potrafię. Boje się bliskości z mężczyzną.. nawet z tobą- ostatnie trzy słowa powiedziała szeptem.
-Violu.. Chcę abyśmy razem przez to przeszli.. Tylko z tobą byłem i będę szczęśliwy. Kocham cię..- spojrzała na niego. Przysunął się do niej i delikatnie musnął jej policzek. Poczuła w sobie ciepło rozchodzące się w każdą część jej ciała. Chciała się tak czuć cały czas. Chciała się budzić wtulona w jego tors, ale czy on na pewno tego chciał? Jego usta odkleiły się od policzka brunetki, a ona momentalnie położyła dłoń w miejscu, w którym przed chwilą były wargi mężczyzny. Otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak w tym czasie usłyszeli płacz. Bez słowa poszła do pokoju w którym przebywał jej synek. Wzięła go na ręce i zaczęła usypiać. Nie wiedziała, że brunet opiera się o framugę drzwi i przygląda im się. Po kilkunastu minutach Bryan zasnął. Przez chwilę mu się przyglądała- To nasz syn?- usłyszała głos. Spojrzała na niego. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Bała się pytania 'jak pozwolili ci go urodzić' bo wiedziała, że takie pytanie wcześniej czy później zostanie skierowane do niej. Przecież nie powie mu, że byłą zmuszona do seksu by mogła urodzić. Patrzała na niego, widziała, że się niecierpliwi. Przytuliła się do niego, a on dał się jej wypłakać w swoją koszulę. W ułamku jednej sekundy przypomniała sobie wszystko co ją spotkało w ostatnim czasie. Leon delikatnie gładził dłonią jej plecy. Po kilku minutach Violetta się oderwała o niego i usiadła koło swojego synka. Spojrzała na niego, a po chwili na Leona. Delikatnie pokiwała głową mówiąc przy tym jedynie "tak." Usiadł obok niej- Jutro pojedziemy na policje.
-Coo?- zapytała przestraszona- Nie, ja nigdzie nie jadę.
-Musimy. Poza tym chcesz, aby oni byli na wolności? Mogą skrzywdzić jeszcze wiele kobiet..
-Boje się.
-Przy mnie nie musisz się bać- powiedział po czym ponownie pocałował ją w policzek. Po raz kolejny poczuła ciepło rozchodzące się w niej.
Było koło dwudziestej drugiej. oboje kładli się spać.
-Dobranoc- powiedział i przytulił ją do siebie. Ona z przyjemnością wtuliła się w jego ciało.
-Dobranoc- odpowiedziała i się oderwali od siebie. Szybko zasnęła. Po raz pierwszy zasnęła spokojnie. Wiedziała, że Leon jej nic nie zrobi. Ufała mu.
W nocy się obudziła z krzykiem. Śnił jej się koszmar, który niedawno przeżywała. Oczywiście obudziła tym Leona. Wstał do pozycji siedzącej i zapalił nocną lampkę. Spojrzał na brunetkę. Była zapłakana i przestraszona. Położył się obok niej i zaczął ją usypiać, jak małe dziecko. Może się to wydawać dziwne, ale pomogło to jej. Mówił jej, że nic jej nie zrobi, że jest przy niej. Momentalnie wtuliła się w niego i zasnęła. Taka sytuacja, tej nocy, powtórzyła się jeszcze dwa razy, ale Leon ją rozumiał. Domyślał się co musiała przeżywać.
Rano obudziła się jako pierwsza. Była wtulona w ciało Leona. Delikatnie się uśmiechnęła. Czuła się bezpiecznie. Po chwili zobaczyła jak otwiera oczy. Spojrzał na jej kruchą osóbkę i uśmiechnął się. Cieszył się, że ufa mu na tyle, aby z nim spać, co z pewnością nie jest łatwe, po tym co przeżyła.
-Kiedy się obudziłaś?
-Chwilę temu- powiedziała i wstała. Chciała sprawdzić czy Bryan już się obudził.
Po dwóch godzinach byli już w samochodzie i jechali na komisariat. Brunetka nadal nie chciała tam jechać. Wiedziała, że będzie musiała wszystko opowiadać, a nie miała na to najmniejszej ochoty. W przeciągu kilku minut dojechali, wyszli z auta i kierowali się do wejścia. Dziewczyna się denerwowała, dlatego chwyciła za rękę swojego towarzysza. Byli w środku, już po chwili siedzieli i składali zeznania. Violetta powiedziała, że jeżeli nie będzie przy niej Leona to nic nie powie, więc w ostateczności policjant się zgodził, aby został. Cały czas go trzymała za rękę. Czuła się strasznie. Musiała to wszystko opowiadać, osobie, której wcale nie zna. Co jakiś czas patrzała na Leona, w jego oczach było współczucie, ale też nienawiść. Nienawiść do osób, które tak potraktowały jego miłość życia. Co jakiś czas wycierał jej łzy, które napływały jej do oczu na samo wspomnienie. Nie potrafiła o tym zapomnieć. Cały czas miała w głowie to jak mężczyźni podchodzili do niej i kazali jej się rozbierać, a gdy nie wykonywała ich poleceń zostawała bita.
Po dłuższym czasie wyszli z budynku. Leon przytulił zapłakaną Violettę, ona bez oporów wtuliła się w jego ciało.
-Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał. Nie mógł patrzeć na jej zapłakane oczy i smutną twarz.
-Jesteś przy mnie, to mi dużo daje- powiedziała i ponownie się w niego wtuliła. Po chwili wsiedli do samochodu i wrócili do domu. Leon poszedł do sąsiadki, która opiekowała się ich synem podczas ich nieobecności.
-Jak się czujesz?- zapytał, gdy wrócił do domu. Violetta nadal przeżywała.
-Lepiej- powiedziała i się położyła na kanapie. Usiadł obok niej, a ona się przesunęła i swoją głowę położyła na jego kolanach.
Od kąt Violetta ponownie pojawiła się w życiu Leona minęły dwa tygodnie. W tym czasie Leon zrobił dla niej "imprezę niespodziankę" Było to bardziej takie spotkanie, gdzie spotkała swoją rodzinie i przyjaciół. To było dla niej bardzo ważne. Nie opowiadała o tym co się działo, nie potrafiła. Obecnie spacerowała z Leonem i synkiem po parku. Brunet prowadził wózek, który niedawno kupili, a ona wtulała się w jego silną rękę. Praktycznie cały czas byli razem, nie odstępowali się na krok. To, że nie chcieli spędzać chwili bez siebie nie było jedynym powodem. Po prostu bali się, że to się może powtórzyć. Policja jak na razie znalazła tylko jednego z mężczyzn, który przyczynił się do tego co przeżyły te kobiety. Po chwili usiedli na ławce, dziewczyna spojrzała na niego, a on się uśmiechnął.
-Dziękuje.
-Za co?- uśmiechnął się, a po chwili poczuł jak ona splata ich dłonie.
-Za to, że jesteś przy mnie. Ze mnie wspierasz... Po prostu dziękuje..
-Nie musisz dziękować, za to, że cię kocham- zaśmiał się.
-Muszę- spojrzała na niego, a po chwili na jego ustach złożyła naprawdę delikatny pocałunek. To było ledwie styknięcie ich warg, ale pomimo tego poczuła coś magicznego, czego nie czuła już od bardzo dawna- Kocham cię- powiedziała gdy się oderwali. Patrzała w jego oczy w których za każdym razem się topiła.
-Też cię kocham
-Wracamy? Jestem już trochę zmęczona..- oparła głowę na jego ramieniu
-Oczywiście- zaśmiał się- jest jak wtedy- spojrzała na niego i również się uśmiechnęła.
-Wiem. Wtedy byliśmy szczęśliwi...- westchnęła.
-Zrobię wszystko, abyś teraz też była szczęśliwa.
-Przy tobie jestem.. ale już nie będzie tak jak kiedyś..
-Będzie. Obiecuję.
Dokładnie dziś mija trzeci rok, od powrotu brunetki do ukochanego. Ich życie powoli wraca do normy. Violetta nie budzi się w nocy z krzykiem i nie boi się pocałunków, jednak zbliżenie intymne jest jeszcze dla niej czymś trudnym. Po chwili Leon się obudził. Spojrzał w bok w stronę swojej ukochanej i pocałował ją w policzek. Wstał z łóżka i cicho wyszedł z sypialni. Poszedł do kuchni, gdzie zrobił naleśniki na śniadanie dla swojej ukochanej. Gdy już je skończył poszedł z nimi do sypialni, gdzie zobaczył śpiącą Brunetkę. Usiadł na brzegu łóżka i zastanawiał się nad ich przyszłością. Kochał ją nad życie. Ręką odgarną jej włosy, które miała na twarzy, a ona pod wpływem jego przyjemnego dotyku się obudziła.
-Heej...- powiedziała zaspanym głosem.
-Co powiesz na śniadanie do łóżka?
-Z miłą chęcią- wstała do pozycji siedzącej, a po chwili na jej kolanach pojawił się talerz z przyszykowanym śniadaniem- A z jakiej to okazji?
-A z takiej, że ten dzień spędzimy razem. Tylko my- uśmiechnął się i delikatnie musnął usta szatynki.
-Już nie mogę się doczekać- zaśmiała się.
-I prawidłowo- uśmiechnął się cwaniacko.
-A co wymyśliłeś na ten dzień?- zapytała zaciekawiona.
-Zobaczysz- usiadł koło niej i objął ją ramieniem. Spojrzała na niego i jedynie pocałowała jego policzek.
Już po dwóch godzinach byli w wesołym miasteczku. Byli na przeróżnych atrakcjach, tunel strachu, diabelski młyn, a nawet na Karuzeli. Świetnie się bawili, jednak najmilszy był dla nich wieczór, który spędzili razem w romantycznej atmosferze. Byli w pięknej restauracji. Muzyka na żywo, pół mrok... Czego chcą więcej zakochani? Po chwili podszedł kelner i zamówili dla siebie posiłki.
-I jak ci się podoba?
-Jest idealnie- uśmiechnęła się.
-Starałem się.
-Udało ci się- po kilkudziesięciu minutach na stole pojawiły się zamówione przez nich danie i dwa kieliszki wina. Można by to nazwać randką. Idealną, wymarzoną randką-Leon...- zaczęła po chwili.
-Tak, kochanie?
-Jjjja... Ja jestem chyba gotowa- powiedziała niepewnie. Spojrzała na niego. W jego oczy, na jego usta..
-Wiesz, że nie chcę cię poganiać.
-Wiem. Iii ja jestem gotowa...- nie odpowiedział. Jednym palcem przyciągnął jej podbrudek i delikatnie pocałował. Cieszył się, że mu to powiedziała. w przeciągu godziny wyszli z restauracji i przed wejściem czekali na zamówioną niedawno taksówkę- Dziękuje.. Za ten dzień. Był idealny- powiedziała i musnęła czule jego policzek. Przekręcił się tak, aby byli twarzą w twarz.
-Tutaj- powiedział pokazując palcem na swoich ustach. Uśmiechnęła się po czym pocałowała. Po trzydziestu minutach byli w domu. Ich obecność można było usłyszeć w sypialni, gdzie spędzili w miły sposób noc.
Następnego dnia Bryan wrócił od dziadków. Pomimo, że był to tylko jeden dzień bardzo stęsknił się za rodzicami. Kochał ich nawet bardziej od pluszaków, co w tym przypadku było bardzo trudne. Podszedł małymi kroczkami do całujących się w sypialni rodziców, którzy oczywiście nie wiedzieli, że dzielą obecność z synem.
-Kocham was- powiedział i dopiero wtedy dorośli odsunęli się od siebie i w środek posadzili swojego synka.
-My ciebie też- powiedzieli w tym samym czasie.
***
To miała wyglądać zupełnie inaczej... ;// Mimo to uważam, że nie jest źle ;P
Już zaczęłam pisać kolejnego parta, ma on zupełnie inną przygodę, ale myśle, że będzie lepszy od tego.
Powrót (którego nie chciałam szczegółowo opisywać) wyszedł chyba nie najgorzej. Jeżeli chodzi o reakcje, gdy się zobaczyli... kompletnie nie wiedziałam co napisać, dlatego jest tam taki badziew ;/
3 komentarze= rozdział ^^
Nie jest badziew, jest super ! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba ^^ jest genialny
Kocham <3
Buziaki :**
Boski<3
OdpowiedzUsuńjest boskie pisz dalej //:)
OdpowiedzUsuńjest genialne :)
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńAjajajaj <3 dopiero dzisiaj zauwazylam dedykacje*,* jeju - Kocham Cie ♡ bardzo bardzo dziekuje ;*
OdpowiedzUsuńCo do parta jest zajebisty!
Ja nie moge, jak on mogli zrobic cos takiego Vils Lu i Fran?!
No mowie Wam to potworne !
Nie zebym miala jakies doswiadczenie xddd ;)
Slonko pisz dalej takie wpaniale OS'y i pozdrawiam ♥
Go ♡
Dzięki <3
UsuńSuper! Bardzo mi się podoba :*
OdpowiedzUsuń